Ciemno, coraz ciemniej. Po lekturze „Ciemniejącego wieku” Catherine Nixey

Pisanie Nixey jest proste, łatwe i przyjemne. Czyta się to tak szybko, jak ogląda się przejeżdżające TGV. Ta prostota jednak wzbudza we mnie podejrzenie, że raczej tak łatwo i prosto nie było. Prostota pomaga jednak w zbudowaniu ogólnego zarysu sytuacji, a taka jest właśnie cała ta książka – ogólna, nieprecyzyjna i wyciągająca wnioski z małej ilości faktów. Brzmi spiskowo. Jeśli ktoś tak lubi – pokocha to pisanie. Nixey sprytnie tuszuje małą ilość faktów obrazami, których w żaden sposób nie można ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Autorka w humorystyczny sposób opisuje (s. 122), jak Pliniusz mógł kręcić się niespokojnie na krześle czytając odpowiedź od cesarza Trajana. Takimi zabiegami Nixey sprawia, że te opowieści stają się czymś, czym nie powinny być – anegdotami, legendami. A to właśnie te czasy – wierząc słowom autorki – uległy największej legendaizacji. To właśnie te wyssane z palca historie o rzekomej męczeńskiej śmierci pierwszych chrześcijan powinny być mocno przez Nixey ufundowane w faktach i historycznych dokumentach. Autorka stara się to robić, ale trudno pogodzić chęć pisania luźno, prosto, przyjemnie i miejscami żartobliwie z analityczną i solidną pracą historyczną, bo w innym razie, jak bez zażenowania stwierdza: „opowieść byłaby wówczas zwyczajnie nudna.” (s.33) Zapomina, że w taki sposób tworzą się kolejne bajki i legendy. Dlatego niektóre opisy i wnioski powodują, że niespokojnie wiercę się w fotelu. Tematyka poruszana przez Nixey nie jest przecież humorystyczna, bo chrześcijanie podpalili świat i palą go nadal – chociaż już nie podpalają bibliotek, nie niszczą tworów innej kultury, ale nie przestali podpalać ludzkich żyć, podjudzać do stosowania bezsensownych praw i wprowadzać irracjonalnych zasady. Chrześcijaństwo nie wyszło nigdy poza etap walki z innym – nadal niszczy tych, którzy nie chcą się podporządkować głoszonej przez kapłana ideologii. W ogóle niszczenie jest najważniejszym przykazaniem, bo nawet jeśli ośmielimy się pomachać kapłanom przed oczami przykazaniem miłości, to przecież w treści tego przykazania nie chodzi tak naprawdę o bliźniego (pojęcie bliźniego można zawężać jak się tylko podoba, o innym to nawet nie można się zająknąć) a o boga, który w tym przykazaniu jest na pierwszym miejscu. Z bliźnim można zrobić wszystko, jeśli tylko tego boga się miłuje. Poza tym to miłowanie nigdy bezinteresownym nie było – bo miłuje się w chrześcijaństwie za złudną ideę chrześcijańskiego dobra i równości. Żadna zresztą religia nie przynosi nic dobrego. Nixey przytacza słowa Libaniosa o starożytnych chrześcijańskich mnichach (por. 174-175), mówił o nich, że to ludzie wulgarni, cuchnący, niewykształceni, brutalni, zakłamani i „żarłoczniejsi od słoni” – i wydaje się, że Nixey nie przytacza tych słów tylko dla historycznej potrzeby odnotowania, ale też po to, żeby podkreślić aktualność tych słów. Nixey zdaje sobie sprawę, że słowa Libaniosa w nieco zmienionej może szacie dobrze opisują dzisiejsze romanse wielu hierarchów kościelnych ze świecką władzą i uwielbieniem hierarchii zbudowanej na kapitalistycznych systemach wyzysku.

