Czemu tęsknię za czymś, czego nie było? Rzecz o karierze vaporwave

Zdjęcie popiersia greckiego boga Heliosa na mętnoróżowym tle. Obok czarne elementy posadzki typu szachownica, a z tyłu kiepskiej jakości zdjęcie panoramy miasta o zmierzchu (prawdopodobnie Nowy Jork). Ponad tym wszystkim zdanie po japońsku. Zapisane czcionką jakby wyrwaną z wczesnego Office’a.

Patrząc na taki obrazek, jeszcze 14-15 lat temu uznalibyśmy, że ktoś po prostu nie za bardzo potrafi posługiwać się programami graficznymi. Teraz natomiast duża część internautów od razu zaklasyfikowałaby to do vaporwave. Kto by tak zrobił, nie minąłby się z prawdą, ponieważ wyżej opisana została okładka jednego z pierwszych albumów muzycznych nagranych w tym gatunku. Mowa tutaj o Florar Shoppe autorstwa Ramony Langley (wówczas Vectroid).

Jeśli siedzicie w Internecie wystarczająco długo, prawdopodobnie gdzieś mignęło Wam słowo „vaporwave”. A nawet jeśli nie, to stylistyka charakterystyczna dla tego… No właśnie, czego? Od początku swojego zaistnienia vaporwave sprawia trudności z jednoznaczną klasyfikacją. Opisywany jest jako subkultura, gatunek muzyczny, estetyka internetowa, mem czy nurt net artu[1]. Właściwie jest każdym z tych elementów, ale najprecyzyjniej wydaje się przyporządkować go w pierwszej kolejności do gatunku muzyki i nurtu net artu.

Nazwa

Zacznijmy od podstawowego elementu, jakim jest nazwa. Składa się ona z dwóch członów: vapor oraz wave. Jak wskazuje Marcin Łukasiewicz w swoim artykule Vaporwave, czyli artystyczna manifestacja cyberkultury, pierwszy człon kojarzony jest z parą wodną, mgłą (vapor lub vapour to po angielsku dosłownie „para” bądź „mgła”), co ma wskazywać na nieuchwytność gatunku muzycznego, jego niepewność, a co za tym idzie, gwarantować również pewną dozę strachu przed nieznanym[2]. Drugi składnik ma się odnosić do chillwave, ale również szerzej do nazw przyznawanych innym gatunkom muzycznym, jak np. new wave, cold wave, synthwave, dark wave. Inną interpretację przedstawił Adam Harper, dziennikarz Dummy Mag. Stwierdził, że pojęcie „vaporwave” odnosi się bezpośrednio do słowa „vaporware”, czyli komputerowego produktu, który został zapowiedziany publicznie, natomiast nigdy się nie ukazał. W związku z tym pozostał ulotny, w wiecznym stanie zawieszenia. Wave natomiast odczytuje bardziej dosłownie, czyli jako rzeczywistą falę wody, które w pewnym momencie ulega parowaniu, tj. przechodzi do stanu gazowego[3].

Przy niektórych gatunkach muzycznych dość łatwo znaleźć pierwotnego twórcę nazwy, przy innych się to zupełnie rozmywa, jak w przypadku vaporwave. Niektórzy uważają, że jako pierwszy terminu użył producent muzyczny Robin Burnett (INTERNET CLUB), inni wskazują na polskiego blogera Jakuba Adamka[4], a jeszcze inni na użytkowniczkę Girlhood z bloga Weed Temple[5]. Niemniej, takie poszukiwania wydają się w tym przypadku zbędne, vaporwave jako gatunek będący w pełni wytworem internetowej społeczności jest ciężki do uchwycenia, ponieważ jego twórcy pozostają bardzo często anonimowi[6].

