Z pewną taką nieśmiałością. Esej o profanacji i płynach ustrojowych

Odsłonić głębię intymności fizjologii

Równo trzydzieści lat temu zapadła decyzja o niewystawianiu w Polsce fotografii Andreasa Serrano, zatytułowanej „Piss Christ”. W 1994 roku w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie można było obejrzeć inne prace Serrano, w tym te, do których wykonania artysta wykorzystał płyny fizjologiczne: spermę, mocz, krew, mleko. Jednak pomimo starań kuratorki wystawy Milady Ślizińskiej ówczesny dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej Wojciech Krukowski nie dopuścił do wystawienia najsłynniejszego „Piss Christ”.

Piss Christ” to zdjęcie plastikowego krzyża na złocisto-pomarańczowym tle, które przywodzi na myśl łunę ognia, albo zachód słońca. Aby uzyskać ten efekt Serrano zanurzył  krucyfiks w słoiku z własnym moczem. Jeśli intencje artysty mają jakiekolwiek znaczenie w odbiorze dzieła, nie był to zamierzenie obrazoburczy gest. Sam Serrano jest człowiekiem wierzącym i był zaskoczony poruszeniem jakie wywołał “Piss Christ”[1].Ta fotografia jest zwyczajnie piękna. Zanurzenie Chrystusa we własnym płynie ustrojowym wydaje się być czułym, osobistym gestem, w którym odsłania się głęboką intymność własnej fizjologii. Zgodnie z kultowym dwudziestowiecznym hasłem, głoszącym, że to co prywatne jest polityczne, fotografia Serrano jest w swojej istocie także emancypacyjnym gestem politycznym. „Piss Christ” nie powinien obrażać niczyich uczuć religijnych, obnaża on raczej i atakuje aparat władzy, czego dokonuje nie poprzez proste przechwycenie symbolu religijnego i dystrybuowanie go na własnych warunkach, lecz poprzez nieco bardziej złożony proces profanacji, którego wywrotowy potencjał polega na przekroczeniu granic między istniejącymi formami podziału.

Społeczeństwo bezklasowe nie jest społeczeństwem, które unicestwiło i wymazało z pamięci wszelkie podziały klasowe, to raczej społeczeństwo, które zdołało unieszkodliwić mechanizmy odpowiedzialne za te podziały, wynalazło dla nich nowe zastosowanie[2]

to słowa Giorgio Agambena z eseju “Pochwała profanacji”, które stanowią rodzaj podsumowania, rozważań nad prowokującym do myślenia stwierdzeniem Italo Calvino, że kał jest takim samym ludzkim wytworem jak inne, jedyna różnica polega na tym, że nikt nie stworzył historii produkcji kału. Defekacja nabrałaby wywrotowego potencjału politycznego nie poprzez czerpanie jakiegoś rodzaju perwersyjnej przyjemność na poziomie jednostkowym[3], lecz poprzez nadanie jej kolektywnego charakteru, co doprowadziłoby do zatarcia podziałów na to, co przynależne naturze i to co przynależne kulturze, to, co prywatne i to, co publiczne, to co jednostkowe i to co społeczne.

Kał i defekację, trzeba tu traktować jako rodzaj symbolu, to symbol tego, co zostało oddzielone i może zostać przywrócone wspólnemu użytkowaniu[4]. Ten sam wywrotowy charakter musi mieć sztuka, która w jakiś sposób wykorzystuje inne substancje fizjologiczne, tak jak w przypadku „Piss Christ” Serrano użył własnego moczu. To właśnie w fizjologii, w ciele, dochodzi do pierwotnego i podstawowego podziału. Jak udowodnił Norbert Elias w naszej kulturze od pewnego momentu procesy fizjologiczne, a zwłaszcza wydalanie substancji z ciała, muszą zostać ukryte. Ukryte nie tylko dosłownie poprzez różnego rodzaju tabu i zakazy, ale także poprzez język. Te procesy zakrywania są związane z kształtowaniem się norm- narzucanych i sankcjonowanych przez aparat władzy.

