Cztery prozy poetyckie

 
podyktowane do domofonu w Twoim brzuchu
 
Ciemne, zgrubione kożuchem mlecznych dróg trzęsawisko milczy. 
Zawrót podś-
wiadomości:
 
pierwotna echoujemność: korzenie, plecha, była tu piwnica, ale zostały tylko schody, spiętrzenie schodów: schody puchną od nabrzmiewającej mikoryzy (chrobot cegieł), a gdzieś w głębinach ujemnych pięter są bajorka i kapiące do nich krople (jaskiniowy pogłos): nieustające knowania smoczyc i żmijów: siła nici kosmetycznych: świąteczne obiekty pożądania: wspaniałe ozdoby układu moczowego, perfumowane hałasy z ciemności, apokalipsa pisma, destrukcja układu mięśniowego, wielkie wątroby:
 
pełnia wrzasku: jednostronne gardło przebijanych będzie w ustach tronu, który wsuwa się w szczęk pożar: leżysz na pryczy, w jednej sekundzie uświadamiasz sobie, nie, jesteś konstelacją wszystkich pryszczy na świecie, w drugiej ktoś wpycha Ci do gardła widzący przewód: czy to drzewa, czy to trzewia? Powrót klasyka: mniej nieprzyjemnego zapachu na granicy jawy i snu: 
 
trochę palma (jaskiniowy pogłos), trochę karaluch (chrobot cegieł): „w dnie żołądka jeziorko treści żółciowej”, mówi obrzęknięty odźwierny, „lecz drogi żółciowe wewnątrzwątrobowe niepowiększone”: hala pełna drzew i dźwięku skóry czeka: naczynia krwionośne pod wynajem: zmierzasz w dół, w głąb, czyli zdrapujesz się, warstwa po warstwie: 
 
rozbiórka skóry, przysmak potocznych karaluchów, mięsożernych brodawek: kolos o ciele zdziczałym, marszczącym się spazmami, o tkance odrywającej się od siebie samej w gniewnych, przywodzących na myśl samobiczowanie zrywach: w łazience znajdziesz niewidzialne rękawiczki w tubce: zrób coś z kłębkami cieni oderwanych od źródeł: wątroba kokosowa do ssania: miękkie szczęki jawy (chrobot cegieł) i wjelitowzięcie (jaskiniowy pogłos): w jelicie grubym kosmosu rzuceni zostajemy na głęboką wodę: twoja głowa boli, żeby oni mogli żyć. 
 
Ostrzegawczy fraktal: zęby ostrzą sobie zęby ostrzą sobie zęby ostrzą sobie zęby ostrzą…
 
 
 
*ghere- | *kerd- 
 
Na ulicy minęła mnie dziś męczennica. Była to szklana powłoka o doskonałych proporcjach, których nie powstydziliby się starożytni atleci, o rzeźbie mięśni przypominającej najciaśniejsze sploty wyżymających się drzew (jest to forma bólu). Gdy szła, we wnętrzu tego cierpiętniczego alembiku chlupotało rozwodnione gówno, którego spienione fale rzucały o wnętrze szklanej powłoki niedokładnie obgryzione kości kurcząt (powrót przebytych doznań: kurza kość leżąca nago w popielniczce). Zatrważająco głośne były uderzenia tych kości o wnętrze hierofantki (szkło przydawało pluskaniu kału porcelanowej jakości), kości obtoczonych w tłustym ektolepiszczu (widmo mlaska)! 
(?): doznanie gryzienia własnej skóry – dźwięk dotykany zębami, dotyk słuchany czaszką – to konkretne wrażenie ciała przesuwającego się pod swoimi własnymi zębami, wysuwającego się spomiędzy nich: wyjątkowe, skórzaste brzmienie wymion, na których zaciska zęby kosmos, wtryskując sobie do gardła płyn przeznaczony dla cudzych ust: sekrecje chaosu – zapach berberysu (ludzka sperma), włókniak twardy (materializacja fiksacji na punkcie włókien), nos gwiazdonosa (twarz kochanka szalonych bóstw). 
 
