Nie ma co się oszukiwać – „klasyka grozy”, Edgar Allan Poe i cały ten jazz nie wzbudzają strachu w przebodźcowanym umyśle człowieka XXI wieku. Nie po to dziś tę literaturę czytamy. Niektórzy z nas szukają w motywach gotyckich, frenetycznych, w „historiach o duchach” czy przekazach o lovecraftowskich Starszych Bogach analogii do tego, jak działa świat współczesny, zauważając podobieństwa mechanizmów czy po prostu doświadczeń: groza, niepokój, derealizacja to doznania, o które w świecie LEDów i jarzeniówek wcale nie jest trudniej, niż kiedyś. Sięgam zatem po Demona ruchu Stefana Grabińskiego zaopatrzony między innymi w tropy podrzucane przez Marka Fishera w Dziwacznym i osobliwym (zbiorze esejów niedawno wydanym w Polsce) i wiedzę o współczesnej recepcji H.P. Lovecrafta, którego przy pewnej dozie dobrej woli można by nazywać „amerykańskim Grabińskim” – bo lektura wznowionej przez Dwie Siostry książki nie pozostawiła we mnie wątpliwości, że nazywanie lwowskiego autora „polskim Lovecraftem” jest dla niego pewną ujmą.
Przewagą Grabińskiego jest przede wszystkim to, że dostrzega grozę i osobliwość nie w pradawnych, zatopionych miastach czy przybywających z obcych planet potężnych istotach, ale w twoim przedziale w Intercity, gdzie najbardziej upiorne obsesje świata po Oświeceniu towarzyszą ci od stacji pierwszej do końcowej. Ich imiona to Szybciej, Dalej, Więcej. Wcale nie stają się mniej groźne przez fakt, że czuwa nad nimi maniakalna potrzeba kontroli: szybciej, ale zgodnie z rozkładem; dalej, ale po wytyczonej trasie. Rozkład kolejowy był, i chyba nadal jest, jedną z najdoskonalszych metafor fordowskiego kapitalizmu.
Kolej w ogóle stanowi poręczny symbol wszystkich dziedzin upragnionego panowania oświeceniowego umysłu – to ona napędza iluzję kontroli nad przestrzenią, czasem, nad prawami natury. Rytm wybijany przez tłoki maszyny parowej, przez wielkie zegary umieszczane na dworcach, stanowi tętno w jakim życiodajny kapitał dociera do komórek i organów globalnego kapitalizmu. Odnalezienie w tym systemie nieregularności czy zaburzenia rodzi zrozumiały niepokój. Grabiński idzie jednak o krok dalej, snując wizję, w której cały mechanizm kolejowego transportu powoli zrzuca fasadę ludzkiej kontroli, okazując się nie być wcale wyrafinowanym, skrupulatnym projektem, lecz demoniczną plątaniną, nad którą panują obce i nieznane siły – albo nie panuje nad nią nikt.
Wrażenia dziwaczności lub osobliwości, opisywane przez Fishera, związane są ze sprawczością – coś działa i zaznacza swój wpływ tam, gdzie żadnego świadomego działania być nie powinno, i przeciwnie: coś, co miało być poddane kontroli, wymyka się jej, odmawia posłuszeństwa. Technologia wywołuje emocje dyskomfortu, zadziwienia, ale i starej dobrej grozy wtedy właśnie, kiedy z symbolu tryumfu ludzkiego umysłu staje się czymś przeciwnym; kiedy ekran telewizora zaczyna sam wyświetlać tajemnicze komunikaty, kiedy maszyna, wykazując wolną wolę, przestaje pracować lub pracuje sama dla siebie. Projekt literacki pod nazwą Demon ruchu, jeśli potraktujemy go całościowo, prowadzi do kompleksowej dekonstrukcji systemu, który – choć stworzony przez człowieka – wymyka się jego rozumieniu i kontroli. Kabina konduktora okazuje się pusta, a cały skomplikowany mechanizm obsługują widmowo-dziwaczne macki kapitału.
To dostrzeżenie grozy czającej się w rejonach, nad którymi człowiek zachowuje pozorną kontrolę, a którymi w istocie zawiadują siły poza ludzkim zrozumieniem, czyni Grabińskiego pisarzem zaskakująco aktualnym. Poczucie wyalienowania od systemów sprawowania władzy i kreowania opinii, przepływu informacji i kapitału, oraz wrażenie widmowości czy rozmycia samych tych systemów, nigdy nie było głębsze niż dzisiaj. Pod oderwanymi dziś od swoich znaczeń nazwami jak „algorytm” czy „sztuczna inteligencja” czają się osobliwe moce sprawcze nie mniej zagrażające naszemu zdrowiu psychicznemu niż wpływ Starszych Bogów czy lektury Necronomiconu.
Być może dlatego opowiadania takie jak Smoluch mogą dziś wydawać się niewinnymi nowelkami, nawet jeśli przywołują autentycznie niepokojące obrazy. Tytułowy Smoluch, jeden z dziwnych kolejowych demonów tej małej mitologii, przedstawiony zostaje następująco:
Smoluch tkwił w organizmie pociągu, przepajał sobą jego wieloczłonowy kościec, tłukł się niewidzialny w tłokach, pocił w kotle lokomotywy, włóczył po wagonach. […] Smoluch drzemał w duszy pociągu, był jego tajemnym potencjałem, który w chwilach groźnych, w momencie złych przeczuć wydzielał się, zgęszczał i przybierał ciało.
