DZIENNIK – mikrowrosty miłosne

palec wskazujący, sunący wewnątrz linii nosa i policzków. jama ustna picie kawy, picie tej kawy z kubka, który wczoraj opłukałam wodą, ale nie umyłam. nadal widzę linię, gdzie zielona herbata zostawiła mętny ślad. dłoń na uchwycie kubka, usta na czubku – raz w tym samym miejscu, potem w obrocie w innym, na kropelkach z poprzedniego łyka. nadgarstek na kartce z notatnika, ręka lewa na okładce. notatnik z budapesztu, noszony w plecaku kupionym w pierwszej klasie liceum 5 lat temu. długopis od mamy. dotyk palcem wskazującym lewego skrzydełka nosa, oblizanie warg, oderwanie zębami skórki w jamie ustnej. nogi na łóżku, stopa na stopie, łokcie na prześcieradle zmienianym tydzień temu. na łóżku z melą, z którą śpię codziennie. wczoraj jeszcze na łóżku z adą, a mela jeszcze wczoraj z namem. ubranie, które miałam w 502, kiedy wracaliśmy do mieszkań z pawłem, a potem z 501. kto siedzi teraz na moich rajtkach?

***

kichnięcie; pamiętam, że mela wczoraj też kichnęła, a ada robiła jej francuzy, a potem przyniosła nam herbatę do pokoju i ja ją odebrałam moimi rękami. czy to były moje ręce? zniosłam laptopa na ziemię, kiedy skończyłyśmy oglądać. na ziemi szlafrok w panterkę, który zaraz podniosę i przeczesywanie włosów rękami, a wczoraj inne włosy tą samą szczotką. łzy na policzkach. mela siada na kołdrze, rozmawiamy. palec na rzęsach, mela pociera twarz, opiera się o ścianę. nie pamiętam, kiedy była malowana, nie wiem ile jest na niej kurzu. oddech na lewej ręce, ślina na wskazującym. z czoła na nos.

pot pod pachami, między palcami. przekręcam kolczyk w nosie.

drzwi do łazienki, stopy na podłodze. nie wiem, ile dokładnie osób już tutaj było. papier toaletowy, przycisk spłuczki, przecież nie mieszkam tu sama. dozownik mydła, woda i ręcznik, w który wycieram się codziennie. łóżko i ręce na pościeli.

***

klamka od drzwi, winda – przycisk piętro 0, drzwi i zimno na zewnątrz. plastikowy ser wegański i makaron. kasa, karta biedronki na numer telefonu mojej mamy, potem drzwi, 57 #. nie pamiętam kodu, ale moje palce pamiętają. ciekawe ile ludzi wciska 5, ciekawe kto zostaje na 7.

mieszkanie, klamka, drzwi do łazienki.

myję ręce, którymi wcześniej dotykałam czapki z vinted.

myję te ręce, szoruję paznokcie tak jak uczył mnie tata, tak jak zawsze byłam dumna z tego jak długo potrafiłam je myć, kiedy byłam dzieckiem.

a potem dotykam aparatu, a mela dotyka mojej twarzy, ale wcześniej też umyła ręce. dotykam swoich ust i mam na palcach ślinę, ślina zostaje na ekranie, mela przybliża ekran, a potem przeczesuje włosy. czuję jej oddech na swojej twarzy i zastanawiam się czy ona czuje mój.

***

pociąg, siedzenie na końcu wagonu i okno, które paruje od zimna. kiedyś kupowałam bilety przez dotyk. było doprowadzanie do styku opuszków palców, a może nawet paznokci, które teraz noszę żelowe, bo bardziej mi się podobają. lubię dotykać pod nimi moich prawdziwych paznokci, które rosną dosyć szybko, ale też dosyć szybko się łamią. kolekcjonuję płytki żeli, żeby potem móc odrywać te paznokcie z ich spodów albo zatrzymywać w jednej z kieszonek mojej torebki, którą kupiłam na hali targowej dwa lata temu.

