Siły poetyckie Tomka Gromadki zapętlają się wokół gramatyki własnej podmiotowości – obsesyjne powroty do własnych korzeni bynajmniej nie destabilizują komunikacyjnego porządku. Komunizm, gówno i może cię kocham to intymna i afektywna opowieść, reorganizująca architekturę własnej tożsamości i wspólnoty. Choć najczęściej mamy tutaj do czynienia z klasyczną – podszytą klasową i prywatną genealogią – formułą wyznania poetyckiego, to Gromadka często eksploruje przestrzeń na zewnątrz ego podmiotów, umieszczając w wierszach labilne figury bohaterów lirycznych, odnosząc się tym samym do przesunięć i tarć w obrębie społeczno-politycznej tektoniki.
Już sam tytuł książki zapowiada specyficzną dynamikę kategorycznych napięć, których wektory wyznaczają kierunki potencjalnych interpretacji. Pojawiający się w nim „komunizm” – niebędący przecież żadnym doktrynalnym modelem społeczeństwa – jest tutaj ruchem przezwyciężającym ustalony ład społeczny, symboliczny i polityczny. Można rzec, że w poezji Gromadki pełni on specyficzną funkcję „kontrolnej hipotezy strategicznej”[1] bądź „wiszącej nad tomem warstwy ideologicznej”[2]. Niezależnie od wybranej metafory komunizm synonimicznie łączy się z niezbywalnym marzeniem o innej rzeczywistości, permanentnym ruchem wyobraźni, naprowadzającym na radykalną zmianę stosunku władzy oraz ucisku w epoce kapitalizmu i patriarchatu. Z kolei tytułowe „gówno” to późnonowoczesne odbicie frantowskich karykatur, groteskowych negacji i rozmywania parenetycznych oraz feudalnych porządków świata. Nie chodzi tylko o bachtinowskie „doły materialno-cielesne”, będące znakiem rozpoznawczym humoru skatologicznego, lecz o obscenum abiektu, kwestionującego granice modelu aktualnej rzeczywistości skazującej na symboliczną banicję to, co nieprzystające, wywrotowe i ambiwalentne. Człon „i może cię kocham” natomiast wprost odnosi się do intymności, czułości, erotyki, ale uwikłanej w polityczną relację z kontekstami pozostającymi na zewnątrz wyznania lirycznego, będącymi jednak skomplikowaną maszynerią afektywną wpływającą na formę uczuć i zaangażowania podmiotu.
Co ważne, komunistyczny horyzont ma swoje odbicie w materii wiersza – poezja Gromadki jest odbiciem działania w kontrze do piramidalnego faszyzmu. Autor świetnie opanował technikę jukstapozycji, wiążąc różne obrazy i zjawiska w szczególne bloki, agregujące przedmioty i podmioty w różnych – nie hierarchicznych, lecz poprzecznych – układach relacji. W związku z tym wiersze Gromadki – mimo pewnej powściągliwości – intensywnie eksplorują różne pola, rozciągając siły sensotwórcze w różnych kierunkach naraz. Co więcej, poszczególne bloki wrażeń i obrazów nie układają się filiacyjnie, lecz aliansowo, aby jeszcze skuteczniej osłabić ryzyko hierarchizacji czy centralizacji pracy wyobraźni poetyckiej. Gromadka strategicznie korzysta także z dysjunkcji – poszczególne człony zdań wchodzą ze sobą w dialog, czasem się wykluczają, niekiedy też uzupełniają: „nie syn robotnika ale niedoszły / samobójca a w oczach swoich / wierszyn nie syn chłopki a doszły / samojebca a w oczach swych / gnojek nie wnuk elektryka a niedoszły / samouk a w oczach swych doszły” (powrót do domu, s. 5). Tego rodzaju strategia poetycka przypomina liryczną kombinatorykę, czyli wprowadzanie kolejnych sensów do układu różnicujących powtórzeń: „mój biedny ciemny upadły jak szklana dziadunio / moja babka biedna jak ciasto ciemna upadła / moja ciotka biedna ciemna jak sufit upadła / mój biedny ciemny upadły profesor 90 / twoja biedna ścienna ciemna ścienna upadła dziadunia / biedny twój jak sznurowadła ciemny upadły babuń / twój ciotek ciemny biedny upadły jak kotek / twoja biedna ciemna upadła karta graficzna” (drzewa, s. 8). Takie wiersze, wpisujące się w tradycję repetycyjnej dykcji Macieja Taranka i Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego[3], są wyrazem twórczej proliferacji sensów – mnożenia obrazów (często alternatywnych) strategii walki z władzą, a także oporu wobec hierarchicznego języka, zamkniętego na nomadyczną skłonność podmiotu do szukania połączeń w poprzek ustalonych norm. Rytm powtórzeń (zawsze różnicujących, reaktywnych i wariantywnych – nigdy identycznych i tożsamych) to jeden z istotniejszych wyznaczników stylu Gromadki.