Znów minęła mnie na ulicy osoba o usposobieniu ascetycznym. Tym razem był to męczennik – tyczkowaty pokutnik okutany w znoszoną, zbrązowiałą sutannę, obuty w buty dzwoniące ostrogami. Nad pożółkłą koloratką jaśniała ludzka czaszka wyrzeźbiona w białym marmurze z kunsztem Berniniego; niecki jej oczodołów pozostawały wyściełane cieniem niezależnie od kąta padania światła. Na mgnienie oka nawiązaliśmy kontakt, który w innych okolicznościach byłby kontaktem wzrokowym. W tymże okamgnieniu ujrzałem, jak z marmurowej potylicy wyrzyna się druga czaszka z marmuru, z niej zaś następne dwie, z tych następne 5, a z nich kolejne 13, tak że nad wątłą sylwetką eremity wzniosło się na kształt postrzępionego wachlarza coś jakby czaszkopusz pachnący Słońcem bardziej wyraziście niż najbardziej opalone ciała plażowiczów.
 
 
 
epizod metempsychotyczny (nic poza poza poza poza)
 
dźwięk powolnego otwarcia 
hermetycznie zaklejonego opakowania, np. żółtego sera 
!
Niebo: biel łuszcząca się obficie, firmament spadający na ziemię powoli i sypko w akompaniamencie samotnej trąbki, której głos niesie się po kruszejących przestworzach, żegnając ciebie też przecież jestem pewien. Padam, opadam, popadam w śnienie o lamentacji, o pogrążeniu w żalu za płatkami śniegu zanurzającymi się i ginącymi w czarnym dymie
 
jak to brzmi w mikrofonii?.
 
spotykamy się jednak na rekurencyjnej plaży 
brzemienne morze – zupa pierwotna – szepce: 
wyrzuca na brzeg, piasek i wonne glony fragmenty:
rzemienne warkocze, inkrustowane ametystem nausznice,
żelazną skorupę, szafirowe i onyksowe ornamenty na po-
urywanych łańcuszkach
co robisz?
idę, i idę, i idę – wypowiadam siebie zająknięciami – i idę, i mijam bryłę zmrożonego śniegu, którą przykrywa, jak gdyby nigdy nic, połać ziemi: gruby plaster czarnej, wilgotnej ziemi leży na śnieżnej zaspie, odwracając porządek rzeczy: idę przez śnieg, z góry padają płatki świata: ryba spoczywa na białym pagórku, rozdziawia swoje martwe usta, a pagórek wpisany jest w okręg rozbryzgu krwi. Gałęzie krzewów wyrastają z liści; podniesienie organów. Róże, niezapominajki, jedna płonąca chryzantema: warcząc, spiralnoskrzydłe monstrum frunie.
 
mrowie nagich drzew, mrówcze pałace i jeziora ciemnego rośnięcia, (od i do i bez środka –) energia porasta porostami, mrowi; wróble i raniuszki, drobne, białe ptaszyny kwilące ([w oddali słychać maszyny burzące]) o wąskich i ciemnych ogonach: przeskakują z gałązki nad gałązkę i przelatują z gałęzi na gałąź i przepływają z rozgałęzienia na rozgałęzienie: rozśpiewana elektryczność wędrująca między dendrytami, okruszki materii młodej odklejające się od zgrubienia materii starej i przyklejające się do zgrubienia materii prastarej, a przynajmniej wystarczająco starej, by materia na niej pasożytująca była starożytna;
 
Ptaki! Rdzawe sójki, jajeczne sikorki i rzucenie w świat, w bycie osobą, którą nie byłem wcześniej: wielkie, czarne, syntetyczne ośmiornice w mętnej, seledynowej wodzie: bezpieczeństwo chłopca, chłopca chowanego na wysepce, ważnego dla Jaźni, używanego w rytuałach, które miały miejsce wewnątrz Jaźni, która wciągnęła, wessała, wchłonęła wszystkie istoty żywe; chyba przypadkiem, omyłką z jej/jego (na zewnątrz bardziej jej, wewnątrz bardziej jego) strony była moja swoboda działania, ale niemniej działałem wewnątrz Jaźni i próbowałem uwolnić siebie i innych; tłem iglice, portyki, arkady (łukowania); udało mi się zwrócić jego uwagę na miotającego się po wyświetlaczu jakiegoś urządzenia boksera zredukowanego do żółtej, krzaczącej się plamy: cierpienie tego psa przekonało, zdaje się, Jaźń:
 
