na łopatki wciśnięte w piach
obok wiaderka w upalny dzień
w środku lata ’00
skóra brązowieje gdy gwiazda otula mnie
i spieka i spieka i spieka do cna
jakbym był kozakiem to bym był kurczakiem
z rożna
rozkładam się solarnie
po trzech dniach puchną mi kończyny
zazdroszczę gigantycznym kacprom ich
ostatniej kąpieli w chłodnej wiśle
jest środek lata ’00, upał
z kałuży pod lodówką czytam że
żar wspomnień roztopił zamrażalnik
może uda się uratować chociaż koperek
daruj słońce
szepnęła jaskinia
w cieniu zgonuje jakiś sapiens
umieramy na dziury w mózgach
w pamięciach
w podłogach
sapioseksualne koty nie chcą się już
układać na naszych kolanach
umieramy na dziury w gaźnikach
w tożsamościach
w dupach
słońce tam nie dociera
a ja mu się nie dziwię
ludzie pustyni nie zasypiają bo
noc to dobra pora na szukanie światła
z czeluści dobywa się dźwięk psychodeli
wschodzi gwiazda
bawimy się dalej
to jeszcze ozora
czy już poniedziałek rano?
jeszcze trance
czy już ten typ rozwozi
butle z propan butanem?
masz gorączkę
a palce zaczynają ci się złocić
midasie
przegrywasz z tytoniem
jak nuggets z suns w zeszłą
sobotę
skaczesz dalej przez gumę
grasz w klasy na dziedzińcu
skaczesz dalej i wyżej niż ten
który cuda potrafi zdziałać
w pozycji leżącej
uda masz ciepłe i ciekłe
midasie
plujesz mi w ucho dwutlenkiem
tej nocy wyschniemy na słońcu
tej nocy
przesiani przez zbyt wielkie sito
wpadniemy na powrót do klondike
cenni i brudni jak samonoworodki
zwiń szluga i rozwiń dialog
ajschylosie
pozwól chórowi ptaków
zniknąć za horyzontem
razem ze słońcem
jak żywej reklamie
BA
NA
ŁU
kątem oka zarejestrowałem
uwiąd flagi na maszcie
okiem bez wyrazu
chwytałem szczegóły szczególiki
w męskich toaletach oglądałem fiuty
trzepotały jak ryby wyciągnięte z wody
na dworze trwał najgorętszy dzień lata
gdy nagły deszcz wywołał poruszenie wśród budynków
wydało mi się niepodważalne
że deszcz się wypada bo
nie wypada wciąż padać i
padać
wydaje mi się niepodważalne
że za dwadzieścia lat
nawciągany pandemiczny gnojek
powie gnojkowi postpandemicznemu
że jest chuj a nie zawodnik
deszcz na dworze będzie padał jak zawsze
ich nawciągana efelem będzie nawciągana jak
zawsze
że jesteś paradoksem.
nie jesteś, kreatorze.
koniec zimy, wiosna
może wybuchem połączyć nas z resztą?
zresztą
namaste
wstałeś dzisiaj trochę jaśniej
trochę śmielej
jak złoty jaszczur
mrugnąłeś złotym oczkiem
a teraz, zgrywusie, motasz nam cień
shame on you, ja
w twoim wieku byłem młodszy
stworzony z kwaśnych
transcendentych klimatów bynajmniej
nie dzięki hiperinflacji galaktyk
obydwaj zdobywamy frazy z partyzanta
bo jak się dłużej zastanowić
to nie ma o czym mówić. pamiętaj
chętnie pójdę w twoją stronę
gdy nie będzie już innych stron
Ilustracja: Patryk Kosenda
Szymon Domański (ur. 20.01.1997 r.) – z pochodzenia Nowodworzanin, z zamiłowania Warszawiak. Z zawodu nikt ważny. Człowiek na pół gwizdka. Brak wygranej w konkursach poetyckich całkiem logicznie tłumaczy tym, że w żadnym nie startował. Do tej pory publikował w “Akancie”, “Stonerze Polskim”, “Obszarach Przepisanych”, na stronie Wydawnictwa J oraz na łamach nowego “Projektu Poetyckiego”. Trochę panoszy się w redakcji tego ostatniego. Pracuje nad drugą książką poetycką, która powinna ukazać się w 2021 roku. Można go znaleźć na instagramie pod nazwą: hey.joe.s.burrougs.
Patryk Kosenda – współtato “Stonki”. Po prostu chciał przykolażyć gigantycznych kacprów.