Muzyka

Wszystko zaczęło się od muzyki. Jest to jedyna pewna rzecz, jeśli mówimy o historii powstania vaporwave. Trudno go uchwycić jako całość, tym bardziej, jeśli mówimy o 13-14 latach wstecz, kiedy powstawały sceny witch house, cloud rap czy seapunk. Wszystkie, razem z vaporwave, w jakimś stopniu przenikały się, stanowiąc przejaw pamięci kulturowej i nostalgii[7].

Mimo tak niewyraźnych początków są trzy albumy, które przywołuje się najczęściej jako tzw. proto-vaporwave (czy pre-vaporwave). Wychodząc z innych gatunków muzyki elektronicznej — przede wszystkim hipnagogicznego popu i chillwave — miały one stanowić inspirację do powstania pierwszych w pełni vaporowych tytułów. Mowa tutaj o płytach wydanych w okresie 2010-2011: Far Side Virtual Jamesa Ferraro, Chuck Person’s Eccojams Vol. 1 Chucka Persona (Daniel Lopatin) oraz Holograms 骨架的. Każdy z nich swoim oryginalnym brzmieniem, stylistyką wizualną (w tym okładkami) przykuł uwagę słuchaczy oraz innych twórców. Niektórzy uznają powyższe wydania jako pierwsze z gatunku vaporwave, nie uznając w ogóle kategorii proto-vaporwave[8].

Jako pierwszy pełnoprawny album muzyczny z gatunku vaporwave uznaje się wspomniany na początku tekstu Floral Shoppe amerykańskiej producentki Ramony Langley. Ukazał się on na portalu Bandcamp 9 grudnia 2011 r[9].  Korzystając z charakterystyki stworzonej przez Marcina Łukasiewicza, warto przytoczyć kilka elementów Floral Shoppe, które nadały wyrazu dalszemu rozwojowi gatunku. Rozkładając dowolny utwór z płyty, ujrzymy jego niezwykły eklektyzm. Charakterystyczne jest wykorzystywanie elementów twórczości lat 80. i 90. (czasami również wczesnych dwutysięcznych). Usłyszymy to wyraźnie w samplowanych fragmentach z takich gatunków muzyki jak elevator music, muzak, smooth jazz, lounge, funk, dance, elektronika czy soul. Fragmenty próbek dźwiękowych są pocięte i ułożone w specyficznej względem siebie kolejności. Do tego dochodzi spowolnienie melodii, a w efekcie często pogrubienie wokalu. Wszystko przyprawione dźwiękami syntezatora, efektami pogłosu, echa, a do tego zapętlone. Taki utwór w swoim brzmieniu staje się nieregularny, a także momentami niepokojący[10].

W kontekście stylu muzycznego prezentowanego przez twórców vaporwave pojawia się niekiedy pojęcie plądrofonii. Jak wyjaśnia to Rafał Sowiński w artykule Vaporwave. Kapitalizm zremiksowany: „plądrofoniczy twórca traktuje istniejące nagrania audialne – utwory muzyczne i inne zapisy dźwiękowe – jako »tworzywo« swoich kompozycji. Fakt wykorzystania innych utworów nie zostaje ukryty i pozostaje w świadomości nie tylko twórcy, ale i  odbiorcy, co odróżnia plądrofoniczny utwór od plagiatu”[11].

W dzisiejszych czasach publikacja swojej twórczości w Internecie przez młodych artystów nie jest niczym niespotykanym. Wszak to dzięki temu mają możliwość dotrzeć do większej rzeszy słuchaczy, omijając komercyjne stacje radiowe, korporacyjnych wydawców, a czasami wszelkie koszta związane z publikacją. W przypadku vaporwave forma wypuszczania muzyki wyłącznie do świata cyfrowego stała się normą. To na serwisach Bandcamp czy Soundcloud pojawiły się pierwsze kawałki z tego gatunku, nierzadko do ściągnięcia za darmo. Niemniej, na popularnym YouTube również możliwe było — a także dalej jest — znalezienie wielu artystów, przy tym często anonimowych. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych utworów vaporwave, pochodzący z płyty Floral Shoppe リサフランク420 / 現代のコンピュー |, posiada na tę chwilę ponad 24 miliony wyświetleń[12]. Imponujący wynik, jak na dość prosty i mało komercyjny utwór. Poza typowo muzycznymi stronami, w rozwoju vaporwave ważne okazały się takie portale jak 4chan, Reddit oraz zapomniany już trochę last.fm. To tam fani gatunku mogli wyszukiwać, polecać i dyskutować o nowych odkryciach.

