O czym są wiersze, które piszemy razem z Jakubem Pszoniakiem? O tym, co dla nas ważne – nas razem i każdego z osobna. W lorem ipsum, swojej drugiej książce poetyckiej, autor sprawdza przenikalność granicy między pojedynczym i zbiorowym. W równej mierze chodzi o konkretne miejsca, zdarzenia i życiorysy, jak o to, co ponad i pomiędzy nimi. Wyłaniający się z kart tego tomu projekt etyki społecznej ustawia w centrum wspólnotowość, z którą wiąże się – nie tylko etymologicznie, a bardzo konkretnie – pojęcie współpracy. Jej pierwszy etap odbywa się już w procesie lektury, na linii podmiot mówiący-czytelnik i polega na uwspólnieniu sensów. Czynniki determinujące odmienność naszych perspektyw – doświadczenie, miejsce i czas dorastania – nie uniemożliwiają bynajmniej porozumienia, bo choć patrzymy z różnych stron, nadal możemy spoglądać w jednym kierunku. Tworząca się w efekcie tej rozbieżności paralaksa przesądza o znaczeniu wiersza – utwory Pszoniaka dopełniają się dzięki naszej perspektywie. Za taką właśnie – sprawczą – lekturą opowiada się zresztą sam autor. W rozmowie z Jakubem Sęczykiem mówił: „Jeśli w opisie, o którym mówisz, widzisz szerszy obraz, to znaczy, że właśnie ten obraz tam jest. Gdybyś go tam nie widział, znaczyłoby, że go tam nie ma. Śmierć autora”[1].
Ale autor w lorem ipsum oczywiście żyje, choć trudno dodać, że „ma się dobrze”. Odwołania do jego prywatnego doświadczenia są obecne w niektórych miejscach książki, choć raczej nie służą pamiętnikarskiemu zdaniu relacji z życia. Jednostkowe doświadczenie zanurzone jest w czasie i przestrzeni, toteż Pszoniak w swoich wierszach nie tyle odmalowuje jakiś pejzaż wewnętrzny, co raczej obraz własnego podwórka. W dwóch pierwszych częściach tomu przywołany jest katowicki dworzec, bytomski park i wspomnienia momentu, gdy „na chodnikach leżały resztki stanu i śnieg”. Reprezentowana jest również Polska „w ogóle”, gdzie koniec października kojarzy się z błotem i religijnością przyobleczoną przez późny kapitalizm w kicz i tandetę:
mokry kraj zostaje na butach
w gazetce z Reala w promocyjnej cenie
znicz z pozytywką grającą wstań powiedz nie jesteś sam.
Każdy rozpoznaje więc w tych obrazach i swoje „podwórko”. W debiutanckim tomie chyba na pewno, za który Pszoniak uhonorowany został Nagrodą Silesius, silnie obecny był jego rodzinny Bytom. W lorem ipsum traci znaczenie konkret przestrzeni na rzecz „uniwersalnej lokalności”, choć formuła ta może wydać się z początku paradoksalna. Podczas spotkania z Wojciechem Kopciem w Spółdzielni Ogniwo poeta mówił, że „pod pozorem konkretu”, chciał dać wyraz ogólniejszym obserwacjom. Myślę, że w tych kilku „miejskich” wierszach opowiedziane są historie wielu polskich miast. Punktem odniesienia mojej lektury był Kraków: dystych „miasto odmienia się / przez zupełne przypadki” czytałam jako wyjątkowo trafny komentarz do ewolucji krakowskich dzielnic, zamienianych przez patodeweloperkę w mozaikę ogrodzonych osiedli z bezdrzewnymi placami zabaw czy hoteli i biurowców zamykających powietrzne korytarze. Czytając u Pszoniaka o blokach zbudowanych w miejscu dawnej rzeźni, miałam przed oczami apartamentowce na Zabłociu. Niegdyś stał tam klub Fabryka, przestrzeń inicjatyw lokalnych społeczności, w obronie której występowali zresztą sami krakowianie, jak w wielu jednak przypadkach – bezskutecznie. W lorem ipsum podejmowany jest szeroko aspekt obywatelskiej świadomości i sprawczości: co wiemy o naszym, polskim i europejskim, społeczeństwie, a także, co z tą wiedzą robimy – czy staje się ona motorem do zmiany?