Kształtowanie normy musi się odbywać poprzez rozdzielenie tego, co nienormatywne, czyli powinno zostać zakryte czy zakazane. Serrano zanurzył krzyż w słoiku z własnym moczem i uwiecznił ten widok za pomocą fotografii. Myślę, że żeby zrozumieć w pełni wywrotowość tego rodzaju gestów, warto zwrócić uwagę na, to jak w wspomnianym  już wcześniej eseju Agambena definiuje się różnicę pomiędzy profanacją a sekularyzacją.

Sekularyzacja jest w pewnym sensie przeciwieństwem profanacji, gdyż ma polegać na zastąpieniu symboli religijnych (ściślej władzy religii przez nie się manifestującej) poprzez świeckie symbole władzy państwa[5], więc jako taka nie posiada w sobie, żadnego potencjału emancypacyjnego. Należy jednak pamiętać, że władze związana z religią i władze związana z aparatem państwowym nigdy nie były całkiem rozdzielne, dlatego Serrano zanurzając krzyż w moczu zwraca się po prostu przeciwko uciskowi władzy, który na bardzo podstawowym poziomie działa poprzez rozdzielenie tego co czyste i brudne, dozwolone i zakazane, święte i grzeszne…, czyli profanuje, ponieważ nie tylko uświadamia istnienie podziałów, ale też możliwość ich zatarcia, zawieszenia czy wręcz unicestwienia.

Joanna Krakowska w książce “Odmieńcza rewolucja. Performance na cudzej ziemi”zauważa, że substancje fizjologiczne, użyte w sztuce kojarzą się albo z kobiecą cielesnością, albo z męską homoseksualnością[6] i dlatego wzbudzają silne (zwykle negatywne) emocje. W patriarchalnym świecie kobieca cielesność oraz homoseksualność zostały rozdzielone od tego co jest pożądaną normą, uznane za negatywne i jako takie powinny pozostać ukryte, więc pozbawione swojego polityczno-publicznego wymiaru. „Piss Christ” w pewnym sensie jest pracą rewolucyjną, Serrano utopił aparat władzy, zanurzając go w intymności fizjologii, przez co wywrócił m.in. opozycję tego, co odsłonięte (po to by obserwować innych) i tego, co musi pozostać ukryte. Takie zanurzenie, skupienie na fizjologii zawiesza stosunki władzy i stwarza przestrzeń do przemyślenia ich na nowo.

Z pewną taką nieśmiałością

Uważam, że sztuka, w której wykorzystuje się krew menstruacyjną jest obdarzona dużym potencjałem politycznym, a na pewno już jest warta uwagi. W samej warstwie językowej istnieje wiele eufemizmów, które świadczą o dystansowaniu się od menstruacji i dyskomforcie samego mówienia o niej- „te dni”, „kobieca dolegliwość”, „kobiece sprawy”, „klątwa Ewy”, czy nawet skomplikowane, metaforyczne wyrażenia, niemające nic wspólnego z ekonomią języka jak „czerwony mercedes zajechał pod dom”. Reklamy podpasek i tamponów nigdy nie pokazują krwi menstruacyjnej. Firma Always używa niebieskiego płynu, aby pokazać chłonność środków higienicznych. Ten niebieski płyn nie reprezentuje krwi i nie sprowadza jej do neutralnej emocjonalnie substancji w stanie ciekłym, która podlegając prawom fizyki jest wchłaniana, lecz jedynie powtarza i potwierdza konieczność jej ukrycia.

Pierwsza polska reklama podpasek (właśnie firmy Always) była emitowana w 1991 roku i wzbudziła wiele emocji i pytań o właściwość poruszania „tego tematu” w przestrzeni publicznej. W owej reklamie widzimy twarz Anny Patrycy na tle okna, za którym widać zieleń, jest to dość intymne ujęcie, które przywodzi na myśl odbywającą się w przestrzeni domowej rozmowę z przyjaciółką lub kobietą z rodziny. Anna Patrycy mówi, że sięgnęła po podpaski „z pewną taką nieśmiałością”. Zdanie to szybko weszło do języka potocznego i zaczęło żyć swoim własnym życiem, do tego stopnia, że podczas jednego z wystąpień w sejmie użył go Lech Wałęsa.