Polityczność odbija się nie tylko w języku Komunizmu, gówna i może cię kocham, ale również w autorskim gospodarowaniu tematyką. Doskonale to widać na przykładzie erotyków: „co ci powiem / jak się spotkamy / że brak mi odwagi wagi własnej wartości / pies czy kot / to za duże ryzyko / a jak zachoruje / potrzebuję tych małych wygód / serial orzeszki czekolada / brak mi środków do życia / dla kogoś jeszcze” (randka, s. 14). Krucha intymność, opisana z czułością i empatyczną ironią, zderza się z ekonomiczną uniwersalizacją doświadczeń. Gromadka umieszcza bohaterów lirycznych w polu działania sił czyniących jednostki elementami zbiorowych formacji podług dystynkcji klasowych, społecznych i ekonomicznych. Pragnienie funkcjonuje zatem w środku maszyn społecznych – łatwo to sobie wyobrazić przestrzennie: molekularne pragnienie bliskości zarysowuje się w bliskiej relacji z globalnymi agregatami ekonomicznymi i politycznymi. Oczywiście nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o prostą różnicę wielkościową – różne maszynerie modyfikują podmiotowość poprzez kodyfikowanie, normatywizowanie i aksjomatyzację, dlatego ważne jest indywidualne przedstawienie modus operandi, czyli ujawnienia trajektorii jednostkowych pragnień: „marzę o wspólnocie / osób zwierząt i przedmiotów / tak się budzić rano z ekscytacją / do kontaktu ze światem / jak na randkę dwóch uczciwych osób / (szacunek zrozumienie przyjemne napięcie) / to jest mój lot w kosmos / bez psa i kota bez ciebie” (randka, s. 15). Pragnienie jest zresztą z istotniejszych motywów w debiutanckiej książce Gromadki – może ono na wskroś przenikać aparat władzy, dokonując niewielkiego demontażu maszynerii społecznej poprzez zakłócenie pracy selekcji i kodyfikowania. „Tylko rozkochując cię w sobie jak komunizm / mogę patykiem tego wiersza / po ziemi do młodej rzeczy / w rocznicę przegranych żyć / życzyć” ([tylko rozkochując cię w sobie jak komunizm], s. 16) – ten wiersz jest doskonałym przykładem, w jaki sposób poezja umożliwia sprzężenie zwrotne pragnienia miłości z deklaracją polityczną. Dokładnie na tym miałaby polegać komunistyczna hipoteza strategiczna, która tworzy swobodny układ przepływów i połączeń, znajdując drogę ujścia „przegranych żyć”: wykluczonych, represjonowanych, skazanych na ciągłą normatywizację. Tak rozumiana praca języka odblokowuje pragnienie, zrywając tym samym ze szczelnością molowej maszynerii, która kodyfikuje również na poziomie ciała, organów oraz afektów. W ten projekt wpisana została jednak specyficzna lewicowa melancholia[4] – komunistyczny horyzont jest kopułą chroniącą przed zapomnieniem o „przegranych życiach” i zapowiadającą walkę o ich godność. I w tym sensie przeszłość to pole walki, a walka o uciśnionych to pewne zobowiązanie dla kolejnych pokoleń. „Historia jest niczym innym jak kolejnym następowaniem po sobie poszczególnych pokoleń”[5] – nadawanie jej sensu to kwestia całkowicie świecka (nie jest formą starotestamentowego przeznaczenia), dlatego zaangażowana lewicowość zawsze będzie naznaczona melancholią, gdyż w pewnym sensie zanurza się w przeszłości przegranych pokoleń, aktualizując ich testament walki w nowej teraźniejszości – na tym polegałoby nadawanie sensu historii poprzez wiersz czy szerzej – sztukę zaangażowaną[6].
