wigilia przyjazdu Macedończyka
Sprężenie: pręgi moiré, a raczej choreografia rombów moiré na tle zielonkawych rozbłysków, cichy rój ptaków (zawiązujący się węzeł) odcinający się od rozwrzeszczanego nieba (GRUCHOT KOŚCI) czarnymi gwiazdami,
towarzyszą Ci GŁUCHY ŁOMOT oraz inne ledwo diegetyczne dźwięki.
Światło pełnego księżyca zmienia umiarkowanie zachmurzone niebo w upiornie srebrzyste bagnisko śliwkowych gestaltów (gładkie owocowe pośladki JĘK) i burych efemeryd (kopulujące dziki CHRZĄKNIĘCIE). Kłąb (pszczeli PISK, rozsupłujący się supeł) pary przecina oś łączącą oko z księżycem – rozszczepienie odbijanych zza horyzontu promieni obszywa lunatyczną łunę czerwoną obwódką (usta obrysowane czerwonym podrażnieniem WESTCHNIĘCIE), która dośrodkowo żółknie, zaś ruchem odśrodkowym opuszcza świat widzialny (jak przystało na tęczę PLAŚNIĘCIE DŁONI O ROZGORĄCZKOWANE, SPOCONE CZOŁO). Nieopatrzne użycie słowa „tęcza” przywoła myśliwego, łowcę tęcz, pogromcę wielobarwnych łuków, Niszczyciela Polichromatycznych Arkad. Deszcz i Słońce spłyną krwią.
(1.4) gw. lwow. słyszeć
Skwiercząca cicho metamorfoza sterczącego bierwiona w nastroszoną żagiew – ktoś dmucha, coś dmie w ogień, nadyma gorącym wyciem płonące żagle – rysują się łuski, prują się włókna, ubytki w przekroju zalewa płynne, gniewne złoto – piana drobnych trzasków – szeleszczenie – miękkie, uroczo spękane tu i ówdzie usta przedustawne – podmuch złota – jamy (tlenia) i wybrzuszenia (buchania) i twarze dwie naprzeciwko siebie – jak wampir, którego świt zastał pod gołym niebem; jak smok, któremu ktoś zjadł duszę – zapach płonięcia! Czuję, jak składające się na mnie strupy i trupy rwą się na strzępy, obracają się w popiół, ba, wirują się w popiół – koronalny wyrzut plazmowej masy – wypaczone, odklejone plastry jaźni obumierające (ciemniejące, blednące, gasnące w echach) – przestrach.
Mały seans spirytystyczny
Istota koloru: wielka, dostojnie puchata ćma przechadza się po plastikowym panelu między dwoma jarzeniówkami: jedną – zimną i niebieską, drugą – ciepłą i żółtą. W ciele ćmy te dwa jarzenia mieszają się ze sobą, w ciele ćmy rodzi się zatem zieleń. W rezultacie od jej rozłożonych skrzydeł bije blask jadeitowy: w łuskoskrzydłą istotę wstąpił szmaragdowy duch
/
nawiedziło ją coś boskiego, czego świadectwem chorobliwej barwy aureola.
KOREKTA: Julia Żak
Marcin Hanuszkiewicz – spacerowicz, badacz bodźców zmysłowych ze specjalizacją w przedsiębraniu nasłuchiwań, pokutnik, doktorant literaturoznawstwa.