Karolina Korwin-Piotrowska w książce “Ćwiartka Raz”pisze wręcz o rewolucji obyczajowej lat 90 rozpoczętej w Polsce przez reklamę Always z Anną Patrycy. Jedyny potencjał rewolucyjny (i najwidoczniej wystarczający) tej reklamy polega moim zdaniem jedynie na poruszeniu w przestrzeni publicznej tematu utożsamianego dotychczas mocno i wyłącznie z przestrzenią prywatną. Nie należy zapominać, że jest to reklama, a lata 90 to w Polsce początek wolnego rynku i kapitalizmu, więc jeśli reklama Always emancypuje to tylko fałszywie i przewrotnie w celu powołanie nowych podmiotów, których potrzeby mogą być zaspokajane i podsycane poprzez produkt dostępny na rynku. Nie chciałabym przez to napisać, że ta reklama jest pozbawiona pewnej sprawczości, gdyż było wręcz przeciwnie, jedynak ze względu na swój komercyjny charakter, raczej nie mogła posiadać wywrotowej mocy, którą dostrzegam w sztuce menstruacyjnej artystek, które warto wymienić choćby tylko z imienia i nazwiska, są to: Judy Chicago, Mako Idemitsu, Catherine Elwes, Kiki Smith, Vanessa Tiegs, Ingrid Berthone-Moine, Lani Beloso, Maria Eugenia Matricardi, Carina Ubeda, Poppy Jackson, Rupi Kaur, Sarah Levy, Bee Hughes.

Ugenderowienie prehistorii jako naukowego mitu o początku społeczeństwa

Krew menstruacyjna jest objęta wyjątkowo silnym tabu kulturowym. Etnografowie i etnolożki, antropologowie i antropolożki stworzyli obszerną literaturę przedmiotu opisującą istniejący w wielu kulturach obyczaj zamykania menstruacyjnych kobiet w chatach, w których miały przebywać odizolowane od reszty społeczności. Powstało wiele hipotez, mających, wytłumaczyć ten cel tego obyczaju. James Frazer uważał, że za zwyczajem tym stoi myślenie magiczne, które widzi w menstruującej zagrożenie, jest ona nieczysta i mogłaby przetransmitować nieczystość na ziemię i niebo poprzez kontakt ze światem poza chatą. Istnieją też bardziej pragmatyczne (jakkolwiek jednak bezsensowne) hipotezy według, których krew menstruacyjna miałaby wabić dzikie zwierzęta. Nieważne jakie wytłumaczenie tego obyczaju przyjmiemy, jego najwłaściwszy sens pozostaje wciąż na wierzchu- krew menstruacyjna i kobieca cielesność powinny pozostać ukryte, co znaczy być poza tym, co publiczne i polityczne.

Zmarła dwa lata temu Barabara Ehrenreich to amerykańska marksistowska feministka, aktywistka i publicystka, autorka m.in. książki “Rytuały krwi. Źródła i historia naszej namiętności do wojny”, w której wysnuwa hipotezę, że menstruacja nie musiała być zawsze związana ze wstydem i ukrywana, kiedyś, w społeczeństwie przed patriarchalnym mogła być istotnym wydarzeniem polityczno-religijnym.