To wymuszone spotkanie z organicznym ucieleśnieniem tego, co nieznane w technologii – nie maszyną i nie widmem, lecz czymś, co „wydziela się, zgęszcza i przybiera ciało” – jest faktycznym punktem kulminacyjnym i stawką całej fabuły; katastrofa kolejowa, do której prowadzi, stanowi tylko rodzaj dopełnienia. Grabiński daje nam krótki moment by podejrzeć coś absolutnie obcego, co przeraża i fascynuje tym bardziej, że natura Smolucha, jego pochodzenie czy motywacje, pozostają nieodgadnione.
W większości zgromadzonych w Demonie opowiadań można znaleźć podobne aspekty, które przy lekturze całości składają się na ciekawy i złożony portret wczesnej nowoczesności. Część z nich kompletnie nie broni się jako samodzielne całości – ale nie wiem, czy wolno nam tego wymagać od gatunkowych prób z początku XX wieku. Dlatego, jeżeli poziom zbioru jest nierówny, warto mówić raczej o jego wyżynach: są wśród tych tekstów takie, w których bogactwo wyobraźni Grabińskiego, jego zmysł alegorii oraz zwykły pisarski talent przecinają się, by dać czytelnikowi teksty niezwykłe.
Za taką uważam nowelę Błędny pociąg: to nie tylko prozatorskie boiska świata, ale i jeden z najlepszych znanych mi obrazów alegoryzujących tragedię nowoczesności, która w swoim pędzie ku postępowi zderza się z tym, co widmowe, „co nawiedza i rodzi obsesję”[1], i naznacza traumą. Spoiler alert. W kulminacyjnej scenie nieuchwytny “błędny pociąg” zjawia się i pędzi na zderzenie czołowe z osobowym, który nie ma już możliwości by wyhamować. Dalej oddaję głos Grabińskiemu:
Wtem dzieje się coś dziwnego. Obłąkany pociąg, zamiast zdruzgotać dosięgniętego już drapieżnie towarzysza, przechodzi przezeń jak mgła; przez chwilę widać, jak przesuwają się przez siebie dwie pierzeje wozów, ocierają bezgłośnie ściany wagonów, przenikają w paradoksalnej osmozie tryby i osie kół – jeszcze sekunda i intruz, przesiąkłwszy z błyskawiczną furią przez stały organizm pociągu, szczeza i rozwiewa się po drugiej stronie gdzieś w polu. […]
We wozach grobowa cisza; nikt nie wysiada, nikt nie wychyla się z wnętrza. Przez oświetlone czworokąty okien widać pasażerów: mężczyzn, kobiety i dzieci; wszyscy cali, nieuszkodzeni – nikt nie doznał najlżejszej kontuzji. Lecz stan ich dziwnie zagadkowy… Wszyscy w postawie stojącej, twarzami w kierunku, gdzie zniknął upiorny parowóz; jakaś siła okropna zaklęła tych ludzi w jedną stronę i trzyma w niemym osłupieniu; jakiś prąd silny przeorał zbiorowisko dusz i spolaryzował na jedną modłę; wyciągnięte naprzód ręce wskazują cel jakiś nieznany, cel pewnie daleki […] Tak stoją i milczą; muskuł nie zadrgnie, nie spadnie powieka. Tak stoją i milczą…
Chciałoby się w tym miejscu efekciarsko zakończyć. Wspomnę jednak jeszcze o rysunkach Rity Kaczmarskiej, którymi ilustrowane jest wydanie Dwóch Sióstr. Stanowią bardzo udane dopełnienie tej prozy: więcej rozmazują w poczuciu pędu niż pokazują, każą domyślać się w różnych kształtach zarysów maszyny i twarzy pasażerów, a przede wszystkim wydają się ciągle i uparcie zmierzać naprzód, nawet jeśli nie sposób określić dokąd.
[1] J. Derrida, Widma Marksa. Praca żałoby, stan długu i nowa międzynarodówka, tłum. T. Załuski, Warszawa 2016, s. 181.
Ilustracja: okładka Demona Ruchu Stefana Grabińskiego, Wydawnictwo Dwie Siostry, 2024 (materiały prasowe)
Michał Gliński (ur. 1996 w Bytomiu) – doktorant literaturoznawstwa na UJ, krytyk, redaktor, wydawca. Naukowo zajmuje się romantyzmem i teorią literatury, zawodowo prowadzeniem wydawnictwa Brak Przypisu, za najważniejsze uważa zajęcia na uczelni. Pomysłodawca i redaktor naczelny antologii Nikt nikomu nie tłumaczy. „Świat według Kiepskich” w kulturze. Zdarza mu się publikować rozmowy i teksty w „Stonerze Polskim”, „Popmodernie” czy „Zakładzie”. Dawniej współtworzył m.in. Bytom Film Festival, a całkiem niedawno „Nowy Napis Co Tydzień” i podcast „Nowy Gramofon”. Członek stowarzyszenia Kultura w Pracy.