PROZA – Pora Parzenia

Szymon Stoczek | Opublikowano w: #9, literatura

Mamcia uprzejmie przesunęła ścianę i ciocia Agnesia zniknęła w spiżarni, w poszukiwaniu konfitury do herbaty. Mamcia znała dom od podszewki. Rozumiała mechanizmy i przyzwyczajenia domowników i umiała dogadzać rodzinie tak, aby niczego nigdy jej nie brakowało. Była mistrzynią planowania. Przed przesunięciem odpowiedniej ściany zawsze najpierw chwilę rozmyślała, zaś samą finalną decyzję o ruchu podejmowała nagle, jakby pod wpływem impulsu lub dziwnego zniecierpliwienia.

Wielokrotnie widziałem, jak wstawała znad świeżo zaparzonej herbaty i bez zapowiedzi, z westchnieniem, chwytała za długi szpikulec, którym następnie zahaczała o hak wystający z którejś ze ścian domu. Wszystko to robiła, aby zwiększyć lub przeciwnie – ograniczyć czyjąś przestrzeń życiową.

Kiedy na przykład moja piękna siostra zbyt długo przestawała przed lustrem, mamcia odrywała się od swoich prac i obracała ściankę z lustrem tak, aby ta zniknęła z pokoju siostry.

W podobny sposób Mamcia ukarała ojca, kiedy przyszedł do domu pijany, a ona postanowiła nie wpuścić go do sypialni. Ojciec błąkał się w sztucznie stworzonym labiryncie tak długo, że wreszcie zasnął między obrotowym kredensem a biblioteczką pełną cennych receptur, których nikomu, nawet cioci Agnesi, nie wolno było dotykać.

Tylko raz widziałem przy tej biblioteczce mamcię. Sama nachylała się nad zwojami i wodziła po wielkich literach metalowym szpikulcem. Literowała cicho obco brzmiące sylaby, jakby dopiero co uczyła się czytać. Śledziłem ją schowany, lecz nie dość ostrożny. Dostrzegła mnie zza zagłówka fotela, lecz zamiast ukarać, pozwoliła mi w ciszy na siebie patrzeć. Pierwszy raz widziałem ją niedoskonałą, na swój sposób kruchą, zmęczoną czymś, co dla mamci było obce, lecz z jakiegoś powodu niezwykle pociągało ją w tych antycznych pismach. Głupi, żyłem jeszcze wtedy złudzeniem, że zarówno mamcia zawiaduje domem całkowicie, jakież więc było moje zdziwienie, kiedy kilka dni później za obracanie ścian wzięła się siostra!

Pewnego dnia zwędziła mamci szpikulec i po prostu obróciła fragment sypialni rodziców na swoją stronę. To ja byłem wszystkiego świadkiem i ja doniosłem na nią najpierw zawsze obojętnej cioci Agnesi, a potem także mamci. Jakiż rwetes, ile zamieszania spowodowała ta obrotowa kradzież kilku kosmetyków! Byłbym być może ostrożniejszy, a nawet powstrzymałbym się od donosu, gdybym zdawał sobie sprawę z tego, co w ramach kary czekało moją siostrę.

Biedaczka nie dość że została pozbawiona kosmetyków i lustra na miesiąc, to jeszcze cała jej sypialnia doznała dziwnego przeobrażenia – za sprawą kilku przesunięć skrzyżowano ją mianowicie ze szpargałami zalegającymi dotąd na zadaszonym strychu. Stary zegar z martwą kukułką i ostre wierzchołki dachu stanowiły odtąd przeszkodę przy codziennym wstawaniu siostry z łóżka. Ani-strych, ani-sypialnia było miejscem szalenie niewygodnym, do tego ulokowanym tak, że ciężko było je innym domownikom ominąć. Oczywiście, o ślepym zrządzeniu losu nie było tu mowy. Kara dla siostry miała być przestrogą i dla nas, abyśmy nigdy nie ważyli się sami poruszać ścian domu.

Po tym incydencie siostra mocno odwróciła się ode mnie. Już wcześniej bywało między nami różnie, jednak kara mamci zdawała się oddzielać nas teraz niewidzialnym murem. Kilka razy podczas wspólnego gotowanie obiadu miałem wrażenie, że siostra przestała mnie słyszeć. Dopiero, kiedy obszedłem jakiś fragment kuchennej przestrzeni, wtedy nagle jej słuch odblokowywał się, a ona kiwała głową, na znak, że rozumie.

W tym czasie  mamcia zaczęła patrzeć na mnie przychylniej, stałem się jej ulubieńcem w rodzinie. W Porze Parzenia za cichą zgodą ojca wysyłała mnie do lasu po imbryki albo całe zastawy stołowe. Znajdowałem je leżące w porzuconych wozach kupców, w miejscach, gdzie po ludziach pozostały tylko cienie, a słońce było zbyt leniwe, aby wypalić je zupełnie z gruntu.

Mamcia była zadowolona z mojej służby, o wiele bardziej niż z poprzednich wypraw siostry. Ba, w tym czasie nawet ciocia Agnesia nie mogła mi dorównać! Zapadała szybko na zdrowiu i coraz częściej widziałem ją rozmawiającą przed nieruchomymi drzewami, jak pochylona szepcze coś do cieni, które kiedyś były mężczyznami. Podobnie w tym czasie zachowywała się i moja siostra. Wyładniała ponad swój wiek i codziennie pachniała inną herbatą; obcą, pochodzącą spoza imbryka Mamci. Ona również zachodziła do cieni, a nawet mimo, że było to zakazane, próbowała z nimi rozmawiać.