Do książki Ehrenreich należy podejść ze sporą dozą ostrożności, jej tezy i hipotezy są często niepoparte niczym lub jedynie w niewielkim stopniu poparte materiałem archeologicznym czy opisami etnograficznymi, jednak czasy, o których pisze są tak odległe, że właściwie można o nich tylko snuć fantazje, ewentualnie pretendujące do bycia zobiektywizowanym naukowym opisem. Współcześnie dostrzega się, że popularne niegdyś prace z pogranicza antropologii i psychologii ewolucyjnej pokroju “Hipotezy łowcy” Roberta Ardray’a odzwierciedlają i rzutują na przeszłość to, co wydaje się „naturalnym” i „niepodważalnym” z punktu widzenia autora: na przykład podział pracy ze względu na role genderowe. Według hipotezy myślistwa mężczyźni mieli chodzić na łowy, a kobiety w tym czasie opiekować się potomstwem w miejscu zamieszkania. Przypomina to realia amerykańskiej klasy średniej w drugiej połowie XX wieku, zamieszkującej przedmieścia, czyli środowiska, z którego wywodzili się autorzy hipotezy łowieckiej/myśliwskiej[7].

To jak wyobrażamy sobie początek człowieka dużo mówi o społeczeństwie i kulturze w jakiej żyjemy. Donna Haraway brawurowo zauważyła, że myślistwo, rozumiane jako męska działalność, nie mogło być jednym motorem napędowym rozwoju człowieka[8]. Myślę, że to co pisze o prehistorii Barbara Ehrenreich jest tak samo (nie)uzasadnione jak inne bardziej, czy mniej patriarchalne wyobrażenia dotyczące zamierzchłej przeszłości człowieka.

 Ehrenreich dowartościowuje rolę kobiety w życiu publicznym i politycznym wspólnoty poprzez zwrócenie uwagi na możliwe znaczenie krwi menstruacyjnej w kształtującym się myśleniu religijnym i politycznym. Antropolożka Nancy Jay zauważa, że krwi związanej z działalnością mężczyzn- wojną i składaniem ofiar nadaje się zbawczą moc, podczas gdy krew kobiet uznaje się za niebezpieczną i nieczystą[9]. Ehrenreich uważa, że nie zawsze musiało tak być. W paleolicie nie znano papieru czy płótna, a wędrowny tryb życia, uniemożliwiał menstruującym kobietom przebywanie w odosobnieniu, co oznacza, że krew menstruacyjna nie mogła być ukrywana tak jak współcześnie. Biorąc również pod uwagę skłonność do synchronizacji okresów (która została obszernie opisana i udokumentowana w literaturze medycznej) i to, że cykl menstruacyjny kobiety w znacznym stopniu pokrywa się z fazami księżyca, a dawni ludzie wręcz obsesyjnie obserwowali ciała niebieskie, nie tak trudno jest wyobrazić sobie, że zbiorowa menstruacja, mogła być wydarzeniem publicznym, a być może nawet świętem[10].

Linearne znaki wyryte przez ludzi paleolitu na wielu zwierzęcych kłach i kościach interpretowano jako zapis cyklu księżycowego. Równie dobrze mogły stanowić zapis kobiecego cyklu miesiączkowego (…) Ludziom, którzy nie mogli się odwołać do koncepcji „naukowego wyjaśnienia” mogło się zdawać, że kobiece cykle kontrolują Księżyc lub, że boska obecność odzwierciedlająca się w Księżycu przejawia się też w ciałach kobiet.[11]

 Synchroniczne wydalanie krwi menstruacyjnej musiało być też w pewnym stopniu czymś budzącym niepokój, być może nawet strach. Ehrenrich podejrzewa, że zakrwawione usta, będące analogią do zakrwawionych warg sromowych, mogły być uniwersalnym symbolem przemocy (a przemoc jest sprawcza) na długo przed tym jak tą rolę przejął penis-broń. Dalej amerykańska marksistka analizuje znaczenie drapieżnych, krwiopijczych bogiń takich jak Kali, Durgha, Asztarte, Kybele, Sekmet, czy Innana, które nie są dobrotliwymi boginiami-matkami, bóstwami ziemi i płodności, lecz przerażającymi niszczycielkami żądnymi ofiar. Wydaje mi się, że hipoteza Ehrenreich (jakkolwiek jednak niedorzeczna) jest dużo bardziej rewolucyjna niż hipoteza matriarchatu, stworzona w 1861 roku przez Johanna Jakoba Bechofena, a następnie kontynuowana m.in. przez Roberta Gravesa autora “Białej bogini”. Według hipotezy matriarchatu przed nastaniem patriarchatu miał istnieć system społeczny i religijny, w którym centralną rolę stanowiła kobieta. Hipotezę tą popierano głównie odnalezionymi, licznymi figurkami z okresu prehistorii, które przedstawiały kobietę z obfitym biustem i łonem. Kobieta miałaby mieć centralną rolę dzięki mocą rozrodczym, a religia, którą wyznawano byłaby w dużej mierze kultem płodności.