ani razu jej nie prałam.

czy w ciągu czasu odpadacie jak kolorowe, ręcznie przyszyte koraliki, których białe nitki nie są w stanie już ich przytrzymywać? a może te koraliki zastępujecie, może jesteście większe, ale to ja was nie widzę i jest to trochę żałosne z mojej strony. może trochę obojętne i kiedy siedzę w tym pociągu i wracam do domu, znowu myślę tylko o sobie. że ostatnio jestem strasznie głodna, ale nie myślę że może wy też tak głodujecie i jeśli razem czegoś nie zjemy to po prostu to całe ciało, które jakoś utrzymujemy osłabnie. i nie będzie już ani ciała, ani mnie, ani was, takimi jak mi się wydaje, że jesteśmy.

***

budzę się na zbyt miękkim materacu w rodzinnym domu. tutaj zmieniam pościel mniej razy niż w krakowie, gdzie kiedyś chciałam upierać poszewki co trzy dni. przeczytałam w internecie, że tak się powinno.

mówili mi kiedy śpię, roztocza schodzą z rzęs na policzki, a potem włażą z powrotem tam skąd przyszły.

***

wypadające rzęsy wydają się smutne. co jeśli przestają mieć policzki?

***

o czym myślałam patrząc w lustro wtedy: czy jestem mniejsza niż kiedy na siebie patrzę

o czym myślę teraz: nabierając skórę w dłonie ściskam was mocno, tak żebyście poczuły mnie w sobie, ściskam brzuch, warstwę kości, chcę żeby uścisk dotarł do jelit. wiem, że gdzieś tam.

***

ale gdybym widziała twarz kogoś bliskiego, jej dłonie i fiolet

to chciałabym opluć

gdybyście wy nie chciały odejść

***

gdziekolwiek nie pójdę to zawsze tam zostaje. zapuszczam naskórek w korzenie. zapuszczam się w nowym swetrze z lumpa, w którym ktoś już kiedyś się zapuścił, a tak bardzo chciałam, żeby był mój. i żebym ja była w nim. może dlatego tak długo trzymałam go pod wodą w proszku do prania, a on się później nie chciał skurczyć. może dlatego zapuszczam się wszędzie tak, że tracę kształt skóry.

i może to dobrze.

***

w ciągu dnia nie wiem ile razy przeczesuje włosy. nie mogę się skupić, bo nie czuję drapania palców na skórze głowy. wyobrażam sobie, jak spadacie mi na ramiona. jak rozlewacie się po łokciach i lądujecie na łóżku, sofie, ziemi i gdzieś sobie idziecie, ale nie daleko.

może już wracacie i zawsze jesteśmy razem. albo to taka moja potrzeba na więcej niż jeden ruch dłonią odgarniającą włosy.

***

tata, kiedy rozmawialiśmy mówił mi o linii pępka, którego nie przecina się podczas sekcji zwłok. mikroflora tam jest tak specyficzna jak odcisk palca. ten pępek bada się osobno i jest wtedy kłębkiem świata, który zaczyna mnie już trochę dołować. bo ja tam nic nie widzę i mam ochotę wepchnąć w niego tak głęboko palce i pchać tak długo aż was znajdę i uwierzę, że się tylko zaplątałyście.

***

drążyć i czuć wasze drążenie jak muskacie błony i rozluźniacie wszystkie ciecze, a najbardziej – chwytacie za serce.

***

tego dnia nie mogłam spać trzecią noc z rzędu. biżu skuczał na dole, a ja schodziłam do niego po każdym jęku, żeby wynieść go na górę, żeby on znowu zszedł na dół i nie rozumiał, kiedy tak głośno prosiłam go w myślach, żeby przestał, że mógłby zasnąć obok mnie na poduszce, a ja mogłabym czuć łaskotanie jego rzęs na swoim przedramieniu.

jego zapach przeszedłby przez moje nozdrza, a ja przez tę chwilę zdążyłabym zasnąć. i on by wciąż ze mną leżał. i jego zapach zostałby na moich włosach.

gdyby ktoś mi powiedział, że jeśli nie zetnę włosów on tam nadal będzie oddychał, że gdybym nie wyprała pościeli, codziennie znajdowałabym jego jeden włos w poszewce. gdybym wiedziała, że poza skuczeniem nic więcej nie ma, nie wiedziałabym jak skuczeć razem z nim.

