Wieloletnia współpraca Alessandra Amenty, Tomasza Kaliściaka i Błażeja Warkockiego poskutkowała antologią wpisującą się w transgresyjną tradycję humanistyczną Marii Janion. Z okładki spoziera anglicyzm „queer”, które można wielorako tłumaczyć i te przekłady rozszerzają się w miarę przechodzenia z dychotomicznego horyzontu płci w trygonalny układ, potem w mnogi, niekwantowalny: najogólniej pojęcie „queerness” można bodaj rozumieć jako nieheteronormatywność, niekiedy niecisnormatywność, dziwaczność, odmieńczość. Partykuła „bodaj” odgrywa tutaj istotną rolę, jako że kłirowość z bez-definicji opiera się na subwersji i performatywności języka, co ma za zadanie kompromitować idealne, społeczne wyobrażenia poprzez imitację tychże; dekonstruować kody kulturowe i budować nowe; wychodzić z punktów stałych ku ubezwymiarowieniu płciowego układu dynamicznego.
Redaktorzy antologii, określając ramy literatury queer, wychodzą od eseju Stefana Napierskiego, który nawołuje, by „wypowiedzieć tę prawdę wstydliwą, systematycznie chowaną pod korcem, że co najmniej połowa współczesnej sztuki francuskiej i niemieckiej – to sztuka przewrotna”. Ta prawda wstydliwa kryje się pod mistyką heteronormy, jeśli odwołać się do metaforyki feminizmu liberalnego spod znaku Betty Friedan. Dzięki skrupulatnej analizie tekstów począwszy od końca XVIII wieku, w antologii udało się przeprowadzić dowód tego, że polska literatura nieheteronormatywna cechuje się gruntownym, niepodważalnym statusem ontologicznym: w obszarze zarówno treści, jak i formy; a także potrafi prowadzić do przewrotu zastanych hierarchii czy status quo.
Wracając do terminów społecznych, literatura ta nie stanowi synonimu literatury LGBTIQA+, lecz jej pokaźny wycinek – z antologicznej odmieńczości wykluczone zostają wątki aseksualne, aromantyczne, agenderowe i wielokulturowe kwestie trzeciej płci ze względu na upłciowienie, useksualnienie, uromantycznienie, może też niedoreprezentowanie. Z drugiej strony literatura queer niczym queer studies inkluzywnie rozkłada parasol nad kwestią wykluczeń wielorakich i superpozycjonowanych. Samą literę “Q” można interpretować jako „questioning”, co odnosiłoby się do osób kwestionujących któryś z wątków kulturowo-społecznego garnituru płciowości, a choćby nawet i medycznego jak przykładowo osoby interpłciowe. Dezorientacje czynią mimo to ważki krok: ponownie wydobywają przewrotne z trybu incognito, przywracają dziwaczności genealogię czy tradycję oraz demaskują filisterskie lub pseudopatriotyczne okrojenia.
Kłirowość z założenia odznacza się otwartością i niekanonicznością, stąd trudno wyekstrahować właściwy sposób wertowania książki spośród przeliczalnego zbioru podejść do czytania. Jeśli Jolanta Brach-Czaina rozpoznała codzienną egzystencję postaci kobiecej w nurcie krzątactwa, to omawiania antologia wrzyna się w szczeliny istnienia, poszukując queeru oraz dowartościowując go poprzez codzienne, jednostkowe czynności i koncepty. Redaktorzy proponują rozmaite motywy przewodnie, czyli szlaki na mapie dezorientacji, m.in. przyjaźń romantyczną w figurze pobratymstwa i posiostrzeństwa, helleńskie inspiracje Lesbos, Safoną czy Ganimedesem, kolejowe tułaczki na południe Europy albo nieciągłe, burzliwe i niestabilne zbiory na polach emancypacji.