Hipoteza krwi Ehrenreich jest moim zdaniem obdarzona większym potencjałem emancypacyjnym, gdyż nie odbiera kobietą cech, które jak zauważyła Kate Millet, w patriarchacie są przypisywane mężczyzną: agresji i zdolności do przemocy. W mataforze zakrwawionych ust kobiety stają się sprawcze, podczas gdy hipoteza matriarchatu skupia się głównie na fetyszyzowaniu płodności i czyni z kobiety-bogini jedynie dobrotliwą opiekunkę ogniska domowego.

Nadać publiczne znaczenie menstruacji

Nadać publiczne znaczenie menstruacji, ale nie z „pewną taką nieśmiałością”, jest politycznym projektem i wyzwaniem, którego podjęły się dwudziestowieczne artystki. Stawką tutaj zdaje się zwrócenie kobiecie jej cielesności, a być może wręcz pozbycie się wstydu i dyskomfortu związanego z menstruacją, co musi być bardzo emancypującym gestem, wiążącym się z sprawczością w kwestii zarządzania własną płodnością. Niechęć wobec płynów ustrojowych i fizjologicznych jest związana ze wspomnianym rozłamem dokonującym się na poziomie ciała. Myślę, że afirmacja krwi menstruacyjnej jest afirmacją ciała kobiety, uznaniem go za nie gorsze i nie słabsze niż ciało mężczyzny.

Za matronkę sztuki menstruacyjnej można uznać Judy Chicago, która w wczesnych latach ‘70 stworzyła dwie prace „Menstruation Bathroom” i „Red Flag”. Obie prace są raczej proste w odbiorze i ten brak wieloznaczności, stanowi na ich sile odbioru, one łamią wielowieczne tabu poruszenia tematu menstruacji. „Menstruation Bathroom” to artystyczna instalacja, ukazująca prostą, białą łazienkę, która byłaby czystą, przestrzenią użytkowania, gdyby nie piętrzące się na odsłoniętej półce środki higieniczne, liczne opakowania podpasek i tamponów, ponadto na podłodze leżą już zużyte tampony, a na sznurku do prania zostały powieszone zakrwawione podpaski. „Menstruation Bathroom” celowo była nastawiona na efekt szoku, ciekawie gra na opozycji między tym, co odsłonięte i zakryte.

„Red Flag” jest pracą o podobnym przekazie- menstruacja istnieje. To fotolitografia ukazująca usuwanie tamponu. Symbolicznie zadziwiającym jest fakt, że część odbiorców nie wiedziała, co zostało przedstawione i uważało, że praca przedstawia zakrwawionego penisa. Pracy Judy Chicago są nastawione na konkretną cyrkulację afektów i efekt szoku. Trzeba zrozumieć zdziwienie jakie musiały wywoływać w latach ‘70, będąc wystawiane w przestrzeni muzealnej. Instytucja muzeum sztuki przyzwyczaiła zwiedzających do oglądania kobiecej cielesności w najbardziej wyidealizowanych odsłonach, sprawiających zwykle, że kobiece ciało, właściwie przestawało być ciałem, czyli tym czego używa się do doświadczania świata, a stawało się czymś zagarniętym przez pozbawioną wymiaru fizyczności i użyteczności projekcją idei lub pustą przestrzenią do odzwierciedlania fantazji patrzącego.