wielka przestrzeń w ciemności, szare płyty ułożone jedna koło drugiej – wirtualna nieskończoność przytulonych płyt nagrobnych, mariaż chromu i marmuru, skrzela, blaszki, grzechoczący sroczy okrzyk; Jaźń ląduje wdzięcznie, w żelaznej zbroi płytowej, siwowłosa; przygląda się chropowatości wypryszczającej się na jednej z płyt: to twarz magmowa, zalążek tumby, pompejańska twarz bólu; Jaźń wsuwa palce między płyty, rozsuwa je jak pliki, jak płaty rybiego mięsa: powierzchnie płyt rozginają się, rozsadza je od środka kotłowanina wycia, krzyku, szare duchowisko udręki: Jaźń rozumie, wszystkie osie (a w szczególności oś czasu) nicują się, gną i mną i układają się w zwierzęce kształty – jak podłużne balony w rękach festynowego zabawiacza; płyty nabierają miękkości warg, filakteryjnych wstęg i otwierają się, rozstępują, puszczając wolno wszystko, co żyło;
 
nie umiem powiedzieć: czy wyszliśmy na zewnątrz? chyba nie, chyba każdy musiał, a może tylko mógł, wydostać się na własną rękę, ale wszystko dostało możliwość działania  w Jaźni, może też tylko o to chodziło, może wcale nikt się nie wydostał: rytuały, niepamiętne rytuały, chłopiec w szatach, kobieta w szatach, nie pamiętam; posiłek? długi stół z zastawą, przy każdym talerzu zagięte zwłóknienie płonące w zgięciu delikatnym błękitem: odwinięcie zwłóknienia rozlewało płomyki i wciągało między włókna, zabierało w podróż wyzywało na wyścig bulgocący ból godzący wrze dudni płynie nasącza rozgrzany miąższ atmosfery w powtórzeniach i przekształceniach w repetycjach i alteracjach przepływa przez przepełnia rozpiera zarówno pustelników i anachoretów i klasztory cenobitów i klastry gwiazd i zgęstki ciał i ciebie też przecież jestem pewien
 
! siwa wrona zaprowadziła mnie do portalu kuliste wirowanie mięsa i mleka i spotkałem czarnego smoka który zamknął mnie kiedyś w piramidzie a oczy jego były jak astrolabia czyli jak gwiezdne wargi sromowe i słuchałem planet spadających z pluskiem w błoto i głaskałem owłosione, klekoczące rośliny i oddychałem najsoczystszymi najwonniejszymi miazgami twórczymi miazmatami apollińskimi prosto z Teb Słońce Ty pestko najpożywniejsza jadłem ciebie też przecież jestem pewien
 
 
 
