Sen paradoksalny. Agata Puwalska – „Paranoia Bebop”

Agata Puwalska nie kazała długo czekać na swoją drugą książkę poetycką. Zaledwie rok po wydaniu debiutanckiej haki! poetka prezentuje czytelnikom tom Paranoia Bebop, będący jednocześnie naturalną kontynuacją wątków podniesionych w debiucie i gwałtownym zerwaniem z nimi. Warto przybliżyć więc sytuację poetycką, wobec której haka! pozostawia czytelnika – niekończących się potencjalnych scenariuszy, gwałtownych, nieskoordynowanych ruchów, przytłaczającej różnorodności. Jeśli więc wiersze z debiutanckiej książki markowały współcześnie zachodzące procesy, odbijały niepokoje człowieka obezwładnionego wszechwładzą hiperkapitalizmu., wyczerpanego przymusem nieustannej aktywności, najnowszy tom Puwalskiej można nazwać dystopijnym – to wizja przyszłości anihilującej gatunek. Nie oznacza to jednak, że rzeczywistość Paranoia Bebop pozbawiona jest wszelkich przejawów ludzkiej świadomości – jej elementy dryfują zawieszone w przestrzeni, zwiększając dystans między sobą. Rozpad podmiotu haki! wkracza więc w kolejną fazę – przestaje być jedynie procesem alienującym jednostkę od społeczeństwa, grupy – i zaczyna unieważniać integralność jaźni. Trudno w przypadku najnowszego tomu poetki mówić o podmiocie sensu stricto: to raczej zbiór przeczuć, kompulsywnych ruchów, odprysków osobowości, ale też zaprogramowanych mechanizmów, podzespołów, kawałków metalu, składający się na naprędce powołane do życia symulakrum – powracający na przestrzeni całego tomu cowboy bebop: statek kosmiczny z ludzką świadomością. Zderzenie jej z materią nieożywioną pozwala czytelnikowi odbyć posthumanistyczną podróż po świecie przedstawionym, którego wewnętrzna niespójność stanowi paradoksalnie jedyną zasadę nadrzędnie organizującą rzeczywistość.

Zbadanie podmiotu/przedmiotu wierszy wymaga więc przywołania kontekstu anime Cowboy Bebop – historii kosmicznych kowbojów przemierzających wszechświat statkiem – wyłącznie po to, by arbitralnym gestem oddzielić go od wizji Puwalskiej. Postaci z innych tekstów kultury wtłaczane do Paranoia Bebop są wyłącznie marionetkami, a nie elementami intertekstualnego dialogu: ich obecność, zamiast tłumaczyć, wyjaśniać, naświetlać, odżegnuje od logicznej argumentacji. Jeśli więc konteksty, to wyłącznie po to, by zmylić, podsycając atmosferę lęku i zagubienia. Cowboy Bebop składa się zatem z tego, co znane, utarte, schematyczne, a jednocześnie obce i wysoce przetworzone – cowboy bebop maszeruje w bańce, cowboy bebop poległ na ruchomych słowach, cowboy bebop dochodzi do zmysłów, cowboy bebop wygląda poza horyzont, cowboy bebop się odcina. Zerwanie utartych połączeń wyrazowych ma odzwierciedlenie w zerwaniach z kontekstem przywoływanych postaci – odzwyczaja czytelnika od rozpaczliwych prób poszukiwania ciągów przyczynowo-skutkowych i uświadamia, że wyzwaniem przed nim stawianym nie jest znalezienie łączliwości między bohaterami, wydarzeniami, kontekstami, słowami, a przyczyny jej poszukiwania.