Afirmacja krwi menstruacyjnej dokonująca się w sztuce jest profanacją w znaczeniu ściśle agambenowskim. Agamben jako znawca prawa rzymskiego przypomina pierwotne znaczenie tego słowa.

   profanować było (…) ponownym przekazaniem ich ludziom do swobodnego użytku. Wielki jurysta Trebatius pisał: „W sensie dosłownym sprofanowane są rzeczy, które ze świętych lub religijnych stały się na powrót własnością ludzi i przez nich są używane”.

  Rzeczy przywrócone wspólnemu użytkowaniu ludzi są czyste, sprofanowane, świeckie, wolne od „uświęconych” określeń. Samo użytkowanie nie jest tutaj jednak czymś naturalnym, stanem pierwotnym , osiąga się je dopiero poprzez profanację. Jak widać „użycie” i „profanację” łączy szczególna więź[12].

               Profanacja jest więc figurą pochodzącą z prawa rzymskiego, „profanować” oznacza odebrać ze sfery sacrum i przywrócić do ludzkiego użytkowania. Oczywiście „profanować” musi oznaczać współcześnie coś innego niż oznaczało w starożytności, skoro posiadamy inną koncepcję władzy niż starożytni. Obecnie mówi się często o „profanacji symboli narodowych”, co możliwe jest tylko i wyłącznie w sekularyzowanym społeczeństwie, dążących do rozdziału władzy kształtującej się wokół aparatu państwowego od tej związanej z religią, co często jest związane również z osłabieniem tej drugiej z władz. Dla starożytnych Rzymian ten rodzaj rozróżnienia na władzę państwową i religijną nie mógł być wcale tak oczywisty, biorąc pod uwagę, że w różnych okresach Rzymu władca pełnił rozmaite publiczne funkcje religijne. Wydaje mi się, że dlatego właśnie „profanacja” została zdefiniowana z uwzględnieniem władzy jaką wywiera wpływ na ludziach poprzez figurę sacrum. Współcześnie „profanować” powinno oznaczać odbierać coś wymiarowi władzy (sacrum lub świeckiej) i przywracać możliwości ogólnego użytkowania.

            Przeciw jakiej władzy jest zatem sztuka, która wykorzystuje krew menstruacyjną? Przeciwko władzy patriarchatu, która nie jest oczywiście nigdy oddzielna od władzy państwowej i religijnej. W tym przypadku „profanować” oznacza przywrócić kobietom ich cielesność, zagarniętą przez różne dyskursy w tym m.in. dyskurs czystości, moralności, seksualności, przyzwoitości… Są to dyskursy, które zostały sformułowane wokół szeroko rozumianego aparatu władzy. W tego rodzaju artystycznych działaniach kobiety odzyskują dla siebie samych swoje własne ciała, które chcą użytkować, nie będąc skrępowanymi różnego rodzaju zakazami czy nakazami.

Carolleee Schneeman stworzyła swój „Menstruacyjny pamiętnik” („Blood Work Diary”, 1971), układając obok siebie chustki, pokryte krwią, z których każda z nich oznacza kolejny dzień cyklu. Catherin Elwes zdecydowała się w 1979 roku na dwa performance podczas których krwawiła na oczach publiki, ubrana na biało, by zwiększyć widoczność procesu, publicznie menstruowała również Poppy Jackson, która w 2014 stała zupełnie naga przez siedem godzin, podczas których publiczność mogła obserwować krew spływającą po jej nogach. Tego rodzaju gesty artystyczne są skuteczne w swojej prostocie, moim zdaniem są pełnym spełnieniem hasła, że to co prywatne jest polityczne. Menstruacja pozostająca w strefie strzeżonej intymności, zostaje ukazany w sferze publicznej, co jest działaniem nastawionym na konkretną cyrkulację afektów i efekt szoku, związanym z tym, że coś się p r o f a n u j e.