to jest dziennik tarantos romulus
 
piękny dzień jest najświętszą rzeczą dla cesarza aida która odbywa się w jowiszu na krecie należy odnotować dużo jezu więcej w erze zawsze będzie wyświetlany lub naprawiony słyszałem że albans tritonida dużo jadł twoje dłonie przechodzą przez wiele rzeczy dąb mój tak zawsze są wielkie korzyści na świecie to jest dziennik tarantos romulus oczywiście zmiany możemy zapytać ale zauważył w kraju czy bóg prosi o modlitwę piękny dzień jest najświętszą rzeczą dla cesarza góra aida która ma miejsce w jowiszu na krecie musi zostać zauważona wiele jezus epoka więcej to zawsze będzie wyświetlane lub przywrócone słyszałem że alad’s treattida dużo jadła twoje ręce przechodzą przez wiele rzeczy ok moje tak świat zawsze ma wielkie zalety to jest dziennik tarantos romulus oczywiście zmiany możemy zapytać ale można zauważyć w kraju zapytaj na modlitwy dowiedz się jak pływanie jest odsłonięte możesz zażądać tej armii cezarze przeciwko tej frazie ale jeśli nie sam jowisz nie przekazanie czasu beton śmiech bieżąca woda zimno gwiazda hiperborei używa pióra oko i czarne włosy kto pozostawia powietrze do wyschnięcia woda podejrzewam że jest on chłopcem-cesarzem pod śniegiem zobacz, jak gruby polar wody może działać na tych ramionach cezara w wyrażeniach na twarzach on przyznaje jednak on sam i jupiter a nie ruch szczyt beton leniwy uśmiech zimnej wody hyperborei gwiazda używane buty pióra przymknąć oko i kapiącą włosy kto suche powietrze sporty wodne mam podejrzenie że dziecko ma od cesarza jest pod śniegiem człowiek z jego języka a w moim sercu prawdziwym dobrym człowiekiem a człowiek ubogi co masz do tych którzy chcą dostać się do miasta fabian pytasz kto lubi ani ani alfonsem  jesteś w stanie się odbyć cytować smutny głos ani przerażony przez pozwanych aby zaburzyć żony swego drogiego przyjaciela a nie możesz i nie można wyluzować ich zapał z sprzedać ani nie może ałac i niezgodne z uwzględnieniem palić je ani klaskać klaskać ani gdzie nędza pewny i wiernym przyjacielem to nic nigdy nie będzie człowiek z językiem bardzo dobry człowiek w swoim sercu biedny zapytaj fabian czego chcesz użyć jeśli ci się nie spodoba może popełniać błędy są wściekli lub boją się niegodziwych  aby założyć żonę twojego przyjaciela nie możesz i nie możesz użyć aby wyrazić swój entuzjazm on lub pałac nie podąża za ich palącymi tendencjami biały klej szkło lub gdzie mieszkasz naprawdę jesteś przyjacielem i pastorem nie tego nie zrobi ludzie z językami ludzie z dobrym sercem biedni ludzie zapytaj fabian kim jesteś jeśli ci się nie podoba sezonowiec może popełnić błąd boją się otworzyć lub cuchnąć aby założyć żonę przyjaciela i nie możesz używać dotykania co oznacza twój entuzjazm to nie przypomina procesu palenia biały guma szkło lub glazura gdzie mieszkasz jesteś naprawdę przyjacielem księdzem nie nie klinika dla córki jej mąż jest za pustkowiem prezenty i miłość echa marsylia siostry honorowych jest tubylcy krzywoprzysięstwo podmuch wielki krawędź annibale poenös światło otrzymując afryce oddanie się z bardziej dotkliwe w trochę choć atrakcyjne losowych kości grudnia z jednej strony i na tym kostki nieznanych dźwięków i odgrywa trop golonka twój wypoczynek do zalet muz ani płakał oglądając wobec prawa, ale leniwi będą żartuje to może przetargu catullus odważył wróbel wspaniale maron marcel castellum wschodnia siostra to naturalna eksplozja idź do idealnej plaży penis zdobądź afrykę ból i ból chociaż grudzień to najlepsze kości z jednej strony i w nim kostki anonimowe dźwięki i woła stopy twój komfort w dobroci kiedy zobaczył że prawo płakało ale były powolne żart to może zostać wydane przez bittens świetna część maron powiedziałem coracinus rozpustnik nie jestem tak odważna lub wysypka a nie kłamstwa ci którzy kłamią jeśli coracinus rozpustnik i może kolby filiżanka przysięgam przez syrię do nowotworów przysięgam wściekłości co mam powiedzieć ten mały i nieistotny to co znane jest powiedzieć że co również nie będę zaprzeczać i będzie coracinus piórem i rozwija dzielnych byków pola wołów to jest tak naiwne miły czytelniku śmiech nazwiska państwo może jest to tak rustykalny lucjusz zwycięstwo jego czasu kto urodził się w naszym ojczystym drogę w mieście teby lub mykeny lub wspaniały rodos lub ślepy koronek my celtowie i hiszpania nasze najgorsze nazwy wstyd aby pamiętać w wierszu urodził się bilbilius norwegia przekracza i naturalny dzwonek i to małe ale denerwujące sprzęt salo nauczyciel i uroczystości czerwone róże ojcowie pijani w antycznym teatrze instrukcje dla jedwabistego drzewa i trochę i lub leniwy ruch w tym a kto rozwija dzielnego byka rejony łodzi ten czytelnik jest taki niewinny uprzejmy śmiech imion można to zrobić bardzo rustykalny w botonii odpoczywaj w ciemności robactwa i małżeństwa niedługo przed tobą myślę że to jest Gal w ciemnej lament Gala a małżeństwo dla ciebie wstydzą myślę Gala człowieka szubienica i małżeństwo w mrocznej skardze jeśli masz ducha myślę że to duch ciemny jęk Gala i małżeństwo bo chyba jesteś zakłopotany Galu

Marcin Hanuszkiewicz – spacerowicz, badacz bodźców zmysłowych ze specjalizacją w przedsiębraniu nasłuchiwań, pokutnik, doktorant literaturoznawstwa.