Kluczem odnalezienia się w rozproszonej dystopii Puwalskiej jest zgoda na anihilację: już w pierwszym wierszu Hiperdroga pojawia się motyw rozszczelniania („rozjazd (…) za rozjazdem, | rozdźwięk za rozdźwiękiem”) – w tym wypadku dotyczący jednak przestrzeni, a nie podmiotu. Wyjątkowo interesujące są niespodziewane przejścia między skalami i wymiarami: procesy zachodzące w jednostce mają odzwierciedlenie we wszechrzeczy, detal ma moc zmiany paradygmatu, a incydent uchodzi za nowe prawo. Poetka, z dużą świadomością, tłumaczy dlaczego reguły znanego czytelnikowi świata nie obowiązują wewnątrz Paranoia Bebop:

wszystko w rzędach – należycie:

grupy klastry tabelki podziały rozdziały formułki
formacje typy schematy zbiory wybory kategorie
odmiany wariacje gatunki

potem przetworzenie danych przymus odpowiedzi

i czy przynależy, i gdzie przynależy
i czy się wpasuje, czy dopasuje
umieści zmieści ułoży rozłoży roz-
płynie rozszczelni czy jednak

r o z s a d z i

(rozkład jaźni)

Rozkład jaźni to nie tylko przewodnik po niej, lecz przede wszystkim proces jej rozkładu. Struktura zderza się tu z destrukcją, podkreślając nieustanne napięcie między chęcią (przymusem?) układania, porządkowania, kategoryzowania a rozbiciem, rozproszeniem. Warto zwrócić uwagę na nagromadzenie czasowników z jaskrawie wyodrębnionym przedrostkiem „roz”, który wskazuje różnokierunkowość ruchów w przestrzeni – procesy zachodzące w świecie cowboy bebopa: rozpływanie, rozszczelnianie, rozsadzanie są więc niekontrolowane, przygodne. Postępujący rozkład dotyczy zarówno schematów i zasad, jak i tożsamości:

[i]
kilka lat prosto potem w lewo
zaglądanie do środka – jaki ten
[ii]
człowiek i z czego się składa –
ciała nie ma tylko punkty styczne
[iii]
gotowa stopa pod szczęką pięść
w brzuchu szesnaście milionów
[iv]
wyświetleń żadnych przeskoków
twarze w ekranach (..)

Wiersz moon-watcher jest bezpośrednią zapowiedzią podmiotu/przedmiotu tomu – pozbawionego ciała, uparcie próbującego zatrzymać rozwarstwianie się własnego „ja”, oddzielanie siebie od siebie, cowboy bebopa. Nagromadzone w tomie czasowniki oddają nieustanny ruch – „(…) układ się | zmienia się zmienia się zmienia (…)” – jednak bohater tomu pozbawiony jest umiejętności analizy zjawiska; jego percepcja ogranicza się do powierzchni, pierwszego planu („innego nie widzi [nie takie zadanie]”). Przymus poruszania się nie sprawia, że podmiot/przedmiot zyskuje sprawczość –  wręcz przeciwnie – markowanie ruchów, wieczne „robienie” – nigdy „zrobienie” zdaje się strategią przetrwania, bo pozwala uniknąć stagnacji demaskującej bezcelowość. Moment zatrzymania to wyrok introspekcji. Puwalskiej udaje się odmalować niepokój przed autorefleksją, w której głębia zdaje się największym zagrożeniem dla kruchej i naprędce skonstruowanej tożsamości odłamkowej – „w bebopie rośnie tunel coraz większy i bardziej | przestronny więc wszystko w cowboyu się | kurczy wnętrze | przylega do ścian i ciągle jest mało | i ciągle za dużo tego miejsca w środku przyrost | nienaturalny”. Tożsamoość w Paranoia Bebop funkcjonuje na zasadzie czarnej dziury: pochłania wszelką materię, nie odbijając niczego. Ostatecznie należy „być w ruchu żeby się ukryć unieważnić | problem (przestrzeń niejasna czas niewyraźny)”, a „wygrywa ten kto wie jak pytać i nie odpowiadać”, a więc poruszać się po powierzchni, być lustrem, a nie odbiciem.