 Nie chciałabym generalizować i uogólniać działań artystek posługujących się krwią menstruacyjną, gdyż są to kobiety zwykle działające od siebie niezależnie i w różnych okresach czasowych, jednak ze względu na stworzoną przeze mnie powyżej linię interpretacyjną, dostrzegam dwa bieguny znaczeniowe, wokół których formułuje się odbiór tego rodzaju działań artystycznych. Te bieguny są rzecz jasna bardzo umowne, co ważne nie wykluczają się, a wprost przeciwnie – ich znaczenie formułuje się dopiero na skutek napięcia, w którym one ciągle ze sobą pozostają. Pierwszy biegun jest prywatnym,drugi polityczny.

Bliższa prywatnego bieguna byłaby na przykład praca Jen Lewis „Beauty in Blood” (2012), która jest wyrazem pragnienia uczynienia z krwi menstruacyjnej nie odpadku lecz czegoś pięknego. Jest to również wyraz pragnienia kontaktu z własną krwią menstruacyjną, którego nie można rozumieć jako coś perwersyjnego, lecz raczej jako pragnienie poznania siebie. Praca Jen Lewis kojarzy mi się mocno z wierszem Katji Gorecan „Hana i krew menstruacyjna”, w którym bohaterka liryczna wspomina jak powiedziała swojemu byłemu chłopakowi o tym, co robi w ukryciu, jak wącha i próbuje swojej krwi menstruacyjnej. On uznał to za zdemoralizowane, obrzydliwe, a przede wszystkim niekobiece. Jest to odpowiedź, która z jednej strony wydaje się odpowiedzią, której można byłoby się spodziewać, a z drugiej strony jednak zadziwia. Zadziwia to, że ocenia jej zachowanie jako niekobiece i to słowo niekobiecejest paradoksem, otwierającym wiersz na demaskowania przemocy języka patriarchatu. Bohaterka liryczna stwierdza, że z nadejściem pierwszej miesiączki, stała się kobietą[13], jednak wąchanie krwi menstruacyjnej jest czymś niekobiecym, bo kobieta zostaje uwikłana w dyskurs czystości, który jest opresyjny i zakłada, że nie powinna być świadoma swojego ciała i seksualności, powinna być w pewien sposób wyizolowana od niego.

Obsesyjnym tematem „Cierpień młodej Hany” jest kobieca cielesność, której bohaterka liryczna zarazem pragnie i się jej boi jako, że ma świadomość, że kobietą można się stać tylko poprzez przypisane jej role społeczne[14]. Kontakt z krwią menstruacyjną staje się w tego rodzaju działaniach czymś emancypującym i rozsadzającym od środka społeczne oczekiwania dotyczące kobiet poprzez ukazanie ich wewnętrznych sprzeczności.

 Drugi, polityczny biegun widzę najbardziej wyraźnie w pracy Carin Ubedy, która z kolei silnie kojarzy mi się z tym, co Agamben i Calvino napisali o defekacji jako możliwym, a jeszcze nie spełnionym projekcie politycznym. Do swojej instalacji, wystawionej w 2013 roku w chilijskim mieście Quilliota, Ubeda wykorzystała własną krew menstruacyjną, którą gromadziła przez pięć lat. Powiesiła na sznurkach gnijące jabłka i pokryte krwią białe szmatki, którym towarzyszyły podpisy: „Produkcja”, „Wyrzucać”, „Zniszczone”. Wydaje mi się, że tym samym Ubeda uzyskuje coś odpowiadającego temu, co osiąga Calvino, pisząc, że kał jest wytworem ludzkim, tylko nikt jeszcze nie stworzył historii jego produkcji.

Pokrewieństwo gestu Ubedy i Calvino wydaje mi się odpowiadać pokrewieństwu pierwotnych celów komunizmu i radykalnego feminizmu. Komunizm pragnął bezklasowego egalitarnego społeczeństwa, które miało nastąpić na drodze wywłaszczenia środków produkcji, natomiast radykalny feminizm dodaje, że w takim społeczeństwie musi nastąpić zmiana konfiguracji stosunków genderowych, która również implikowałaby uznanie różnic płciowych. To czego pragnęły radykalne feministki, to nie tylko koniec alienacji pracy, ale także koniec alienacji ciała. Ich utopia była utopią rewolucji seksualności, która doprowadziłaby do całkowitego zatarcia granic pomiędzy tym co prywatne i publiczne.