Podczas obiadu spoglądała na mamcię z mieszaniną drwiny i wyniosłości. W końcu mamcia nie wytrzymała presji. Obróciła dla mnie kilka ścian i poleciła szpiegować siostrę. Opowiadałem jej więc o wszystkich tych miłosnych historiach, o których ja-dziecko nie powinienem wiedzieć. Mamcia słuchała mnie z zakłopotaniem, które zawsze jednak przeradzało się w uśmiech. Spoglądała na mnie znad parzącej się herbaty, głaskała czule po włosach i zawsze mówiła to samo „jakoś to będzie, kochanie, jakoś to będzie”, a potem nalewała mi słabej herbaty z akacji, za którą byłem wdzięczny, o wiele bardziej niż powinienem. Czy to wtedy zrodził się u mamci plan, a może był on gotowy od początku?  

Raz w Porze Parzenia mamcia dała mi wypić pół kubka diabelskich ziółek, przestrzegając, abym nie mówił o tym ojcu ani Cioci Agnesi. „Zajdziesz dziś do sypialni siostry i dobrze ją przeszukasz. Skończymy te dziecinne podchody”, powiedziała poważnie.

Skinąłem głową. Bliskość mamci powodowała, że mniej martwiłem się o swoje stosunki z siostrą, tym bardziej więc chciałem przystąpić do działania, a jeśli się uda może nawet przyłapać siostrę na gorącym uczynku! Mamcia ułatwiła mi drogę: wysunęła zlew kuchenny i umieściła mnie między rurami, a następnie przepchnęła fragment ściany prosto w miejsce szafy, skąd dostałem się do pachnącej obcym aromatem niebieskiej sypialni siostry. Od razu wydała mi się ona mniejsza, niż wcześniej. Zniknęło część szaf z ubraniami oraz lustro. Pozostało za to łóżko nakryte fioletową kołdrą, spod której spoglądał na mnie uśmiechnięty od ucha do ucha pluszowy miś. Zerknąłem pod łóżko i wyjąłem kilka kolorowych pudełek z ozdobnymi ubraniami i kosmetykami, które siostra musiała za coś cielesnego otrzymać. Wziąłem do ręki srebrną bluzeczkę i właśnie wtedy usłyszałem jak przejście w szafie powoli się zasklepia. Od razu porzuciłem dalsze śledztwo i rzuciłem się przed siebie. Za późno jednak – przejście zamknęło się, a ja, co teraz zrozumiałem aż nazbyt boleśnie, znalazłem się w pomieszczeniu aktualnie pozbawionym drzwi i okna, gdzieś w centralnej części domu.

Ogarnęła mnie nagłe panika, którą wkrótce zastąpiła ulga. Mamcia musiała wiedzieć, gdzie jestem, a więc mnie stąd wyciągnie. Uderzyłem kilka razy w ściany, aby dać znać, gdzie jestem, ale nic się nie wydarzyło. Wydawało się, że nikt mnie nie słyszy. Co gorsza, powietrze w pokoju siostry nabrało złowrogiego zapachu – poczułem, że z trudem łapię każdy kolejny oddech. Podbiegłem do ściany, sunąc po niej rękoma szukając jakiegoś wywietrznika, otworu, dziury, odpadającej tapety, który uratowałby mnie przed śmiercią.

Znalazłem…

Stary kontakt musiał zostać pomalowany na niebiesko przez pomyłkę i z daleka był nie do odróżnienia od ściany. Przysunąłem się blisko niego i poczułem lekki podmuch zimnego powietrza. Złapałem obudowę kontaktu i spróbowałem pociągnąć. Ustąpił bez oporu, odsłaniając kable i niewielki prostokąt przestrzeni. Nie zewnątrz, ale jakiś nieznany mi korytarzyk zakończony schodami. Przywarłem ustami do otworu. Zacząłem krzyczeć, ale mój krzyk uwiązł w gardle – było, jakby otaczały mnie głuche na wołania niewidzialne ściany. Takie same jak te, które w kuchni dawniej paraliżowały głos mojej siostry.

Zacząłem drapać farbę, uderzać dłonią w tynk, lecz wszystko to na nic.

– Mam cię! – usłyszałem zniekształcony głos Mamci.

Powoli dochodziła do mnie bolesna świadomość prawdy. Zostałem tu, w sypialni siostry, uwięziony.

Gdzieś w domu zaczynała się właśnie kolejna Pora Parzenia.

Ilustracja: Zofia Komarowska


Szymon Stoczek – ur. 1988, przez większość życia bał się magii, teraz akceptuje, że może i sobie jest. Ima się wróżbiarstwem figuratywnym (czyli pisze gry) i wróżeniem z martwych tkanek (proza cielesna i lękliwa nie jest mu obca). Wydał zbiór opowiadań new-weird fiction Miasto wszystkich zdrowych. Ostatnio długo nie śniło mu się nic ciekawego.

Zofia Komarowska – 03, ilustruje dla przyjemności (ig: zosia.komar). Studiuje i mieszka w Krakowie. Fanka muzyki asłuchalnej i piesków.