***
Wyobraź sobie: Chlast. diamentowy luk tętniczy zostaje przecięty,
wypływa z niego płynne szczęście.
Wyobraź sobie: Pogrzeb. Żałobnicy sterczą dookoła trumny.
Trumna otwarta. Oczy zamknięte. Nie ma już nic.
Wyobraź sobie: Treść. „Zmów kilka ojczenaszów,
bardzo Cię proszę. tak wypada.” Zmawiasz, bo wypada.
Wyobraź sobie: Spory spadek. Smutek i szczęście przeplatają się.
Ekskluzywny jacht w środku bermudzkiego.
Nie jestem znawcą kina ale z pewnością film jest wspaniały.
***
Na balkonie jest zbyt zimno
żeby stać na krótki rękaw
odlot jest utrudniony, to ściąga.
Byłem smutny smutkiem permanentnym
później wesoły radością farmakologiczną.
I wtedy grało dużo świerszczy
bardzo dużo świerszczy
***
przed makiem bezdomny
leży
nie żyje
z rynku
śpiewaj ty ku uciesze naszej kurwo kurwo stara
ty
ze mnie firanki łez
Konrad Filipiak (1997) – mieszka w Krakowie, jeszcze studiuje (chociaż ledwo). Pisze od niedawna, chyba właśnie debiutuje. Pierwszy raz piszę coś takiego jak biogram więc nie umiem lepiej, sorka.