Odnosząc się jeszcze do muzyki, warto tutaj wspomnieć, że vaporwave wytworzyło masę mikrogatunków. Te dość często szybko umierały, ale niekiedy stawały się istotnym elementem całego ruchu artystycznego. Tak jest m.in. w przypadku mallsoft, stanowiącym połączenie elevator music oraz lounge, co ma nawiązywać do muzyki tła odtwarzanej w centrach handlowych. Poza tym spotkamy się z takimi nazwami jak hardvapur, acoojams, future funk, laborwave, muzakcore itd. Każdy reprezentuje jakąś wariację wcześniej opisanej metody tworzenia muzyki[13].

Grafika

Za muzyką przyszła grafika, jaka po pewnym czasie zalała Internet. Wszystko wzięło się z okładek wcześniej wspomnianych albumów (jak np. Floral Shoppe). Obszar sztuki wizualnej stał się bardzo ważnym elementem całego ruchu vaporwave. Prawdopodobnie nie raz widzieliście gdzieś w Internecie obrazki stworzone w tym stylu. Ba! Myślę, że nietrudno jest znaleźć coś takiego na stronie Stonera Polskiego. Właściwie do dzisiaj duża część sztuki internetu pozostaje pod wpływem vaporowych klimatów. Proponuję Wam nawet pobawić się w szukanie graficznych tworów na podstawie poniższych charakterystyk.

Przeciętna grafika vaporwave może składać z jednego lub kilku elementów nawiązujących do designu programów komputerowych, zwłaszcza tych starej daty, jak np. pasek zadań z Windowsa 95/98 czy panel narzędzie z Painta. Za tym idzie używanie prostego rodzaju grafiki komputerowej (2D i 3D), które prezentują się jak żywcem wyjęte z czasów początku Internetu czy filmowych efektów specjalnych (np. kraciaste tło z filmu „TRON” z 1982 r.).

Ważnym elementem jest również orientalizm. Przejawia się najczęściej stosowaniem japońskiego bądź chińskiego pisma — katakana, hiragana bądź Kanji. Poza tym w sztuce wizualnej z tego nurtu spotkamy się często ze stosowaniem fragmentów z mang bądź anime. A obok tego wszystkiego pojawiają się antyczne greckie i rzymskie rzeźby, przekazy marketingowe (zwłaszcza napojów Pepsi, Arizona czy Fiji), glitch art, a niekiedy oznaki luksusu. Istotna jest stosowana przy tym paleta kolorów, która bardzo często schodzi w ciemne fioletowe tony z jaskrawymi detalami.

Idea

Niektórzy uważają, że vaporwave jest tylko i wyłącznie formą internetowego mema. Taki pogląd nie pojawił się bez powodu, ponieważ nie raz w sieci przewijały się stworzone w tym stylu satyryczne grafiki. Wystarczy sięgnąć do polskiego podwórka, gdzie znajdziemy, chociażby facebookowy fanpage „Polska w stanie nirwany”, a na nim zdjęcie Wojciecha Olszańskiego w blado-fioletowych barwach, na tle planet, jaszczuroludzi oraz Plejadan[14]. W swoim czasie podobna twórczość cieszyła się w cyberświecie dużą popularnością. Do tego występująca w duecie ze słowami pisanymi specyficzną czcionką, gdzie prym wiodło „AESTHETIC”, czyli po angielsku „estetyczne”. Wyraz w tym przypadku oznaczający wszystko utrzymane w konwencji vaporwave. Mimo tak wyraźnie humorystycznych elementów, za bazową częścią całego nurtu stały pewne idee.