W przypadku tej strategii poetyckiej warto szczególnie podkreślić nieumiejętność wyodrębnienia informacji, obrazów, komunikatów ważnych spośród wszystkich pozostałych – w lustrze bowiem odbijają się one w ten sam sposób. Przebodźcowanie, jeden z głównych motywów haki!, przyjmuje ostateczną, najbardziej destrukcyjną formę oddziaływania, które, rozbijając integralność jednostki, tworzy szczeliny przepuszczające kolejne nieistotne elementy rzeczywistości. O procesie tym nie da się pisać bez ironii, dlatego w wierszach terror plastikowych trawników i pętle (loops) trafić można na fragmenty: „mieć, być – no w ogóle! | cały pakiet doznań podchodzi do gardła” oraz „ (…) jesjuken jesjuken – tak możesz | skorzystać z tej pętli za skromną opłatą”. Dyskurs poradnikowo-coachingowy staje się dla Puwalskiej niezwykle poręczną synekdochą zasad funkcjonowania kapitalizmu, bombardującego jednostkę komunikatami, bodźcami, by następnie „za skromną opłatą” pomóc jej poradzić sobie z nadmiarem informacji i uczuć. Ruch w Paranoia Bebop jest więc wyłącznie obsesyjnym zataczaniem kół, wywoływaniem problemów, by móc znaleźć dla nich rozwiązanie, nieustannym i zupełnie bezcelowym powielaniem. „Co zostało zrobione [           ] co zostało” to fragment podkreślający nie tylko powtarzanie czynności, lecz także wskazujący na brak teraźniejszości: między tym, co było, a tym, co zostało, rozciąga się pustka, dodatkowo graficznie wyróżniona przez poetkę.

Dominantą kompozycyjną tomu zdaje się zrywanie ciągłości, zaburzanie następstw – a więc przerzutnia – jako element radykalnie rozbijający połączenia: międzyzdaniowe, międzywyrazowe, a ostatecznie także wewnątrzwyrazowe – najjaskrawszym przykładem jest wyrażenie „w rozdarciu” z wiersza paranoia agent naprawia świat, rozbite na dwie osobne strofy. Puwalska nie boi się również eksperymentów typograficznych bazujących na rozstrzeleniu druku czy słów wewnątrz wersu: zdaje się więc, że teksty Paranoia Bebop rozszerzają się zamiast wydłużać i, podobnie do rozczłonkowanej jaźni, rozpierzchają się jednocześnie we wszystkich kierunkach. Zabieg ten ma również odzwierciedlenie w rytmie tomu – zaburzanym w najmniej oczekiwanym momencie („kiedy wszystko domaga się jego uwagi zmysł orientacji | ulega dystrakcji jak ośmiornica w skupieniu erotycznym | najważniejsza właściwa suplementacja: kobiety, mężczyźni, | mężczyźni, kobiety prawdziwe zachłyśnięcie pozbawia kontroli”) – rwanym, improwizowanym, bebopowym.

Metaforą organizującą, zdawać by się mogło przypadkowe i chaotycznie wykorzystywane strategie poetyckie, jest sen: cowboy bebop zdaje się istnieć na prawach marzenia sennego, nielogicznego, wyimaginowanego, a jednocześnie boleśnie realnego. Świat Paranoia Bebop działa na zasadzie snu: uniemożliwiającego komunikację („mówi się oschle | jakby języki porosły | pumeksem”), pozostawiającego jednostkę zdaną wyłącznie na siebie, tworzącego przypadkowe reguły, wykorzystującego najbardziej abstrakcyjne wizje. Oniryzm tomu Puwalskiej zdaje się konstytuować jako koszmar, a nie marzenie, w którym „jest się pasażerem jest się samolotem wewnątrz | bezwład coraz bliżej asfalt zwija się w trąbkę | jak język”.

Być może odkrycie potencjału wierszy Paranoia Bebop możliwe jest dopiero w momencie rezygnacji z uporczywego poszukiwania zasad organizujących świat przedstawiony. Być może wystarczą „natrętne ruchy gałek ocznych”, żeby się w nim poruszać. Być może wystarczy czytać, by rozumieć.

Agata Puwalska, Paranoia Bebop, Fundacja KONTENT, 2022

Ilustracja: Karolina Krasny


Karolina Górnicka (1997) – studentka filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Publikowana w czasopismach „KONTENT”, „Strona Czynna”. „8. Arkusz Odry”, „biBLioteka”. Interesuje się związkami literatury z ekonomią oraz kosmosem.

Karolina Krasny (1999) – inżynier architekt, pisze; rzeczami graficznymi dzieli się na Instagramie – @irustracje