spizganie wierzchem krętego krateru wydając się jak
Salomon i królowa Saba podpatrzeni cali zmieszani
biali chłopcy w opakowaniach folii śniadaniowej ciemne korytarze drgające kończyny
rzeczywistość tysięcy wystrzałów na godzinę filtry polaryzujące powietrze
ktoś na kanapie vintage moczy palce w dziurawym dachu
i Saab mówią jedzie nabierając koloru miki lanej chlorowodorem
gdyby na księżycu rosły figowce wisiałyby na nich buty astronautów
nagle wszystko ustawia się do zdjęcia butów z martwego drzewa krajobraz
wierci pęta kamienuje burza srom konik błonka koniki i jeźdźcy i królowa Saaba
ba sama stanowiąc ryzuje pasaż de pasaż tres pasaż intronizacji pilnuj pilnuj! swoich piskląt
aspirujący narodzie pilnujcie mieszczanie piskląt jaskółczych które przepowiedzą
złote żniwa we flakach z zapiecka obniżając na pięcie wierci wiertło kość i ciało kość i ciało pilnuj
bacz abyś ciała i kości z własnych nie oddała na czyjeś odwierty pola ropowicze bacz
byś higieny nie zaniedbał gdy dziura w dachu trzonowym urosła najpierw pięta kostka ała sączy acz
chędoga więc wkrótce łydka jak tamburyn w szkolnej orkiestrze widok tam tam wyżej wiszą
martwe krzyże na wesołych drzewkach w barwach kreskówki brak tylko nicość dzieli
je od nas wiszą wyżej kto zachwyci się na czas i spychać będą nas w przepaść a tam kłąb
dymu jak tkwiący w uścisku czarni zapaśnicy najpierw oślepiający a potem lot jak
kartkowanie czarnego zeszytu spadanie jak smarowanie twarzy węglem i przejęcie radiostacji
mord na pracownikach przerwanie transmisji i szum szum ogarnął ziemię wzeszedł blask
który też jest szumem gwiazd wszystko wielbi entropię ciało wrzucone do rzeki i brzask i świergot
najpiękniejszy jaki można sobie wyobrazić dochodzący (poranek) z rozedrganych kilkanaście razy
na sekundę gardeł wielobarwnych czerwonych czarnych żółtych pomarańczowych
krwawych ciemnobrązowych mokrych od rosy rozbłyskujących w słońcu świergot po
deszczu po burzy po suszy tryl tysięcy niewidocznych dzióbków różnobarwnych zabawa
w zbawienie ptasiej rzeszy przecież już ubranej w epitety gatunkowe pisane kursywą pisane na żywo
zbawienie na plecach laserów egzekwowane w postać różnobarwnego obłoku echa i pierza
kurtyny ciszy/koniec fazy
Paweł Śmiałek – urodzony w Rzeszowie. Dupek za kółkiem, ale misiek przy piwku. Został opublikowany w Małym Formacie i Kontencie. Za jeden wiersz wygrał Złoty Środek Poezji, więc wierzy w złoty środek i dowolny margines. Niebieski pas w karate tradycyjnym, osiemdziesiąt na klatę i dużo miłości bliźniego. Zameldowany w Warszawie.