W dolinie kamieniarzy

| Opublikowano w:

Na stole sekcyjnym spotykają się Mr. Bongo i Drylownica.
– Bez sensu, że cię spotykam. Daj przejść, Bongosie.
– Jak możesz? Takie spotkanie, Drylownico. Na pewno mamy sobie coś do…
– Daj żyć, niczego od ciebie nie chcę. Niczego dla ciebie nie mam. Daj żyć i to by było na tyle.
– Ale jesteś nieprzejednana. W ogóle gdzie tak pędzisz?
– Głupio pytasz. Jak gdzie? Drylować.
– To drylować tak pędzisz?
– Drylować. Jestem elektryczna, ziom.
– A po co ty tyle drylujesz?
– A co mam robić? Jednym z powodów, dla których drylujemy owoce, jest zawartość w pestkach cyjanowodoru, który w dużych dawkach jest groźny dla zdrowia ludzi.
– To dla ludzi? Dla cyjanowodoru tak pędzisz?
– To nie jedyny powód, dla którego to robię.
– Co więcej?
– Posmak pestki.
– Powiedz coś więcej.
– To mała tajemnica. Zresztą muszę już lecieć, dość już czasu zmarnowałam.
– Poczekaj, czegoś tu nie rozumiem, przecież ty mogłabyś być kimkolwiek. Taka Drylownica jak ty. Jak mogłaś dać sobie wmówić, że drylowanie to jest wszystko, co w tym życiu cię czeka? Przecież widzę…
– Gówno widzisz. Spójrz na mnie. Jak wyglądam? Jak dobrze według ciebie sprawdziłabym się w roli kotleta, popielniczki, książki telefonicznej lub ¬– pal licho – kombajnu do zbierania kur po wioskach?
– Oj, przestań, drylownico, to nie takie proste…
– Co przestań? Powiedzmy to w końcu – są na tym świecie ściany nie do obalenia, gorsety nie do wyplenienia. A mury runą, a mury rosły, a runo rucha natura osłem. Możemy spotykać się i bujać na stole sekcyjnym ile wlezie. I za każdym razem przekonywać się wzajemnie, że granice są nie dla nas, niebo jest limitem, a Mont Blanc to nasza kanciapa. Lecz prawda jest taka, spójrzmy prawdziwe w oczy, w czerwone, przepalone oczy przechodnia, spójrzmy prawdzie za kołnierz, prawda jest taka, prawda jest, że kiedy w końcu wracamy do swoich szuflad, kredensów, szafek, wynajętych mysich nor, czujemy się tak bezsilni, tak skołowani, że nie wiemy, jak żyć. Na stole sekcyjnym każdy jest szefem, wiadomo. Tak że nie chrzań, brilliant Mr. Bonito. Okej?
– Heh, proste, każdy ma prawo do własnej opinii…, jejku, jacy wszyscy dzisiaj zdrylowani, tacy w biegu, tacy wpatrzeni w jeden punkt. Nikt nie ma czasu na poezję.
– Na co? Mr. Bonito, widzę, że lot już masz zaawansowany. Czystego nieba życzę. I żegnam. Lecz nim odejdę, opowiedz mi jeszcze na koniec, czym się zajmujesz? Gdzie tak nie pędzisz? Jak to jest być Panem Bongo?
– Nigdzie nie pędzę. Ani do Mielna, ani do Chmielna, ani do Pragi. Nic mnie nie trzyma i nic mnie nie wzywa. Nigdy się nie spóźniam i nigdy nie jestem w porę. Tu, gdzie stoję, nie pędzę. Zawsze tutaj jestem. Globtroterem jestem. Przemieszczam się, ale bez sensu. Jestem ruchem bez celu.
– A po co tutaj jesteś?
– Ja tylko, właściwie, jedynie… częstuję ludzi kwiatkiem.
– …?
– Jak baba na Krupówkach. No bo popatrz, to wyrasta prosto z ziemi. Wystarczy wyrwać.
– Częstuję ludzi kwiatkiem?! To jest twoja odpowiedź? Mordziaty, jak ja cię lubię. Jakoś tak z miejsca cię polubiłam, wiesz? Chodź no tu, skarbie, wyjaram cię całe, do cna, znam parę sztuczek. Zrobimy sobie małą hasz komorę. Bardzo chętnie poczęstuję się tym twoim kwiatkiem.
– O nie, o nie, o nie, o nie, przestań, proszę, nie! Tak się nie godzi! Nikt nie tyka gościa z kwiatkiem, nikt nie tyka gościa z kwiatkiem. Przepraszam, muszę biec, muszę uciekać, nikt nie tyka gościa…, przepraszam, proszę mi zrobić przejście, nikt nie tyka, nie…

I WSZYSCY RAZEM WCIĄGAMY ŚWIŃSKI DYM AŻ DO PĘPKÓW
I ZATRUWAMY SIĘ O JAKIEŚ 80% WIĘCEJ NIŻ LUDZIE ZACHODU

Witkacy, Narkotyki

Ilustracja: Paweł Harlender


Paweł Harlender – poeta, grafik. Naczelny mąciciel „Stonera Polskiego”. Publikował tu i tam. Laureat Połowu 2019. Autor filmików na YouTubie. Tworzy, pali kadzidełka, ogarnia temat. Ubóstwia koty jak Egipcjanin. Osiedlony w Krakowie.