Urbex artbook. Dąbkiewicz & Zdunek – „Xiążęta”

Kto nie fantazjował o wpuszczeniu psychodelików do wody w swoim zakładzie pracy, niech pierwszy wrzuci kamień. Ile razy zresztą, przekraczając drzwi budynku, robiłaś szybki check, czy to się dzieje naprawdę, czy widzisz to, co widzisz i czy jesteś tym, kim jesteś? 

Sporo czasu upłynęło nim pojawił się tekst, parę miesięcy od uroczystego unboxingu książki Janusza Dąbkiewicza XX (Xiążęta), wydanej jeszcze wcześniej, bo w zeszłym roku, nakładem Fundacji Splot. Miesiącami odraczane wyzwanie, unikanie powiadomień na mesku, wymiękanie nad pierwszym zdaniem, nerwicowe wpychanie albumu pod łóżko, dlaczego? Książka zrobiła crash test mojemu doświadczeniu muzealnemu i sama nie wiem, co w tym zdarzeniu jest na tyle wartościowe, żeby się podzielić. 

Najważniejsze, może nawet kompletne przedstawienie książki miało miejsce podczas premiery, której zapis znajduje się na kanale YouTube Spółdzielni Ogniwo. Przesłuchanie niemal dwugodzinnej dyskusji z udziałem autora, profesora Mariana Wolskiego i dr Katarzyny Maniak, da Ci odpowiedź na wszystkie pytania, których jeszcze nie zadajesz. To jest ekstra w XXI wieku: nagranie z premiery książki opublikowane w internecie redukuje konieczność analizy treściowej, ikonograficzno-wizualnej i politycznej książki – Kaśka poprowadziła te wątki w sposób wzorowy, korzystając z obecności autora i wyciągając z niego maksimum czystej informacji. Dla tych, którzy lubią wiedzieć, o co chodzi, to źródło jest cenniejsze niż zapis moich osobistych wynurzeń.

Artbook, o którym mowa, jest dziełem zespołowym, czerpiącym z dobrych praktyk intermedialnej mimikry. Książka naśladuje autentyczny (ale full luksusowy), dobrze opracowany przewodnik muzealny, przygotowany z poszanowaniem zasad dostępności (wersja audio), wzorcowe uzupełnienie tripa dla wymagającego, gotowego na zaskoczenie widza. 

W skład zespołu odpowiedzialnego za powstanie Xiążąt wchodzą: autor fotografii, autor tekstu, odpowiedzialna za projekt graficzny, redaktor i redaktorka, autorzy udźwiękowienia. Ścieżka dźwiękowa książki jest dostępna w chmurze, można z niej korzystać niezależnie od albumu. W książce znajduje się kod QR i kotwice tekstowe do fragmentów utworu, który można również przeczytać w całości na papierze pakowym, za to w złocie. Całość zamyka (na guzik!) obwoluta w odcieniu pięknej, niejednoznacznej purpury, na której lśni przepięknym liternictwem tytuł. 

Mam obycie z krakowskim środowiskiem wernisażowym, dość naturalnie wchodzi mi brawurowy, teatralny megamonolog w którym coś brzmi Teatrem Starym i scenami, w których aktor biega bez gaci i mówi o Ojczyźnie. Jestem przyzwyczajona do nowych odczytań kanonicznych tekstów do tego stopnia, że nie wiem, co to znaczy tak naprawdę „stare odczytanie” i czy ono istnieje. Czasem tylko – i tak było w tym przypadku – pojawia się napięcie – czy pracując w narodowej instytucji kultury, o której mowa, mogę podjąć ten temat inaczej, niż muzealniczka niższego szczebla, pracowniczka sekcji komunikacji tejże instytucji. Czy powinnam oddać tekst do autoryzacji przełożonym? Czy posiadam specjalizację, która uprawnia mnie do komentowania zagadnienia? To trudny temat, na którego analizę być może nie jestem gotowa, chociaż był ze mną chyba od momentu, w którym dotarło do mnie, o czym jest ta książka i na co rzeczywiście się zgodziłam. 

Dopiero dłuższa chwila z Xiążętami pozwoliła mi złapać balans. Ok, dla mnie ta książka to papierek z trudnym, choć może wartościowym tripem: twórczy blok, przeżywanie muzeum jako miejsca (pracy), lękowe samobadanie (czemu czuję się jak przed zaliczeniem seminarium na historii sztuki?). Puste ściany jak świeże blizny, swędzą. 

Dla Ciebie nie musi tym być. Możesz jej użyć zupełnie rekreacyjnie, zrobić konceptualny urbex, przenosić się z przeszłości w przyszłość, nie wychodząc z domu. Możesz ją wziąć i przejść się po Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie (to miejsce istnieje naprawdę i jest w nim sporo do zobaczenia). Możesz jej nie wziąć, wejść do muzeum i patrzeć na ściany albo gabloty – za każdą z tych warstw stoi historia, ludzie i sporo kminy.

Jestem za zwiedzaniem muzeów inaczej. Za spacerami na rauszu, dobijaniem się chodzeniem na wystawy po całej przetańczonej nocy. Mam w głowie stare filmy, w których na wernisażach jarało się szlugi, nie naciskam! Zachęcam by się poszwędać, nie czytać podpisów, porysować, porobić zdjęcia (to Ty decydujesz, na co ustawiasz ostrość). 

Pogapić się na ładne przedmioty, polubić ich obecność w swoim otoczeniu – Xiążęta Dąbkiewicza są przedmiotem absolutnie ślicznym – okładka, obwoluta, odcienie, faktury. Manualna zabawa, związana z przygotowaniem się do czytania równolegle z odsłuchem ze Spotify – moduł przetestowany, linki działają. Możliwy odbiór kolektywny – do uwzględnienia w przypadku imprez i posiadów. Zdecydowanie polecam jako uzupełnienie biblioteki, dzięki dekoracyjnej oprawie może być też idealnym prezentem dla znajomych pracujących w kulturze, szczególnie krakowskiej. Mnogość odczytań i reakcji (choć nie zawsze muszą być to proste emocje) będzie najlepszą nagrodą za zabiegi poczynione, żeby książkę dostać.

Janusz Dąbkiewicz, Bartosz Zdunek, Xiążęta, Fundacja Splot. 2021

Ilustracja: Nefblam (Zuzanna Romańska)


Agata Jabłońska – solarpunk open source poetessa • profetka (specjalizacja: traumy) • część duszy zostawiła w Turnickim Parku Narodowym, możesz jej tam poszukać • czyta, pstryka, szyje, wchodzi na rzeczy i w projekty

Nefblam (Zuzanna Romańska) – urodzona w 2001 roku. Studentka II roku na Wydziale Malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zajmuje się malarstwem, rysunkiem, wideo, muzyką i poezją. Jej twórczość wiąże się z tematyką traumy i metaforycznego przejścia z ciemności do światła. Dużo śni i zbiera wspomnieniowe starocie.