Jedna z moich obaw przed otrzymaniem książki dotyczyła zarzutów Suzanny Danuty Walters, która stawiała pytanie, czy neutralność teorii queer wobec płci nie oznacza przypadkiem maski dla przywileju, czyli dominacji perspektywy białego, homoseksualnego mężczyzny. W przypadku polskiej literatury póki co trudno odejść od punktu widzenia przedstawicielek/przedstawicieli kaukaskiej rasy, jednak nie stwierdzam nadreprezentacji męskiej płci, ponieważ pośród ponad stu nazwisk znajdziemy kilkadziesiąt żeńskich, np. Narcyzę Żmichowską, Marię Konopnicką, Zofię Nałkowską, Irenę Krzywicką, Annę Kowalską, Marię Dąbrowską, Marię Janion, Kingę Dunin, Izabelę Morską, Ewę Sonnenberg, Marzenę Brodę, Olgę Tokarczuk, Ingę Iwasiów, Ewę Schilling, itd.
Skoro wedle Joanny Mizielińskiej teoria queer ma trzy matki (Judith Butler, Eve Kosofsky Sedgwick i Teresę de Lauretis) oraz jednego ojca (Michela Foucaulta), to skorzystam tutaj z hipotezy Marii Janion o większym potencjale transgresyjnym kobiet niż mężczyzn. Każda przemiana rewolucyjna i twórczość wymaga bowiem damskiego uczestnictwa, jak na przedstawieniu ludu prowadzonego na barykady spod pędzla Delacroix. Najważniejszą postać płciowej dezorientacji w polskiej literaturze stanowi bodaj Piotr Odmieniec Włast/ Maria Komornicka. Przytoczony w antologii poemat Nienawiść dla odmieńca ukazuje nie podmiotowość nomadyczną, wyruszającą w ekscytującą robinsonadę po intelektualnych i tożsamościowych transgresjach, lecz funkcję potencjału spadkowego, toczącego się w stromą, spiralną studnię, mijającą stacjonarne, wzajemne sprzeczne, „niemowlęce bełkoty świadomości swych bliźnich” i tytułowe biesy: wydające wyrok w formie przypisania do nieprzejednanych, suicydalnych ciągot. „Niedorodzona” istota stanowiłaby w ten sposób przeklętą figurę w rozumowaniu odwrotnym do Simone de Beauvoir z Drugiej płci. Jeśli bowiem jako dzieci rodziłybyśmy się kobietami lub mężczyznami, to osoba inter- lub transpłciowa wskazywałaby na niedopełniony poród, niedorozwój, niedorozród, symbolizując zarówno niepłodność, jak i brak tożsamości czy spokoju ducha, niedostatek właściwego „prototypu: umiłowanego, wolnego od przypadkowości”. Wyalienowany, zdziwaczały w oczach społeczeństwa Odmieniec lub równie niedostosowana, zbyt usilnie chętna do emancypacji Odmieńczyni zaznaczają metafory porażające polityczny świat po dziś dzień. Jakkolwiek bądź wybór tekstów Własta/Komornickiej zamyka wiersz Ermahnung (niem. upomnienie), który jako mąż/żona opatrznościowy/a (HoffnungsträgerIn) komenderuje „Sam sobie stwórz, czego szukasz, / Nie czekaj na Losu łaski, / Żądzą się wtedy nie zbrukasz / I nie popadniesz w potrzaski”.
