Nie wiem, co to jest, ale czuję, jak to coś przymilnie pełznie i zdaje mi się, że słyszę miękki, falujący rytm.
Daję słowo – to najprzyjaźniejszy kawał betonu, jaki widziałam. Uśmiecha się (bezustnie, jak my wszyscy, gdy zakładamy maski), o czym świadczy oczko umiejscowione w perfekcyjnym miejscu, by buźka była radosna (tego oczka nie powstydziliby się najwybitniejsi południowokoreańscy twórcy naklejek dla dziewcząt w wieku wczesnoszkolnym).
Jest ślizgi. O wiankach z mlecza, koniczyny i stokrotek się nie wypowiadam, bo nigdy nie umiałam ich pleść. Ale skoro pingwin Romana Tarkowskiego w Parku Krakowskim zimą nosi szalik, to pozwólmy węgorzowi poczuć wibracje Lata Miłości.
I znowu nie jestem pewna, co odpowiedzieć, bo sama mam fobię społeczną. Może więc nie kolegi, a łagodnej zgeometryzowanej formy do zerkania na nią kątem oka?
Tam, dokąd biegną roztańczone tłumy ludzików Keitha Haringa – czyli w ten rejon miasta, skąd bardzo daleko do muzeum.
Temu, kto kupił tak drogi nóż,
że na widelec nie stać go już
i jak wąż pełznie po ciemnej sieni,
by dłoń zanurzyć w cudzej kieszeni.
Są to wymyślne ornamenty w monotonnym pejzażu, ramki dla ciekawych fragmentów krajobrazu, zasłaniacze brzydkich detali miast, rzucacze cienia na słonecznych placach i jedyne ciała, których możesz bez pytania dotykać w najbardziej zmysłowy sposób.
Mnie uwodzi surowy beton! Ale lubię też neony, więc się łapię.
Zdjęcia!
Betonowa galaretka zachwyci facebookową grupę miłośników brutalizmu, w której się od czasu do czasu udzielam. A może jednak nie, ci ortodoksi mnie za to wyrzucą.
Taaa, Tuwim pisał też, że „wódkę za wódką w bufecie…”. Nie, dziękuję. Ja wybieram zdrowy tryb życia, wkładam swój najlepszy dres z trzema neonowymi ścieżkami i idę się przebiec wokół węgorza i ósemkami przez jego pełznące ciałko…Zaraz, zaraz… a jednak na skrętach najweselej!
wiry, algi i glony. zieleń sinic.
pływy tak silne, ze porwą sieci.
wciągają w chłodne odmęty, mimo
szklanej bariery a przecież nie są
bez wpływu, bo szkło ma w sobie coś
z cieczy lub gazu tylko o większej lepkości.
a więc wiry, algi i glony, zieleń sinic
i potężny napór: na oku szkli się cienka warstewka
wody.
morze kładzie pieczęć na kolejnych częściach lądu.
wyrzuca potwory, ryby, algi i glony.
zieleń sinic.
Nie ma na to politycznej odpowiedzi. Osobiście jestem za chłopackim romantyzmem, ale lepiej czasem najpierw zapytać, bo ktoś może mieć alergię.
A może koleżanki? Z warkoczykami. Lub bez!
Do dupy, na raki.
Krakusowi z zazdrości. Za to węże mają taką kieszonkę, w której otwiera się Krakus.
Ku dobremu młodzieży kształtowaniu, w duchu kalokagatii i zrównoważonego rozwoju, dlatego 30% będzie plenerowymi siłowniami.
Chyba nieee.
Chyba ginę!
Tak! W autobusie 134, pod górkę!
Pytania: Agata Jabłońska
Ilustracja: Paweł Harlender
Korekta: Patryk Kosenda
Agata Małodobry – historyczka sztuki, muzealniczka. Od lat uprawia artystyczną poliamorię: obsesyjną namiętność do abstrakcji geometrycznej łączy ze stabilnym związkiem z rzeźbą nowoczesną i wzdycha do marmurów Thorvaldsena.
W muzealnych magazynach podgląda sekretne życie gipsowych figur, ma tatuaż z czarnym kwadratem i konto na instagramie.
Mikołaj Spodaryk (ur. 1989 w Krakowie) – kulturoznawca, dinozaur i pogranicznik. Przygotowuje doktorat poświęcony eksperymentalnym strategiom pisarskim. Publikował m.in. w ha!arcie, Studia de Cultura, Dwutygodniku. W 2018 r wydał adaptację książki Yeddy Morrison “Ciemności”. W wolnych chwilach zajmuje się kolarastwem i obserwacjami sufitu.