***

nie napisałam tego wtedy, bo nie umiałam, piszę to teraz, bo co jeśli zapomnę.

liczy się tylko moment, w którym jesteśmy razem.

***

wspomnienie.

jem czipsy solone lays i mimo że mnie to brzydzi oblizuję palce. mój pies siedzi na moich kolanach, kiedy liżę palec wskazujący, a potem środkowy. patrzy się na mnie tym swoim jednym okiem i odsłania zęby.

umiera. myślę.

daję mu czipsa, a on dosyć szybko gryzie i połyka. daję następnego. kolejnego biorę ja. oblizuję palce, a on oblizuje nos. dzielimy się czipsami.

moja ślina zostaje na palcach, kiedy on bierze kolejnego. jego ślina zostaje na palcach, a ja te palce potem wkładam z czipsami do buzi.

potem kiedy już leżę w łóżku i boli mnie brzuch, zastanawiam się czy w jakiejś kosmicznej perspektywie wszystko co było w moim psie weszło we mnie.

zastanawiam się czy weszło we mnie i zostanie tak już na zawsze, na więcej niż ja mogę się z nim dzielić czipsami. na tyle żebym mogła pomyśleć, że razem wrośliśmy się w ścianki mojego ciała.

i kiedy teraz myślę, że nie żyje – to burczy mi w brzuchu od tych czipsów całych z jego śliny.

***

kiedy oddycham czuję ciężar jego ciała.

***

mela siedzi naprzeciwko i coś do mnie mówi. podwinięte nogi na krześle, szara bluza, brzoskwinia między jej dłońmi, a ręcznikiem papierowym. między mną, a jej ustami i słowami na temat tego, o czym mówi. zawsze je brzoskwinie tak samo. mocno ściska ją palcami z ręcznikiem papierowym i wgryza się, łapie sok, który spływa i dalej na mnie patrzy i dalej mówi, a ja się dziwię, że nie mówi o mięsistości, że nie mówi o tym jak włoski brzoskwini łaskoczą ją w twarz, a sok zastyga w jej kącikach ust. dziwię się, że ja też bym o tym nie mówiła, chociaż to, że zaraz skleją jej się palce, a miąższ przejdzie przez usta przełyk do jelit trafi do serca i rozłoży się w niej wydaje mi się rozczulające.

***

zbieram twoje rzęsy, żeby ułożyć je w łańcuszek i powiedzieć jak dobrze pamiętają twoje sińce pod oczami twoje wgłębienia pod barkami.

***

kolejny odpadnięty paznokieć i jak się rozpadać to na całego.

znowu wylałam klej i moja terapeutka mi o tym, że tak się zastanawia.

czy jestem w stanie być wylanym klejem. kleić palce tak, że trudno się oderwać.

i w sumie to nad tym myślę.

czy mogę akceptować was między porami skóry mimo że nie byłoby mnie bez was, bo mnie tak sklejacie jak ten klej,

bo inaczej się rozkleję.

***

wokół zgniłych truskawek, które przyniosła ada

gnije mi skóra, którą dała mi mama

(jak ta skóra może gnić?)

***

gdybym chociaż raz mogła was zobaczyć, chociaż na krótką chwilę tak jak rybiki cukrowe, które przełażą między moimi nogami kiedy sikam.