Nixey chciałaby tą książką wykopać dziury, w które wpadłyby wszystkie chrześcijańskie przesądy, ale niestety wykopuje jedynie mały dołek, w który nie wpadnie żaden chrześcijanin, nawet taki, który idzie na ślepo za swoimi kardynałami, papieżami i innymi facetami w falbankach, dla których gender to największe zło na świecie. Książka nie ma żadnego silnego filozoficznego podłoża, a właśnie w filozofii odbyła się potężna batalia o „nieczyste” dusze „poganów”. Bo oprócz krwawego wykorzeniania i wyżynania (o czym raczej już powstało dużo literatury, wbrew zapewnieniom Nixey, że jest inaczej) dawnych wierzeń – mocno pracowano nad zmianą filozoficznego, metafizycznego i obyczajowego obrazu świata/wszechświata. To właśnie zmiana etyki, pojęcia racjonalności, metafizyki itd. mogło się odbyć zawłaszczanie na szeroką skalę rytuałów z zastanych wierzeń. Nixey zapomniała, że idee chrześcijańskie przeniknęły do „naukowego” świata i na wieki pogrążyły naukę w odmętach bezsensownych nawiązań do biblijnych opisów.

 Ciemniejący wiek jest słabym orężem do „walki” z zakłamaną historią chrześcijaństwa. Nixey wcale nie podważa wiedzy o tamtych czasach, raczej wyważa otwarte już wrota. Książka jest pełna truizmów, a twierdzenia typu: „W tym świecie ludziom ukazywali się nie tylko święci, Szatan również. W świecie tym nieśmiertelna dusza nieustannie narażona była na niebezpieczeństwo (…). Demony stanowiły realne zagrożenie.” (52) – pojawiają się chyba w każdej pracy o początkach chrześcijaństwa i całym średniowieczu. Przyznaję sobie prawo do takich uogólnień, bo sama autorka zarzuca współczesnym badaczkom i badaczom, że o czymś zapomnieli albo, że o czymś nie chcą mówić, bo nawet – jak stwierdza Nixey – „O tych niewidzialnych złych duchach zapomnieli współcześni historycy, mający w zwyczaju pomijać demonologie wymownym milczeniem, które wszakże świadczyło o ich zakłopotaniu.” (52) Jeśli już cokolwiek miałoby wprawiać współczesne badaczki i badaczy, to na pewno brak źródeł, bo historia to dziedzina nauki i ma swoje wypracowane metody badawcze, jeśli się o nich zapomina, to wpada się na przykład w spiskową teorię dziejów. Nixey czasami ociera się o takie teorie, kiedy buduje współczesny obraz nauk historycznych. Jest to o tyle dziwne, że przecież Nixey swoje wywody opiera na współczesnych badaniach historycznych. Ponadto, nie jest przecież odkrywcze, że ludzie religijni nie tylko wierzą, ale są głęboko przekonani o obecności złych i dobrych duchów – wystarczy przecież tylko wczytać się w katolickie credo – „wierzę w świętych obcowanie”, aby nie dziwić się takim przesądom i nie traktować tego typu wierzeń za papierek lakmusowy badań historycznych. Nie jest prawdą więc, że współczesne osoby badające historię zapominają o tym fakcie – nie zapominają, bo (wystarczy wymienić na polskiej grządce Helenę Eilstein czy Łowmiańskiego) większość z nich zdaje sobie sprawę z tego, że wiara w istoty nadprzyrodzone była tak silna, że miały te istoty ten sam status ontologiczny co istoty z ciała i krwi! Historyk, który o tym nie wiedział, nie zrozumiałby prawdopodobnie istoty tamtych czasów.

