Wiersz i proza poetycka

Michał Mytnik | Opublikowano w: #5, literatura

Jungle

1.
Nie przeplewię tego bluszczu agresją,
pozwolę mu rosnąć póki stać mnie na oddech.
mówię językami krain, które już zaszły.
Mam imię boga jak kauczuk, a gdy sieję
ciemne wody dżungli, żuję liście koki.

2.
Po dłoniach spływa czerwona Amazonia,
pomyl zmysły mi, widzę rdzenia drzew,
zaschłe plemię wymaże ci węch, powiesi
dotyk na gałąź. Święcić dzień śnięty –
siedzę na wschodach, planuję rzeź

3.
jak kilka otwarć przez ciemię, przesyt,
bo w wodzie kran i rdza to nowa karma.
to nowy ja, gdy muszę stukać się z syfem.
to psuje jutro jak krawat, swąd much
to zrywam koszule jak jedwab.

4.
Tani sens, spory koszt, z magii robią mig
jak wschody, których nie mogę wysiedzieć.
Idę w ślinę ze śmiercią, szamani gotują
lustra jak głupiutką legendę o speed’zie.
Pobrałem wtedy ziele, poszedłem spać.

5.
Rytuał to zwykle jest język pod dym,
słowo przeciw słowu – jestem za i przed.
Przeszłość to martwota której kradnę drink,
biorę na bok jak anagram do nazwisk.
Do snu układam tarota z simów.

Dzieci Śmieci

VI

Czasami skupiam jaźń w garść. Ściślej zawijam w sreberko -jowialnie- wsuwam w poliester przetartej malinami bluzy. Słyszę, jak ciało rozbija się po mieszkaniu. Chowając się przed patrzeniem na okieneczka oka i przedsioneczki komór, co przeżarły się skrzepem. Się odkształca podłogi jak się tylko umie, a czasem tygodniami. Noc kłamie nas we wróżbach. Zgrzytnie przestawia litery prawa, które już kiedyś schowaliśmy w plecak. Dobrze słyszałaś, że mam planty na zaszłość. Na łące się powtarzało: Wir sind nich wir, ale z czymś jest inaczej. Z. tworzy relacje, w których paradygmat utkany jest z blendy. Staram się Ciebie słuchać, ale w rozmowę wpierdala się Przester.

XIII

Moja chora na zmysły ciotka bawi się poligamicznym dzwonkiem i przegląda zdjęcia, na których mój dziadzia pozuje w mundurze armii zza rzeki. Podobno byli ze Zgrzytem na jednym oddziale i to mnie serio wkurwia. Ona pamięta, jak jechali miastem, a na billboardzie Anna Smokes kontroluje wpływy na lifestyle dywagacji zagrzebanych w grzebieniach łysoli. Nie lubię, gdy opowiada, jak to się urodziłem w przedkoszulku. Dziadek zawsze wtedy spluwał do kawy. I’m just a little bit depressed. Ćwierć życia spierdalam z miejsca zdarzenia, napotykając się przy tym na kolejne spoiwa wspomnień. Kolejnego wieczoru kolejny Zgrzyt przeciążył kolejną Brendę. Ta sytuacja zaczyna się niepokoić i się jąkać i się po-po-powtarzać. Po zeszłomiesięcznych upałach śmietniki zaczęły oddychać beztlenowo i może już tak pozostać.

XVI

Mieszaliśmy beton ze słońcem albo farby z zapalniczką, już słabo pamiętam, bo budziłem się w kocach z cukrową sodą i liofilizowanym bananem, jak ostatni debil. Ten wieczór jest jak tarcza bez wskazówek, wsypałem jeszcze magnes – tak bardzo chcę na północ, gdzie w ustach wiśnie a oczy w maliny jak strupiała krew spod luster osiedlowych sklepików, co odbijają sałaty jak ciemię wśród działu warzyw. Się zrobiło nazbyt fetorowo jak na koce i cukrową sodę z magnesem. Zapominam, że byłem wtedy dzieckiem i oswajałem się z faktem, że kradłem Tigery. Sałatka grecka, rzymska, paryska jak bagiet, co nas zwijała jak bletki, jak liście po festynie zapaleń. W TV Zenek Opowiadał, że zapalenie wyrostka w jungli oznacza śmierć. Śmierć w koszmarach z lustrami mówiła, że zapalenie jungli to coś na wyrost, że Zgred się [o to] wkurwi, poprzestawia rzeki [żarł wtedy brunche z peyotlem i naprawdę nie wiedział, co mówi], ale Zenek jest uczuciowym działaczem i potrafi wyczuć lęk spomiędzy pach, pod prysznicem, na ławce gości – słowem wszędzie.

Jak zdążyłeś już zauważyć, straciłem przyłożenie, jak ślizg po mydlinach na starej żwirowni, gdzie spalone zerkają radiolatarnie. Podroby ze zwolnień wciąż tam są, każą się kłaść, gromadzić powietrze specjalnie. Jest ciężko, bo gdy czuję fetor moczu, nerwowo zerkam, kto otwiera piwo, kto ma kwiaty w aluminium?

Ilustracja: Agata Jabłońska


Michał Mytnik (ur. 1997 roku w Tarnowie) – członek Gangu Jakubów. Poeta, freeganin, redaktor pisma „Rzyrador”. Debiutował w „Stonerze Polskim”, laureat 14. edycji Połowu Biura Literackiego. Je doughnuty, uczy chemii, jeździ na desce w Krakowie.