Bibliografia

  1. Agamben Giorgio, Pochwała profanacji, tłum.  M. Kwaterko, Warszawa 2006 
  2. Andrews Nunes, The Creator of “Piss Christ” Photographs Trump, Torture and a Killer Clown, [online], https://www.vice.com/en/article/trump-torture-and-a-killer-clown-inside-provocateur-andres-serranos-latest-exhibition/, [dostęp: 2017]
  3. Dąbrowski Tadeusz, Katja Gorecan- Europejski Poeta Wolności, [online], https://europejskipoetawolnosci.pl/versopolis/versopolis-2017/katja-gorecan/ [dostęp: 2017]
  4. Ehrenreich Barbara, Rytuały krwi: źródła i historia naszej namiętności do wojny,  tłum. P. Kołyszko, Warszawa 2023
  5. Gorecan Katja, Hana i krew menstruacyjna w Cierpienia Młodej Hany, tłum.M. Biedrzycki, Kraków 2018
  6. Krakowska Joanna, Odmieńcza rewolucja. Performance na cudzej ziemi, Kraków 2021


[1] N. Andrews, The Creator of “Piss Christ” Photographs Trump, Torture and a Killer Clown, [online], https://www.vice.com/en/article/trump-torture-and-a-killer-clown-inside-provocateur-andres-serranos-latest-exhibition/, [dostęp: 2017]

[2]  G. Agamben, Pochwała profanacji, tłum.  M. Kwaterko, Warszawa 2006  s. 110

[3] Tak uważa Agamben, myślę jednak, że czerpanie przyjemności z defekacji byłoby bliskie lub tożsame z pojęciem zboczonego seksu (deviant sex), którego używa Michael Foucault. Ciekawie wypada porównanie tej myśli z artykułem K. Pacewicza „Zboczony seks jako bioopór między Foucaultem a Agambenem”, w którym to Pacewicz udowodnił, że poprzez przyjrzenie się temu, co Foucault i Agamben różnie definiują jako „zboczone seks” widać najbardziej wyraźnie różnice w paradygmatach biopolitycznych według tych dwóch filozofów.

 zob. K .Pacewicz, Zboczony seks jako bioopór. Między Foucaultem a Agambenem.[online] ‹www.przegladsocjologiijakosciowej.org› [dostęp: 2016]

[4] G. Agamben, Pochwała profanacji, tłum. M. Kwaterko, Warszawa 2006 s. 110

[5] Op. cit, Agamben, Tamże, s. 98

[6]  J. Krakowska, Odmieńcza rewolucja. Performance na cudzej ziemi, Kraków 2021, s. 224

[7] B. Ehrenreich, Rytuały krwi: źródła i historia naszej namiętności do wojny,  tłum. P. Kołyszko, Warszawa 2023, s. 55

[8]  Tamże, s. 55

[9] Tamże s. 137

[10]  Tamże, s. 144

[11] Tamże, s. 137

[12] Op. Cit. G. Agamben, s. 93-94

[13] K. Gorecan, Hana i krew menstruacyjna w Cierpienia Młodej Hany, tłum. M. Biedrzycki, Kraków 2018

[14] Zob. T. Dąbrowski, Katja Gorecan- Europejski Poeta Wolności, [online], https://europejskipoetawolnosci.pl/versopolis/versopolis-2017/katja-gorecan/ [dostęp: 2017]

Ilustracja: Immersion (Piss Christ), fotografia Andresa Serrano, 1987, © Andres Serrano


Zula Bober (2002) – kulturoznawczyni, antropolożka. Interesuje się wszelakimi formami oporu, niedawno obroniła pracę licencjacką o publicznych dyskursach seksualności związanych z kryzysem AIDS i politycznie zaangażowanej sztuce ulicznej. Trochę pisze tego i owego, dużo się włóczy i przemieszcza autostopem.