Do najczęstszych interpretacji gatunku należy ta ukazująca go jako wyraz krytyki współczesnego kapitalizmu. Utwory korzystające z prostych melodii elevator music mają nam przywodzić na myśl zakupy w galerii handlowej bądź innym sklepie wielkopowierzchniowym. Może też chodzić o połączenie z jakąś infolinią, na której marnujemy swój cenny czas, słuchając wesołej melodyjki. Odwołaniem do tych samych obszarów jest tutaj stosowanie przekazu marketingowego, czyli całej gamy logo popularnych firm, fragmentów reklam czy sloganów. Antyczne rzeźby, kolumny, meble, pomieszczenia rodem z willi, wszystko przerysowane na pokaz. Przywodzi to na myśl teorię kultury konsumpcyjnej Jeana Baudrillarda, który w poddawaniu się konsumpcji przez społeczeństwo upatrywał zastępowania potrzeb rzeczywistych tymi, jakie wykreowała reklama[15]. Moglibyśmy uznać, że vaporwave jest pewną formą komunikacji marketingowej, gdyby nie zglitchowane grafiki, pocięte i zremiksowane w niekonwencjonalny sposób piosenki. Daje nam to niewyraźny obraz całości. Coś, czego nie możemy do końca dojrzeć.

Przywoływany już wcześniej Adam Harper stwierdził, że vaporwave jest pewną formą afirmacji i jednocześnie krytyki późnego kapitalizmu. Ze względu, że obecnie systemu tego nie da się przezwyciężyć, należy doprowadzić do jego jak najszybszego rozrostu, a w efekcie upadku. Jest to  podejście akceleracjonistyczne[16].

W ten sposób dochodzimy do kolejnej ważnej koncepcji upatrywanej w całym ruchu (sukbulturze?) vaporwave. Mowa o hauntologii czy widmontologii, koncepcji opracowanej przez francuskiego filozofa Jacquesa Derridę w pracy „Widma Marksa”. Miał on to do siebie, że stworzone przez niego teorie były często rozmyte i niedookreślone. Podobnie jest w przypadku hauntologii, chociaż ta przeszła dużą ewolucję od swojego powstania. I w tym kontekście warto przytoczyć słowa Olgi Drendy z jej tekstu Festiwal duchów. Hauntologia dziś:

Ze względu na użyty arsenał środków – wyimki nagrań z epoki, archaiczne instrumenty i technologie – łatwo zdyskredytować hauntologię na polu muzycznym jako bardziej ekscentryczną odmianę muzyki samplowanej, a w szerszym kontekście kultury, jeszcze jeden rodzaj nostalgii, retro-stylizacji, która recyklinguje zapomniane tendencje siłą prawa [Jamesa] Lavera. Byłoby to jednak niesprawiedliwością, gdyż zamiast idealizującego, ścierającego światu ostre kanty spojrzenia wstecz hauntologia mierzy się z tym, co otumania i przestrasza. To w pewnym sensie próba rewizji zbiorowej nieświadomości, kolektywnego powrotu do dziecięcej perspektywy, w której ograniczone moce pojmowania zniekształcają dane i dopełniają brakujące elementy na swój własny sposób. (…) Być może najciekawszym aspektem hauntologii jest eksploracja tego ukrytego, podszytego lękiem rewersu nostalgii. Archaiczna technologia, dawne techniki zapisu mogą rozczulać miękkim światłem i ciepłą barwą polaroidów, ale potrafią również przerażać: skoro należą do domeny przeszłości, to znaczy, że stykają się ze śmiercią, że obcujemy z materią martwą. Przedatowana technologia spełnia w tym wypadku niezawodnie rolę elektronicznej tabliczki ouija[17].

