Kulbaczone porzekadło kwiczy: lubimy to, co dziwne i oswojone: leciwe gwiazdonosy prychające na klatkę w zbyt rozłożystym ogrodzie (sic!) zoologicznym, kradzione matrioszki w bawialni babci ciotecznej, samą instytucję bawialni, bezroszczeniową biedę. Jak powszechnie wiadomo w zachodnich azylach: między ciszą a ciszą zarzynane kwiczą. Więc jak to wszystko rozkulbaczyć? „Stoner Polski” ma pewien pomysł: przyswajać, nie oswajać!
Paweł Kaczmarski w znakomitej recenzji „Opowiadań bizarnych” Olgi Tokarczuk podaje wiele przykładów dzieł dziwnych a wykurwistych, fazowych i nieoswojonych. Oswojenie będzie już spłyceniem, które to krytyk m.in. zarzuca laureatce Bookera. Dalej pozwolę sobie wynotować dwa najbardziej stonerogenne fragmenty tego tekstu:
Dziwna fikcja, dziwna sztuka są w jakimś sensie naturalną (cudzysłów konieczny) odpowiedzią na zdereferencjalizowany świat finansowego kapitalizmu.
To zupełnie jak w tym dowcipie, którego nikt nie zna, bo go wymyśliłem kilka dni temu w czasie kąpieli:
– Doberek, Kapiś może wyjść i się pobawić?
– Nie, Kapitalizm musi się rozwijać. Chcesz być równie przydatny, mały kacie – kamracie?
– A muszę?
– Nie bądź kutwa, daj się zabić.
Cóż, może to nie do końca dowcip.
Wczytajmy się dalej w słowa Kaczmarskiego:
Ale nawet nie sięgając do żadnej konkretnej koncepcji, możemy wskazać, że dziwność jest warunkiem tej fundamentalnej politycznej roli literatury i sztuki, jaką jest wymyślanie innych światów – radykalna wyobraźnia polega na momentach odrealnienia. Żadna wizja utopii, żaden rewolucyjny projekt, żadne poetyckie święto nie jest możliwe bez celebracji jakiegoś rodzaju dziwności.
Czy mogę odczytać to w ten sposób: nie ma zaangażowania bez fazowania? A czy klin jest wymysłem farmaceutycznym? Czy Stevie McPępuszek bałamucił synów cyrulika? A może mam być cicho, bo przyjdzie Hagridzicho i pierdolnie zaklęcicho: AVADA KETAMINA? Pozostawię to Waszym pyzatym sumieniom.
Kapustka szatana. Mocne papu, zaklinacz pępków i ścierwolotów. Stoner?
Zrazik ceremoniału. Wynaturzenie astralne, cętkowany guwerner, o mój meskalinie, czy to stoner?!
Tak naprawdę, to wyjdzie w braniu. Bierzemy czasem nadaremno, ale poszukujemy. Bo stoner łaknący jest, ciekawski jest. Zamiast zarzucać Was gorszącym tabunem epitetów określających naszą ideę, zachęcam do wnikliwej lektury „Stonerka”, bo nie samą dziwnością grandzimy, nie tylko straszymy, nie tylko śmieszymy. Nie tylko chujowo rymujemy.
Przeczytacie, zobaczycie, usłyszycie, poczujecie rzeczy, które może i śniły się filozofom, ale tym nigdy niewysłuchanym. Tym, którzy namawiali wesołkowatą pseudogawiedź do rozjebywania karmników dla gnozów. Albo tym, którzy nosili po trzy berety w słoneczny, choć chłodny dzień – każdy na innej impertynenckiej głowie.
Historia zna wielu wspaniałych artystów-narkonautów: Baudelaire, Tomasz Pułka, Seth Rogen… Ej, a może martwicie się, że sami nie przepadacie za nabijaniem Kajtusia, nie nęcą Was skarby Lucjusza Blancjusza, ba, żenują same śmieszkowe określenia tripowe? Well, tych ostatnich nie odpuścimy, ale wstrzemięźliwość to rzecz ludzka, do niczego nie przymuszamy, nie wszyscy tripować możemy, nie wszyscy tripować lubimy. Ot, choćby ten genialny stoner, Stanisław Czycz:
Podniety wyobraźni, czy halucynacje, nie są mi potrzebne. Dla mnie sama tak zwana rzeczywistość jest halucynacją wystarczającą, przerastającą wszystkie te osiągane sztucznie. Widzieć ją tylko wyraźnie. Najwspanialszą i osłupiającą.[i]
Poszukamy tej halunkowej rzeczywistości razem. To my – wizja utopii, to my – rewolucyjny projekt, to my – poetyckie święto. Przyswoimy, nie oswajając. Stoner Polski mistrzem Polski, a błaznem ja [zraziki, kapustki i śpiew].
PS Serdeczne dzięki za pomoc przy organizacji premiery, działania korektorskie oraz wsparcie informatyczne lecą do: ekipy Warsztatu – w szczególności do Tomka, Martyny Kiełbas, Martyny Sobolewskiej, Agaty Jabłońskiej-Smolińskiej, Agaty Jabłońskiej, Arka Kausa, Marcina Bystrowskiego, Kariny, Dominiki Barnaś, Basi Chowaniec, Natalii Rojek, Maćka Kiełbasa, Mariusza Sambora oraz Artura Pasika.
[i] J. Marx, Rozmowa ze Stanisławem Czyczem, „Poezja” 1980, nr 7, s. 26.
Patryk Kosenda – naczelny konstruktor wigwamów, przyjaciel Hagrida i mięsisty cekin. W alternatywnej (i kurewsko smutnej) rzeczywistości jest pobłażliwym synem Richarda Gere’a, który wpatruje się w ojca jak w zmurszałą tęczę. “Byłeś przekonującym irlandzkim terrorystą,tato! Zatańcz ze mną, tato!”. Króliczeństwo > człowieczeństwo.