Inny fascynujący trop wiedzie mnie w stronę następnej Marii, tym razem Cyranowicz, poetki, krytyczki literackiej, nauczycielki. W dokumencie wyznaczającym początek układu współrzędnych lub wersję pierwotną odczytujemy przeciwstawienie się „rozumieniu [osoby] jako czegoś monolitycznego”. W dalszym wyborze tekstów rozpoznajemy innowacyjne kategorie gramatyczne, z rodzaju tych transhumanistycznych jak „rodzaj nieziemskoosobowy”, gimnastykujący cztery kończyny w cztery końce w dwuosobowych butach. Ciesząc się z imitacji jak(o) człowiek wyzwolony z gatunku, przypomina się antynomia z wiersza sztama, do którego animację wykonała Ola Wasilewska: „Nie można pasować wszędzie, bo nie można pasować nigdzie”. Tego typu istoty odmieńcze stają się nieujmowalne: „Nie ujmuje to język / Nie ujmuje to miejsce / Nie ujmuje to czas / Nie ujmuje to przestrzeń / Jak ujęto mnie tutaj w tym względzie.” Ostrożnie zatem język podchodzi do wykluczenia, emancypującej alienacji „odgrywanej w ramach kobiecości której zasady nieproklamowane / wbijają mnie w fotel doszczętnie jak nożyce zatrzaskujących się klatek / gdzie ludzkość chowa wstydliwie gatunek najmniejszej troski”, jak Cyranowicz opisuje w wierszu ostrożnie (wersja 2.0) z antologii Strefa wolna. Wiersze przeciwko nienawiści i homofobii opublikowanej jako protest środowiska poetyckiego przeciwko homofobicznej przemocy wymierzonej w marsz równości w Białymstoku w 2019 r.
Ostatni, niepublikowany wcześniej wiersz morwy (vintage) kontynuuje tematykę nieproszonych, tym razem dziewczęcych i chłopięcych wprowadzek na robaczywe spady. Skoro Włast/Komornicka lubiła korzystać z inspiracji niemczyzną, to zastanówmy się nad (nad)interpretacjami niemieckimi i w tym przypadku; „jak pan to w mordę ujął: szmata / jak pan to w mordę ujął: sztama” z przytaczanego już tekstu sztama doskonale z tymi zamiarami koresponduje – Maulbeere bowiem składa się z członu Maul, oznaczającego pysk, mordę, jadaczkę, gębę. Z „jadaczkojagód” wypełzają zatem młodzieńcze głosy vintage, może retro, larwy z klatek i tak właściwie nie idzie się ich już pozbyć, ponieważ opadłe, odmieńcze nie chce umrzeć, pomimo że gnije.Przywołaną Olę Wasilewską i Marię Cyranowicz, a także obecną w antologii Dezorientacje Joannę Bednarek, łączy także feminarium Wspólnego Pokoju, odbywającego się przez wiele lat w Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie, które organizowała Beata Gula i w którym aktywny udział brały m.in. Joanna Mueller-Liczner, Natalia Malek, Aneta Kamińska czy Zofia Bałdyga. Jeśli szukać polskich feministycznoliterackich szczelin istnienia, wolnych od obowiązkowego heteroseksualizmu, jakby pragnęła Adrienne Rich, czy od matrycy heteroseksualnej w duchu Judith Butler, to właśnie tam, czego dowodzi nie li tylko wspaniała, wieloletnia, inkluzywna wspólnota per se, lecz również dorobek redakcyjny: antologie Solistki, Warkoczami czy ostatnio Wiersze dla opornych. Jeżeli przypisywać nazwiska do dam, rycerek, feministek i odmieńczyń, parafrazując tytuł książki Sławomiry Walczewskiej, to pamiętajmy właśnie o tego typu posiostrzeństwach, w tym o L.Poetkach. Bez wątpienia tę jednię, łączność odmieńczego powinowactwa pielęgnują w porywający sposób Dezorientacje, kończące się obszerną literaturą uzupełniającą i wyzwoleńczym, oby profetycznym dramatem Jolanty Janiczak.
Dezorientacje. Antologia polskiej literatury queer (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2021)
Ilustracja: Stefa Marchwiówna
Korekta: Weronika Widzińska
Łukasz Kaźmierczak/ Łucja Kuttig – autorze Kokostów i Agrestów. Publikowało w antologiach, zinach i czasopismach.
Stefa Marchwiówna – osoba współzałożycielska magazynu “Stoner Polski”. Składa, łamie, projektuje. Publikowałx w “Wizjach”, “Rzyradorze” i “Szajnie”. Współpracowałx z Korporacją Ha!art, Domem Literatury w Łodzi, Stowarzyszeniem Pisarzy Polskich i Instytutem Literatury. W poprzednim wcieleniu byłx grzybem. Jakby co – szukajcie go w Krakowie. | behance.net/stefamarchwiowna