Według brytyjskiego filozofa i krytyka kultury Marka Fishera hauntologia przejawia się poprzez nawiedzanie teraźniejszości widmami przeszłości, tęsknotą za niezrealizowaną przyszłością. Według niego jest to zjawisko wtórne do systemu globalnego kapitalizmu. Łączył je ze stworzoną przez siebie koncepcją „realizmu kapitalistycznego”, według której jako społeczeństwo wierzymy, że ​​„kapitalizm jest nie tylko jedynym realnym systemem politycznym i gospodarczym, ale także, że obecnie nie można nawet  wyobrazić sobie jego alternatywy”[18]. Czasy, kiedy myślano o przyszłości, przeminęły. Obecnie wszelkie pomysły na zmiany systemowe zbywa się z pogardliwym uśmiechem. W efekcie większość dzieł kultury (a właściwie wszelkie obszary życia) poddawane są mechanizmom rynkowym, co sprowadza je na drogę wtórności i twórczej impotencji.

Jakkolwiek duża część sztuki muzycznej czy wizualnej vaporwave nie jest bezpośrednio związana z żadną ideologią, to u ich podstaw leży polityczna manifestacja. Jeśli nawet część wykonawców bądź słuchaczy nie wpisuje się w ramy takiej postawy, to gatunek jako całość już tak. Balansowanie vaporwave na granicy stylistyki, mema i egzystencjalnej sztuki dobrze opisuje fragment rozmowy polskiego muzyka GLI WV$ z artykułu Tomasz Miecznikowskiego:

Osobiście traktuje ten nurt z jednej strony z przymrużeniem oka, a z drugiej jako coś, co na stałe wdarło się w moją rzeczywistość i wpłynęło na jej postrzeganie. Bo vaporwave to nie są zwolnione piosenki i dziwaczne grafiki, to jest tylko element, dodatek. Wyobraź sobie moment, w którym stojąc na balkonie 15 piętrowego wieżowca w centrum aglomeracji, gdzie jesteś otoczony milionem pędzących donikąd ludzi i trzy razy tylu błyszczących neonów i reklam czujesz nieokreśloną nostalgię, zdając sobie sprawę, że to nie jest TWÓJ świat; że rzeczywistość, w której przyszło Ci się znajdować jest tylko fałszywym i złudnym odbiciem prawdziwego życia — to jest vaporwave[19].

Koniec

Podobno vaporwave umarło już w 2015 r.[20] I to nie ze względu na brak odbiorców, ale na swoje przeniknięcie do mainstreamu, którego przecież było satyrą[21]. Wykonawcy pokroju Yung Leana nieironicznie zaczęli pokazywać się w markowym streetwearze i kwiecistych buckethatach. MTV oraz Tumbrl dokonały rebranding w stylu vaporwave[22]. Nawiązując do Marka Fishera, zauważmy, jak kapitalizm pochłonął antykapitalistyczną postawę, a następnie sprzedał ją jako produkt. W takiej sytuacji przez pewien czas był on atrakcyjny, ale z czasem znudził konsumentów, a swoich pierwotnych przedstawicieli i odbiorców stracił już w momencie sprzedaży.

Wielu wykonawców muzycznych odejście od vaporowego stylu argumentowało m.in. „wyczerpaniem materiału”[23]. Nawet jeśli do dzisiaj możemy natknąć się na niego w Internecie, mówić o wpływie na współczesną estetykę net artu, tak sam w sobie pozostał już wyłącznie echem przeszłości.


[1] Chorzewska P., Logowizualna sztuka internetowa –ZUSwave i kryzys wyobraźni, „Teksty Drugie” (1), 2022, s. 312–332, ISSN 0867-0633 [dostęp 2023-12-04].

[2] Łukasiewicz M., Vaporwave, czyli artystyczna manifestacja cyberkultury, „Zeszyty Naukowe Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Witelona w Legnicy”, 3 (28), 2018, s. 157-169, ISSN 1896-8333 [dostęp 2023-12-04].

