Proza – Transmisja z dna oka

Adam | Opublikowano w: #9, literatura

Transmisja z dna oka/ Spaceruję po prawdzie 24 klatki na sekundę/ W poszukiwaniu nowego realizmu po śladach napotkanych w Internecie/ Wyznanie wiary w zbawienie poprzez lekturę/ Szczelina pomiędzy słowem i obrazem

„Najbardziej godną pochwały metodą pozyskiwania książek jest ich pisanie, stwierdza Benjamin w eseju Rozpakowuję swoją bibliotekę, a najlepszym sposobem by je zrozumieć, jest wkroczyć w ich przestrzeń. Książki tak naprawdę nie sposób pojąć, jeśli się jej nie skopiuje, twierdzi w Ulicy jednokierunkowej, tak jak nie zrozumie się krajobrazu, oglądając go z okna samolotu – trzeba przezeń wędrować.”

Susan Sontag, Pod Znakiem Saturna

To jest tekstowy performance, będzie się przed tobą rozwijał jak dywan, na żywo. Ze wszystkich stanów skupienia, jakie pamięta twoje ciało, wybierz ten najmniej rozproszony i – wczuj się w tekst.

Nic nie uziemia mnie w rzeczywistości

jak myśl, że wszystko się rusza (planeta, ja, liście na wietrze, dzieje, woda, ogień, krew w żyłach, cień na ścianie pokoju, obraz świata rozmywający się wraz z gestem scrollowania). Wszystko, co zdarza mi się w ciągu dnia, bezpowrotnie umiera w dezaktualizacji, gdy zasypiam. Śpię w napięciach nawarstwionych przez moją nadwrażliwość. Jestem znieruchomiały i lubię to w sobie, mogę oglądać postęp w zwolnionym tempie, jak film. Frenetyczny nadmiar bodźców, algorytmizacja, codzienne, coraz bardziej zaawansowane sub-wersje idei demokracji, wszystko to widowiskowo i niepostrzeżenie przeobraża planetę (i myślenie o niej) w miejsce bez tekstu. Nie chcę nad tym nadążać, ani o tym myśleć, chcę pisać. Coraz częściej myślę, że w chwiejnych warunkach historycznych tekst też trzeba rozchwiać, urealnić, ucieleśnić, poszerzyć jego pole walki o uwagę. Rozgrzać zbyt zaspane reguły gry, unieważnić granice. Nie pozwolić, żeby tekst narzucał się myślom. Tekst musi być przezroczysty dla zmysłów, jak transmisja, jak interfejs,

albo jak Wielka Szyba Duchampa. Siatka nienachalnych, odczuwalnych synestetycznie znaczeń, które ewokują formy naniesione na szybę, tworzą szablon do zaprojektowania zupełnie nowej metody interpretacji świata i tworzenia „efektu rzeczywistości”. Trzeba tylko zawiesić prawa czasoprzestrzeni, tradycje i mniej lub bardziej intensywnie gapić się przez szybę w poszukiwaniu najlepszej argumentacji. Uwierzyć w światotwórczą, postobrazową moc awangardy.

To jest próba

przekładu intersemiotycznego, z doświadczenia posthumana (humana zrośniętego z telefonem podpiętym przez kabel do satelity) na język (rozumiany jako szamańskie medium przenoszenia sensów istnienia pomiędzy ludźmi i nieludźmi, medium rozplątywania zapętleń emocjonalnych, łagodzenia zgrzytów, niedomówień i przypominania wspólnoty ciał ponad wszystko). Robię to dla siebie, dla samopoznania, może dla uchwycenia zeitgeistu epoki.

Zapraszam. To jest gościnna opowieść o poznawaniu. Poczuj dreszcz przeskalowań. Zostań zakładnikiem dzieła. Tak jak kamerą i kierunkiem zwiedzania ujarzmiani są skrępowani widzowie wystaw. Zawieś na drzewie archaiczne predylekcje umysłu – i wsłuchaj się w szmer wijących się przed tobą liter.