Ogromną wartością książki Gromadki jest przemyślana koncepcja, polegająca na pokazaniu dwoistości ruchu maszynerii – jeśli poprzedni wiersz był nieśmiałą zapowiedzią deterytorializacji porządku, to natomiast wiersz kapitalista przedstawia sytuację, kiedy to molowa organizacja ulega reterytorializacji, ponownie impregnując jednostkowy podmiot kapitalistyczną aksjomatyką: „przeczytałaś wiadomość / tak długo nie odpisujesz że nie / gromadzą się we mnie słowa / krzyczałem w nocy na kota na ścianę / tak bardzo chciałbym żeby kot nie był ścianą / wpadam na ślady ciebie nie wiem / czy jesteś skoro nie chcesz mieć wspólnego / ani spotkania ani przypadkowego” (kapitalista, s. 17). Podobny zabieg został zastosowany w kolejnym wierszu: „ten wiersz nosił miłość / a teraz nosi wódkę / w kiepskiej knajpie / łamiącej prawa pracownic / żeby poeta miał taniej / mógłbyś pracować chociaż / w organizacji pozarządowej / łamiącej prawa pracownic / w bardziej subtelny sposób” ([ten wiersz nosił miłość], s. 23). Dlatego wiersz Gromadki jest przestrzenią bardzo ambiwalentną – w zależności od wariantu może otworzyć drogę ujścia siłom podporządkowanym lub usidlić ich strumienie w terytoriach obwarowanych przez reżimową aksjomatykę społeczno-polityczną. Stąd właśnie labilność podmiotów i samego języka, który często staje się sam nośnikiem wtłoczonej aksjomatyki: „nie będę udawał kogoś kogo nie jestem / jak migrant nie jestem kogoś uchodźcą / jak kogoś przedsiębiorca nie jestem kogoś pracownikiem / jak facet nie jestem transfacetem kto / utrata pozycji społecznej tego boję się / utraty przywilejowanej pozycji społecznej / wyższonego miejsca na grzędach / zawalenia się nieprawiedliwych konstrukcji / unoszących mnie nad resztę połeczeństwa” (błędy językowe, s. 32). Gromadka niezwykle umiejętnie korzysta z arsenału środków stylistycznych – szczególnie elipsy i anakolutów – aby dosłownie wyrazić, w jaki sposób maszyneria społeczna może produkować podmiotowość i modyfikować jego język, czego najlepszym przykładem są związki zgody i przynależności, przerobione w wierszu zgodnie z trajektorią władzy. Można w tym zauważyć jakiś wstępnie zarysowany projekt wdrożenia odrębnej gramatologii klasy i habitusu.
Strategiczną formą oporu jest dar, który swoją bezinteresownością i bezprecedensową otwartością wymyka się cynicznym regułom kapitalistycznej rzeczywistości. Najlepiej to widać w wierszu wsparcie: „moje ciało stawiam przed tobą jak namiot / w obozie dla klimatu / kładę moje dłonie / kładę moje uszy / kładę mój język / weź sobie gdy potrzebujesz / gdy coś trzyma cię w tyle / i nie sięgasz do drzew / jakbyś w dół wpadł i zarósł / i wchłonął całą świata krew” (wsparcie, s. 28). Tak sformułowany dar jest zarówno symbolem aktywistycznych sojuszów oraz intersekcjonalności, jak i odmową uczestnictwa w procesie produkcji – można go potraktować jako strategię oporu w świecie zdominowanym przez reżim porządku i władzy, polegającą na uwolnieniu spontanicznej energii i wykorzystaniu jej przeciwko systemowi. Co charakterystyczne dla Gromadki, opór jest wyrażony lirycznie – przypomina czułą scenę spotkania i bliskości. A co najważniejsze – autor nie rozpuszcza empatii w żarze postmodernistycznej ironii, wierząc w rytualną i magiczną moc podarunku. Najlepszym przykładem jest wiersz wyznanie, w którym obezwładniająca szczerość deklaracji została poprzedzona wulgarnością – podobnie