[3] Harper A., Comment: Vaporwave and the pop-art of the virtual plaza, DummyMag.com, 1 kwietnia 2015 [dostęp 2023-02-26] [zarchiwizowane z adresu 2015-04-01] (ang.).

[4] Sowiński R., Vaporwave. Kapitalizm zremiksowany, „Kognitywistyka i Media w Edukacji”, 1, 2107, s. 34-46, ISSN 1643-6938 [dostęp 2023-12-04].

[5] Vaporwave, Know Your Meme, 18 czerwca 2014 [dostęp 2023-12-04].

[6] Chorzewska P., op. cit.

[7] Łukasiewicz M., op. cit.

[8] Łukasiewicz M., op. cit.

[9] Strużyński J., Vaporwave, hauntologia, technokultura i kapitalizm, Czasopismo Meakultura, 19 sierpnia 2017 [dostęp 2023-12-04] (pol.).

[10] Łukasiewicz M., op. cit.

[11] Sowiński R., op. cit.

[12] MACINTOSH PLUS – リサフランク420 / 現代のコンピュー |(reupload). [dostęp 2023-12-04].

[13] Chandler S., Genre As Method: The Vaporwave Family Tree, From Eccojams to Hardvapour, Bandcamp Daily, 21 listopada 2016 [dostęp 2023-12-04].

[14] Polska w stanie nirwany, Facebook [dostęp 2023-12-04].

[15] Baudrillard J., Społeczeństwo konsumpcyjne. Jego mity i struktury, Sic!, 2006, ISBN 978-83-60457-15-3

[16] Harper A., op. cit.

[17] Drenda O., Festiwal duchów. Hauntologia dziś, Glissando, 29 lipca 2012 [dostęp 2023-12-04] (pol.).

[18] Fisher M., Realizm kapitalistyczny. Czy nie ma alternatywy?, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2020, ISBN 978-83-65304-97-1

[19] Miecznikowski T., 1995 rok to ostatni rok, gdy wszystko było estetyczne. Tłumaczymy, czym jest Vaporwave w Polsce, Noizz, 4 marca 2016 [dostęp 2023-12-04] (pol.).

[20] Rinehart J.D., Is Vaporwave Dead? Let’s Look at the Data, 19 maja 2022 [dostęp 2023-12-04] (ang.).

[21] Łukasiewicz M., op. cit.

[22] Pearson J., How Tumblr and MTV Killed the Neon Anti-Corporate Aesthetic of Vaporwave, Motherboard, 6 grudnia 2015 [dostęp 2023-12-04] [zarchiwizowane z adresu 2015-12-06] (ang.).

[23] Miecznikowski T., op. cit.

Ilustracja: Maria Korczak-Idzińska


Tomasz Murczenko – palący niepraktykujący, doomer, łodziak z urodzenia. Z zawodu człowiek orkiestra, ale obecnie bibliotekarz. Lubi piksele, trip–hop, Disco Elysium, swoje miasto, memy i mokry beton w lipcu. Fascynuje się kondycją współczesnego społeczeństwa widzianą z perspektywy kultury. Pisuje to tu, to tam, prowadzi bloga o popkulturze (i nie tylko) „Postwzględy”: www.postwz.blogspot.com

Maria Korczak-Idzińska – cześć, jestem Maria, lubię robić obrazki, obierać marchewki na Food Not Bombs, urządzać przebierane imprezy, pluć na kapitalizm i segregować klocki lego. Na biurku w pracy mam portret Kima Kitsuragiego. Oprócz niego najbardziej podziwiam jeszcze Michała Wiśniewskiego, Spocka i Czarodziejkę z Księżyca. Moim ulubionym zwierzęciem jest rybik cukrowy. Nie lubię siatek w oknach. Pracuję w bibliotece i kiedy nikt nie patrzy, układam książki według kolorów zamiast według alfabetu, ale nie mówcie mojej kierowniczce. ig: @kolazenska