Oglądam Trainspotting, Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela, scrolluję Instagrama i rzeźbię w przedtekście, i biegnę do pracy w tym samym momencie, wszystkimi myślami, kończynami, wszystkim naraz. Nie kłamię. Mam wszystkie organy na miejscu. Chociaż już prawie nie czuję rąk i zaraz rozpłaczą mi się oczy, robię na sobie eksperyment egzystencjalno-optyczny, tworzę percepcyjną utopię. Załamuję czasoprzestrzenie w celu wydłużenia drogi. Czuję, że nic nie jest a priori[MB1] . A kiedy wszystko się rusza i pływa, i jedyne, co można wiedzieć, to to, w co się wierzy – trzeba się tego trzymać.

Po dwa filmy na jedno oko. Po cztery znaczenia na każde ucho. Po miliony wstrząsów, uderzeń i fantomowych przytuleń na całą skórę (widmo bliskości krąży po ciele). Biliony zastrzyków dopaminy na cały układ nerwowy przez jeden dzień. Setki widoków cudzego cierpienia na jedną świadomość. Żeby nauczyć się o tym opowiadać, trzeba uwierzyć w prawdę projekcji, hiperrealizm transmisji, wsłuchać się w teksturę patostreamu, wymacać ziarno szumu informacyjnego, przescrollować feedy do końca i z powrotem, odkryć dla siebie Tysiąc plateau i używać jak Biblii. Kultywować przyjemność tekstury tańcem i śpiewem. Czytając, tułać się bez celu i zdejmować z siebie kolejne warstwy przyspieszeń. Napisać od nowa historię napięć. Uporczywie klecić partytury ciała i próbować zaśpiewać je znajomym. Zaakceptować porażkę. Ubrać ją w performance odmowy produktywności.

Zauroczyć się,

biegnąc, zarumienić, powściągnąć pragnienie bliskości, zasłyszeć, przekręcić, zdezintegrować, nie zapaść się w siebie, zamaskować chorobę. Niepostrzeżenie załatać w sobie dziurę, słuchając Rush. Spiralnie umierać we śnie i rodzić się w kółko od nowa. Przeinaczać fakty i przesuwać sensy.

Znaleźć spojrzenie wszędzie i nigdzie. Oglądać film od drugiej strony ekranu. Kompilować pomysły na projekt nowego realizmu. Oddychać piksele. Myśleć w rytm lagów i zakłóceń. Poczuć ciepło ekranu i błękitnego światła. Zejść w głąb szumu informacyjnego. Uwierzyć w twórczą moc maszyn.

Cięcie.

Kontemplować fenomenologię ruchliwych liści dębu z okna rozpędzonego samochodu. Pozwolić, by impet przeskalowań wprawił umysł w stan niesamowitości i dryfowania po rozmyciach. (To uczucie, gdy coś się wyłania, rozmywa i chowa w tym samym czasie).

Oglądać fajerwerki w zwolnionym tempie. Złapać widmo nienadążenia. Wykąpać się w szczelinach między z(a)daniami. Utknąć w płytkich dysproporcjach intersemiotycznych i przepaściach rozwarstwień społecznych. Ujarzmić spowolnienie psychoruchowe. Zatrzymać wizję w słowo i kadr. Potraktować ją jak traktat o drgającym obrazie świata. Tekst dostaje zadyszki.

Zamieszkałem w transmisji.

Korekta: Dominika Barnaś

Ilustracja: Monika Mishka


Adam – Osoba kompilująca dla siebie polski surrealizm. Archeolog wyobraźni. Etnograf post-internetu. Wyznawca archaicznych technik ekstazy i sakralizacji niepozorności.

Monika – szerzej znana jako Mishka420. Wieloletnia stonerka, a obecnie aktywna świeżo „usmażona” mama – przejściowo wolna od konopii ✨ Tworze sztukę opartą na wizjach i doznaniach psychodelicznych. Motyw przewodni to tęczowa kolorystyka, rozlana benzyna, dym aż po fraktal i pouring . Zapraszam Cię po więcej do mojego trippy świata. Mój artystyczny instagram – @m420_art. Znajdziesz tam fluo obrazy, plakaty, rysunki i handmade tiedye ubrania <3  coming soon również dziaby 🙂