Pewnego czarującego, sobotniego popołudnia Paff postanowił wspiąć się na wyżynę poczucia obowiązku i spłacić dług obrosły kilkutygodniowymi odsetkami. Owo zobowiązanie zaciągnął wobec estetyki wnętrza minipojemnika na człowieka postawionego na Grzegórzkach i sterczącego parodią balkonu w stronę Pomnika Czynu Zbrojnego Proletariatu Krakowa. Początkiem spłaty było odkurzenie mikrodywanu w tyci aneksie kuchennym. I stało się tak, że nieopatrznie podczas tego prologu do porządków, pfffy pfffy, zassał skręta, który wypadł mu zza ucha. „Do licha, moja blantonagroda” – pomyślał, ale postanowił być niezłomny jak wyklęty druid w mieście i kontynuować odkurzanie, a packa wydostać z brzucha elektronicznej świni, kiedy już ureguluje tę abstrakcyjną wierzytelność zwaną czystością. Jednak po kilkudziesięciu muśnięciach powiek młodzieńca o przymglone zaklęciem ciężaru życia rogówki z podłużnego świńskiego ryjka zwanego ssawką zaczął wydobywać się słodki dym.
Paff szybko otworzył pokrywę odkurzacza. Wtedy ukazał mu się ulepiony z okruchów chleba i kawałków chipsów, z włosów i kurzu stwór, który trzymał odpalonego blanta w ustach uformowanych z zaginionych puzzli z zestawu Atlantyda: rządy Azeasa, a patyczkami higienicznymi napinał cięciwę, czyli gumkę recepturkę, w kuszy wykonanej ze spinaczy biurowych. Wystrzelona z niej wykałaczka przeleciała tuż obok ucha młodego mężczyzny. Paff szybko zatrzasnął pokrywę. Odwrócił elektroniczną świnię do góry kółkami, chwycił za telefon i wklepał weń numer znajdujący się na tabliczce przytwierdzonej do jej obudowy.
– Hmm… Niestety nie ma na to rady. W poniedziałek przyjedzie do pana nasz utylizator. Koniecznie proszę zabezpieczyć odkurzacz, zgodnie z instrukcją utylizacji, a następnie przekazać go naszemu pracownikowi – powiedział głos w słuchawce.
Paff sprytnie wymyślił, że choć trochę zniweluje straty, jeśli, wbrew zaleceniom, na drugi dzień podejdzie na pchli targ pod Halę Targową i spróbuje wziąć parę groszy za niedziałający prawidłowo sprzęt.
– Co z nim nie tak? – spytał niski mężczyzna w kapeluszu z rondem opadającym na linię wzroku. Miał na sobie marynarkę w kolorze krwi skrzypłocza z małą metalową koroną wpiętą w klapię. Po wysłuchaniu opisu wady jegomość dokonał zakupu.
Paff obudził się w poniedziałkowy ranek i włączył telewizor, który zawsze dotrzymuje mu towarzystwa w przygotowaniach do wyjścia do pracy w zakładzie czyszczenia retort na ulicy Czarodziejskiej. Uwielbia się ubierać, zaciągać wysokie wzorzyste skarpety na swe cienkie łydy, zerkając na powtórki paradokumentów – jego najulubieńszym jest W-7 – Wydział do Walki z Hakerami Czakr. Tuż przed wyłączeniem odbiornika przez Paffa na ekranie ukazała się grobowa głowa prezentera. Wygrawerowała ustami komunikat:
„Proszę państwa, wygląda na to, że Wawel znów od żył i szturmuje Warszawę. To już trzeci raz w tym roku. Uprasza się o ścisłe respektowanie nakazu zamykania różdżek w pancernych szafkach… Zapraszamy do Magicznego Krakowa!”.
Ilustracja: Karolina Stec
Paweł Konar – próbuje swoich sił w poezji, prozie i tym, co pomiędzy. Pojawiał się m.in. w „Stonerze Polskim”, „Stronie Czynnej”, „Zakładzie” oraz „Tlenie Literackim”. Laureat I nagrody w XVIII Ogólnopolskim Konkursie na Prozę Poetycką im. Witolda Sułkowskiego.
Karolina Stec – Instagram: @kkaroollina | @mikroelementy