***

mam w sobie ślinę tak dużą, że nie jestem w stanie pomieścić jej w ciele. mam w sobie ślinę osób, których już nie pamiętam, ale moje ciało pamięta, bo codziennie rano wstaję i dławię się flegmą, żółtą i gęstą, którą codziennie wypluwam, a ona jeszcze bardziej we mnie żółknie, jeszcze bardziej gęstnieje. i pluję na was wszystkich, tych których nie pamiętam i tych których kocham i tych którzy już nie żyją i tych których już nie będzie.

i pluję na was wszystkich na ten brudny zlew bo z melą znowu go nie posprzątałyśmy i wypluwam z siebie wszystko co mam, bo może w jakiś niezrozumiały sposób jest we mnie więcej niż mi się wydaje.

***

veilonella, neisseria, heamophilus, rothia, streptococcus, prevotella

***

pod paznokciami mam brud z tramwaju, którym jechałam (52) z miejsca, w którym byłam (pierwszy na stolarskiej), z ludzi, z którymi siedziałam (alka, paweł), ze zwierząt, których dotknęłam (pies przed blokiem/czy mogę pogłaskać), (biedronka na palcu/ile masz kropek), z rzeczy, o których myślałam (ile kosztują worki na śmieci w żabce), z zapachu, który czułam (dym i zimno). pod paznokciem mam brud, który mówi więcej niż mogłabym.

***

czy ja się składa z czegoś czy ja się filtruje i wymienia

czy ja zaczyna się od punktu, potem jest pusta przestrzeń i znowu się zaczyna sunie w dół, podwija i jest jak klif tylko zaokrąglony obok i czy pod tym klifem wygląda jak morze, szczególnie to nasze polskie, które znam i w którym zgubiłam kiedyś kolczyk, czy może jest tylko falą w tym morzu, a może w ogóle kroplą wody, z uda przeniesioną na łydkę z łydki na piasek, jedna drobina piasku, druga drobina, trzecia i drobina między palcami stóp pod paznokciem, w zagłębieniu skóry, gdzieś w środku, w wodach płodowych i w końcu we łzach, które kapią i kapią znowu w to morze, nasze polskie.

***

everywhere fleetwood mac no i chyba jestem.

***

kiedy w końcu dojrzeję chciałabym być drzewem. wrosnę w ziemię dłońmi, wnętrzności zaplątają się w korzenie, usta nabiorą wilgotności gleby, a ciało rozpłynie się pod wiatr. wy mi w tym pomożecie.

***

wygrzewamy się na słońcu i to słońce przechodzi przeze mnie i ociepla kochane wnętrzności. robi się ciepło, że życzę sobie i wam wszystkim tylu kwiatuszków, że nawet nie będzie się nam chciało ich liczyć i takiego zapachu bzu, że nie będzie chciało nam się go zrywać. żeby rósł. żeby wrósł się.

***

tej nocy przyśnił mi się były chłopak z podstawówki. stanął blisko mnie, żebyśmy znowu mogli być razem. myślałam o jego zapachu, że przecież ja pamiętam ten zapach mimo że zapomniałam na kilkanaście lat i że on tak przy mnie stoi a ja pamiętam i pamiętam że jak otwiera usta to właśnie tak będę go odczuwać i że właśnie tak dobrze go znam. i przypomina mi się, że kiedyś jak tak razem staliśmy to się mnie zapytał czy jadłam jogurt.

jak tylko otworzyłam usta.

co ode mnie czułeś, no powiedz, co do mnie czułeś.

***

streptococcus salivarius, s. mitis, s. oralis

fusobacterium, porphyromonas, prevotella,

treponema, veillonella

***

im więcej dajesz mi od siebie tym więcej łuszczy się twoja skóra.

vice versa. być może kochamy się tylko nabłonkowo.

(nabłonekwielowarstwowypłaskirogowaciejący)

***

nie wiem po co tu jestem, jeśli nie po to, żeby kochać

Ilustracje i gify autorskie


Zofia Kalemba – absolwentka intermediów na asp w krakowie, studentka tekstów kultury, opiekunka brzozy, barmanka. w swoich pracach artystycznych chce wyrażać troskę.