W trakcie spotkania w Ogniwie poeta mówił, że „my to suma ja”, choć wspólnota to zarazem znacznie więcej niż jedynie zbiór jednostek. Nie chodzi tu jednak, jak mi się zdaje, o moralizatorskie nawoływanie do społecznego zaangażowania – jest ono raczej punktem dojścia, wnioskiem wyprowadzanym z obserwacji mechanizmów zachodzących między zbiorem i poszczególnymi jego elementami. Indywiduum i całość są jak rewersy tej samej karty, wzajemnie decydują o swoim kształcie. Ta „bilateralność” ma swoje konsekwencje w modelu poznania rzeczywistości, podobnym kołu hermeneutycznemu: szczegółu nie da się zrozumieć bez odniesienia do całości i vice versa. Branie na warsztat detalu i wyprowadzanie na jego podstawie wniosku o całości to propozycja sposobu patrzenia na zjawiska z automatycznym odruchem interpretowania, widzenia ich w kontekście, łączenia przyczyn i skutków. Dzięki temu lorem ipsum staje się wartościowe poznawczo nie tylko o tyle, że wskazuje na konkretne problemy społeczne – obecną w świecie przemoc, nadużycia władzy, nieudolność państwa polskiego – ale przede wszystkim dlatego, że uczy widzieć więcej czy choćby uważniej „rozglądać się” dookoła. Podoba mi się zaangażowanie podmiotu tych wierszy w rzeczywistość: nie ma w nich, pojawiającego się teraz u młodych poetów, eskapizmu w „czystą formę” – u Pszoniaka za tą ostatnią stoi zawsze jakaś treść.
Nawet wówczas, gdy mowa o paleniu dżointów. W wierszu digte, do obrazu trywialnej sytuacji doklejony zostaje nieprzystający element – refleksja o losach palestyńskiego poety. Jak działa to na czytelnika?
dżoint na balkonie
niebo jest lepkie od światła
przez właz do studzienki
miasto wlewa się w miastoYahya Hassan miał 24 lata
Yahya Hassan nigdy nie będzie miał 25 lat
co jeszcze? nic
a prócz tego wszystkodawno nie padało
Przy pierwszej lekturze lorem ipsum sprawdzałam wszystkie nieznane mi nazwiska i nazwy własne… i nie mogę powiedzieć, żebym znała wcześniej choćby połowę z nich. Wywoływało to we mnie poczucie nieodrobionej lekcji historii, z tym, że tej współczesnej i geograficznie bliskiej, dziejącej się niemal na naszych oczach oraz dostępnej na wyciągnięcie ręki dzięki Internetowi. Technika przywoływania przez Pszoniaka imion nasunęła mi skojarzenie z manierą name-droppingu, choć okazuje się tu ona występować w wersji à rebours – nie służy prestiżowi autora, lecz nadaniu rozgłosu biografiom, o których nie słyszy się wystarczająco. „Rzucane” niby od niechcenia nazwiska należą do osób mało znanych, których tragiczne losy służyć mogą za żywe obrazy łamania praw człowieka czy przemocy systemów: powinny przeto być obecne w dyskursie publicznym, nie zaś trafiać do świadomości wyłącznie – stosunkowo nielicznych i określonych środowiskowo – czytelników poezji. Zadałam też sobie pytanie, nasuwające się chyba automatycznie w trakcie lektury lorem ipsum: czy to ja za mało interesuję się problemami społecznymi czy za mała jest dostępność informacji na ich temat?
Niezależnie od odpowiedzi, w obliczu tego pytania, poezja Pszoniaka zaczyna odgrywać rolę informacyjną i „uwrażliwiającą”. Nota towarzysząca premierze książki głosi, że lorem ipsum to „[k]artki ocalające kształty imion, strzępy drobiazgów pod gruzami i ślady stóp w przygranicznych lasach – przed wymazaniem z map świata, wyplenieniem z narodowych rubryk, znieczulicą naszych bezpiecznych krajów i domów”[2]. To niewątpliwie trafne określenie stawki, która stoi za tą książką. Jaką formę obrać, by mówić o tak ważnych i jednocześnie trudnych zjawiskach? Język tego tomunie jest monolityczny: czasem nadmiernie prosty, innym razem patetyczny. Pojawiają się też w tomie wiersze oparte na narracji, choć dominuje oczywiście poetyka lingwistyczna, z którą Pszoniak kojarzony jest nie tylko za sprawą swojego pierwszego tomu, lecz także wyboru wierszy Mirona Białoszewskiego Z dnia robię noc, który przygotował w ramach serii Biura Literackiego „44. Poezja polska od nowa”. Lingwizm w wydaniu Pszoniaka polegałby przede wszystkim na zestawianiu czy rozczłonkowywaniu wyrazów w celu zbadania potencjalności ich znaczeń lub – wskazania na jego brak, jak w przypadku wiersza „wymaz”, w którym stylizacja na bełkot pandemicznych obostrzeń pozwala „zdekonspirować pustkę znaczeniową języków zdoktrynalizowanych”[3], jak Janusz Sławiński określił jeden z celów poezji lingwistycznej. Z typowych „technik lingwizmu” obecne są w lorem ipsum także: przechwytywanie stylu reklam, zestawianie słów na zasadzie fonetycznego podobieństwa lub pozornego paradoksu logicznego. Język sam w sobie nie jest tu jednak przedmiotem obserwacji czy eksperymentu, a raczej środkiem do wskazania na to, co za nim ukryte: dzięki poetyce lingwistycznej udaje się autorowi lorem ipsum dać wyraz filozoficznym i społecznym refleksjom.