zresztą jak w tytule książki: „obsrane / obsikane prześcieradła / pot paruje w oddech / i chciałbym być z tobą / i żebyś mnie kochała / żebym ciebie kochał / żebym siebie / i świat żeby trwał” (wyznanie, s. 21). Abiekt – powrót realnego – zapowiada nadejście intymnego wyznania, mocno zakorzenionego w cielesnej materii, w jednostkowej skończoności, w fizycznej konkretności. Ta cielesność jest o tyle ciekawa, o ile jest ona nierozerwalnym elementem maszynerii kapitalistycznej, przechwytującej przecież pracujące ciała, powodującej ich zmęczenie fizyczne oraz psychiczne. W tym szerokim horyzoncie znaczeń Gromadka pozostaje bardzo konsekwentny, gdyż erotyka i liryczność jego wierszy nie kluczy na abstrakcyjnych rubieżach fikcyjnie oderwanych od królestwa polityczności. Komunizm, gówno i może cię kocham to książka, która wyróżnia się przepływowym i swobodnym zarządzaniem optyką i proporcjonowaniem tego, co pozostaje ze sobą w ciągłym splocie i napięciu.
Raz jeszcze wróćmy na koniec do komunistycznej hipotezy strategicznej, która niczym starogreckie fatum (aż chciałoby się rzec – wyczekiwane przeznaczenie) ciąży nad ciałami bohaterów debiutu Gromadki. Komunizm, gówno i może cię kocham to tom o dużym potencjale programowym, który rzadko kiedy jest wyrażany dosłownie przez schematyczne reprezentacje. Strategia poetycka – na przekór drapieżności świata kapitalistycznego – przypomina o działaniu sojuszniczym i relacyjnym, przeciwstawiającym transwersalną solidarność egoistycznemu wyrachowaniu. Tym samym komunizm nie jest abstrakcyjną, czystą ideą, lecz pewnym rodzajem podmiotowego kryterium rozwoju ukierunkowanego na międzygatunkową empatię i dobra wspólne, aniżeli związanego z ilościową fetyszyzacją wzrostu gospodarczego.
[1] D. Bensaïd, Wywłaszczeni. Marks, własność i komunizm, tłum. Zbigniew Marcin Kowalewski, Warszawa 2010, s. 169.
[2] Z. Sala, Ruch do wewnątrz, https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/recenzje/ruch-do-wewnatrz/
[3] Skojarzenie nie jest odległe. Gromadka odnosi się wprost do Rafała Wojaczka, a bez problemu można dostrzec podobieństwa między nim a twórczością autora Kochanki Norwida: rozchwiana tożsamość, erotyzm podszyty niemocą i tanatycznością.
[4] Nawiązuję tutaj do książki autorstwa Enzo Traverso Lewicowa melancholia, która symptomatycznie opisuje splot myślenia marksowskiego z kwestiami pamięci i odbudową woli walki.
[5] K. Marks, F. Engels, „Ideologia niemiecka”, Dzieła, t. 3, Warszawa 1961, s. 49.
[6] Tego rodzaju sekularną rewizję historii antycypował Louis Auguste Blanqui, co później postulował Massimiliano Tomba.
Ilustracja: Małgorzata Greszta
Michał Trusewicz – krytyk literacki, studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Były redaktor pisma literackiego „Wizje”. Publikował w wielu miejscach. Ostatnio wydał książkę poetycką Frakcje i powieść Przednówki. Mieszka w Poznaniu.
Małgorzata Greszta – przygotowywała ilustracje i eseje wizualne do magazynów “Wizje”, “Czas Kultury”, “Glissando”, z którym współpracowała również jako graficzka odpowiedzialna za projekty okładek i skład. Jest autorką prozy poetyckiej, opowiadań SF i artykułów społeczno-kulturowych, które zazwyczaj sama ilustruje. Uczestniczyła w kilkunastu wystawach w kraju i za granicą m.in. The Wrong Biennale, 1st Feminnale of Contemporary Art w Biszkeku. Jako autorka i twórczyni wizualna jest zaprzyjaźniona z Galerią 01.