Zwrot ku różnym religijnym absurdom następuje wtedy, kiedy wzrasta niesprawiedliwość społeczna, kiedy wyzysk i poczucie niesprawiedliwości jest na takim poziomie, że dochodzi do rewolucji. Ta może mieć różne oblicza. Na koniec jednak każdej dochodzi do przewartościowania i odwrócenia praw i zasad zastanej rzeczywistości (łącznie z etycznymi, społecznymi, prawnymi i ekonomicznymi zasadami) – to w tak dużym truizmowym skrócie. Nixey zdaje się to zauważać, ale poddaje to błędnej ocenie eschatologicznej, twierdząc, że dotychczasowe wierzenia nie zapewniały spokoju i sprawiedliwości po śmierci. Religie chrześcijańskie zapewniają taki stan, dlatego nic nieznacząca grupa wyznawców w ogóle przetrwała. Ta teza nie do końca pokrywa się z rzeczywistością. Rzymianie wcale nie potrzebowali zapewnień co do ich życia po śmierci, a jeśli nawet tak było – to wizje dalszego życia po śmierci nie były wystarczająco silne, żeby przekonać innych do przejścia na chrześcijaństwo. Wyznawcy Chrystusa – to wydaje się zauważać Nixey – weszli ze swoimi pełnymi brudu sandałami w mocno rozbudowaną kulturę i zaczęli ją niszczyć. Na wszystkie możliwe sposoby. Nixey przejmująco pisze o zniszczeniu świątyni Serapisa w Aleksandrii. Ponoć największej i najznakomitszej budowli starożytnego świata. Tłum zidiociałych wyznawców Chrystusa zniszczył „dziesiątki tysięcy książek” (147), to właśnie chrześcijanom zawdzięczamy zniszczenie pism Demokryta, którego idea o rzeczywistości złożonej z atomów była tak nowatorska i tak ponadczasowa, że żaden dumny chrześcijanin nie mógł jej zdzierżyć, bo teoria atomu wyklucza istnienie istoty najwyższej. Dlatego teksty atomistów były szczególnie tropione i niszczone, nienawidzili ich wszyscy tzw. ojcowie kościoła. Nienawiść bierze się ze strachu albo z braku władzy, a teoria atomizmu, w której nie było miejsca na boga, piekło, zbawienie wywróciłaby – według Augustyna – świat do góry nogami, a tak naprawdę wytrąciłaby pałeczkę władzy z rąk wszystkich niedouczonych biskupów. Przy tak rozwiniętych ideach starożytnych myślicieli trudno uwierzyć w tezę o niezaspokojonych eschatologicznych potrzebach starożytnych. Nixey sama chyba w nią nie uwierzyła, bo nigdzie do niej już nie wróciła. Teza o niesprawiedliwości społecznej i dużych różnicach klasowych wydaje się być bardziej przekonująca – chrześcijaństwo mogło się szerzyć i wygrać z tak rozwiniętą kulturą tylko dlatego, że łudziło równością społeczną i ekonomiczną. Nie miało to więc żadnego powiązania z wierzeniami, a raczej z finansową i klasową walką. Skądinąd jednak wiadomo, że kościół katolicki to jeden z największych kapitalistów na świecie i idea równości na pewno jest mu obca. Początki chrześcijaństwa opierają się na złudnej i szemranej idei wolności i równości – co Nixey zauważa w kilku momentach opowiadanej historii.

Mimo tych moich narzekań na Ciemniejący wiek, muszę przyznać, że spędziłem dobry czas z Nixey. Takie książki są potrzebne, nawet jeśli powtarzają już znane fakty. Nixey stawia drogowskazy na ścieżkach historii, w której łatwo się pogubić. Może zabrakło namysłu filozoficznego, ale w sumie to nie jest przecież pozycja naukowa, a jej celem jest dotarcie do jak największego grona czytelników. Poza tym, obalanie chrześcijańskiego mitu już dawno się rozpoczęło, a ja czekam na książkę, w której o wszystkich religiach będzie się mówiło w czasie przeszłym. Nixey zachęciła mnie też do powrotu do lektury Przeciw Celsusowi. Zaskakujące jest to, że mocna krytyka z jaką Celsus wystąpił przeciw chrześcijaństwu, nie spowodowała już wtedy odwrotu od tych absurdalnych wierzeń. Może to świadczy o tym, że mądre słowa Celsusa nie miały posłuchu, bo racjonalność – język, w którym została ta krytyka napisana – nie dociera do wyznawców żadnej religii? Dlatego obawiam się, że będzie coraz ciemniej, a tytułowy wiek może nastąpić w każdym momencie, bo religia jest wpisana w naturę człowieka – i to nie z tych powodów, z jakich by chcieli kapłani, ale dlatego, że ludzki umysł wcale racjonalny nie jest i wcale nie opiera się na argumentach i dowodach. Ale to już inna filozoficzna bajka.

Catherine Nixey, Ciemniejący wiek. O niszczeniu świata klasycznego przez chrześcijan, przeł. Jakub Jedliński, Wydawnictwo Filtry, 2023

Ilustracja: Jula Drabik


Jarek Skurzyński – (1980), filozof, bibliofil, pisarz, zombista i fan Stargate SG-1. Mieszka na pograniczu wszystkiego – w kamienicy i w Szczecinie.