Niemniej, najmocniejszy według mnie wiersz tomu, peszmerga, zupełnie tej poetyce umyka. Skonstruowany jest natomiast przy pomocy anafory „patrzą śmierci w oczy”, co kryje się właśnie pod kurdyjskim słowem peshmerga. Jest to wiersz zawarty w trzeciej, ostatniej części tomu, która konfrontuje czytelnika z obrazami wojen i bezprawia, niemającymi wcale miejsca daleko od naszych granic. Najsilniej oddziałują tu na mnie wiersze oparte na enumeracji, anaforach i epiforach. Rytmiczne, wręcz „żmudne” wyliczanie przykładów okrucieństw brzmi jak litania, a jednocześnie – w sferze wizualnej – działa jak film zmontowany z wielu krótkich, acz wyrazistych i poruszających scen.
Innym, nietypowym sposobem ekspresji w lorem ipsum są – i nie przypadkiem piszę o tym na końcu – przypisy, do których czytelnik ma dostęp po zeskanowaniu kodu QR z ostatniej strony książki. Sam tekst wierszy nie jest, na szczęście, opatrzony indeksami, przeczytałam więc cały tom bez świadomości istnienia jakichś precyzyjnie określonychodniesień do utworów. O ile poetyka tych wierszy, momentami przesiąkniętych – to prawda – patosem, lecz czasem i pełnych eliptycznych niedomówień, przemawia silnie do wrażliwości, o tyle dyskursywna forma przypisów wprowadza lorem ipsum w wymiar publicystyki, której nie po drodze przecież z poezją. Faktem pozostaje, że Pszoniak porusza tematy domagające się wyjaśnień i dopowiedzeń, choćby okrojonego researchu, toteż uznać by można, że treść „dopomina się” w jakimś sensie o tę informacyjną oprawę. Kontrargumentem byłoby tu jednak spostrzeżenie, że nie każdy wiersz, co więcej – nie każda nawet nazwa własna, wymagająca w teorii eksplikacji, zostaje w przypisach wyjaśniona. Arbitralny jest zatem wybór treści, które opatrzone są komentarzami. Również sam ich język może budzić wątpliwości – momentami quasi-poetycki, innym razem całkowicie dyskursywny. I wreszcie, przypisy wyznaczają mocną interpretacyjną ramę, zamykając ścieżki potencjalnych lektur, co stoi przecież w sprzeczności z postulatami samego autora, namawiającego do osobistego odbioru swoich wierszy. Czemu Pszoniak sięga po ten fakultatywny zabieg? Wygląda to tak, jakby sens wierszy nie mógł obronić się sam i wymagał dopowiedzeń. Czy to fiasko poetyki, niewystarczającej do wyrażenia zamierzonych przez autora treści? A może nie o samą obecność, lecz formę tych przypisów chodzi i jej zmiana przesądzić by mogła o spójności owej, oryginalnej skądinąd, formuły „poezji-z-przypisami”?
Punktem odniesienia lorem ipsum jest rzeczywistość: pełna problemów, o których nie wiemy albo – ze zwyczajnej troski o psychikę – zapominamy czy też staramy się nie myśleć. Podmiot wierszy Pszoniaka ustawia się w pozycji świadka – lub może sugeruje, że każdy z nas w jakimś sensie nim jest? Nie wiem, czy chciałabym, aby cała współczesna poezja była równie zaangażowana – wiersze Pszoniaka często nie dają wytchnienia, wkładają zapałki w oczy i każą patrzeć na tragedie, na które najczęściej nie mamy wpływu. Czasem działają jednak łagodniej, zachęcają zwyczajnie do zauważania zjawisk i zastanawiania się nad nimi. Nawiązując do nazwy festiwalu filmowego, mogę powiedzieć, że to poezja, która budzi. Osobiście dziękuję Pszoniakowi za tę pobudkę i czekam na więcej.
[1] https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/martwe-jezyki-w-hali-odjazdow-milcza-o-tym-o-czym-zywe-mowia-szeptem-lub-krzycza/
[2] https://www.biuroliterackie.pl/biuletyn/jakub-pszoniak-lorem-ipsum/
[3] Słownik terminów literackich, red. J. Sławiński, Ossolineum 1976, cyt. za: A. Świrek, W kręgu współczesnej poezji lingwistycznej, Zielona Góra 1985, s. 7.
Jakub Pszoniak, lorem ipsum (Biuro Literackie, 2022)
Ilustracja: Marcelina Cychol, @marcela.cychol
Gabriela Kwaśniewska – (ur. 1997) pochodząca z krakowskiej Olszy II absolwentka romanistyki, aktualnie kończy polonistykę antropologiczno-kulturową na UJ. Interesuje się frankofońską literaturą postkolonialną. Najbardziej lubi frisbee i drzewa.