Kochać hardcore i być hardcorem. O „Klasterze” Olgi Rembielińskiej

The music will never stop.

The heartbeat will never fade.

The party will never end.

Peace, Love, Unity, and Respect: The Raver’s Manifesto[1]

Klaster to kwaśny psałterz apostołki hardcoru zawieszonej w loopie prekaryjnego żywobycia. Krótkie, nierzadko jedno – dwu – lub trzywersowe, psychostychy krakowskiej debiutantki cieszą niemniej od importowanych prosto z przedmieścia Detroit skreczy. Spiętrzenie obrazów i skojarzeń zawartych w dwustychu: “skąpane w Słońcu ciała/ odkurz moje plecy” albo monostychu: “wieloryb wpadł w sieci młota pneumatycznego” pulsuje lepkim od poetyckich skojarzeń synkopowym rytmem.

Debiutancki tomik Rembielińskiej to jednak coś więcej niż wspomniane stripowane impresje momentu. Bez wątpienia podmiot to rasowy O.G rejwu, który wespół z współwyznawcami z całej planety krzyczy: 

“Our emotional state of choice is Ecstasy. Our nourishment of choice is Love. Our addiction of choice is technology. Our religion of choice is music. Our currency of choice is knowledge. Our politics of choice is none. Our society of choice is utopian though we know it will never be. You may hate us. You may dismiss us. You may misunderstand us. You may be unaware of our existence. We can only hope you do not care to judge us, because we would never judge you”[2]

O jego sile płynącej z poczucia jedności, wynikającego z bycia w globalnym kolektywie, świadczy, że, choć doświadcza on wątpliwych uroków życia w późnym kapitalizmie (“Czasem do okna zapuka spam: straciłeś pracę”), to w każdej minucie gotów jest zaświadczyć przed kierowcą Glovo: “j’adore hardcore kochany”.

To jego credo, o innym nie może być nawet mowy, bowiem “skoro/ śmierć to kurwa na zakręcie/ to czas wcisnąć guzik loop”. Zloopowaciały żywot, jak możemy się domyślać, raz bywa tragedią, a inny razem farsą. Apostołka hardcoru ma pełną świadomość takiego stanu rzeczy. Dlatego bez ogródek proponuje czytelnikowi czerwoną piksę i najwygodniejsze miejsce w piwnicznym triproomie. Dokładnie tym triproomie, który, jak podejrzewam, tego lata będzie głównym zmartwieniem lokalnej wspólnoty mieszkaniowej.

Podmiot Rembielińskiej nie pozostawia również złudzeń co do tego, że tylko wyrywając się z limbo powtarzalności, można naprawdę zacząć prawdziwie widzieć i, unikając powrotu do pierwotnego stanu, stać się prawdziwie wolnym obserwatorem. Przypomina również, za Arendt, że “wyłącznie obserwator zajmuje miejsce, które umożliwia oglądanie całości przedstawienia”. Przyjęcie perspektywy widza prowadzi zatem do wyzwolenia. Będąc obserwatorem przebiegającej między inputem i outputem egzystencjonalnej pętli, zaczynamy rozumieć, że skończył się czas zachwytu nad DJ-skimi chujosztuczkami dla niedzielnych fanów wpadającego pod nóżkę rytmu. Tutaj preferuje się “brzmienie tak twarde jak prącie mastodonta”. 

Czy kogoś jeszcze to dziwi? Przecież gdy w boskim Pionieerze (obiekt marzeń podmiotu) miksowany jest gęsty jak wiejska szlagzana bas, a osiedlowy hardcore pali paczkę sampli, to naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, by nawet Hare Krishna okazał się nieprzeciętnym wariacikiem.


[1] https://frankiebones.tumblr.com/post/124796352418/the-ravers-manifesto

[2] Tamże.

Olga Rembielińska, Klaster, Wydawnictwo Ha!art 2023

Ilustracja: foto z archiwum Olgi Rembielińskiej


Szymon Bryzek – publikował w Wyspie, Helikopterze, Afroncie, Tlenie Literackim oraz Drobiazgach. Działa w ramach tarnogórskiej grupy Pralnia oraz współorganizuje festiwal Spalnia. Prywatnie – dumny reprezentant nieodżałowanego sosnowieckiego Zakładu Językoznawstwa Konfrontatywnego oraz fan Kourtney Kardashian.