Wygnanie z cielaka, a przecież wejście w berbeć. Lubimy tytłać się w paradoksie. Zobacz, ta małpa zwielokrotnia się, by dosiąść krukogłowych najeźdźców i udowodnić tezę xd. Niby zmałpienie, a małpa zjebała, gdy zczezła, zczłeczyła, płakała. Wyjście z cielska. Peregrynacja poza ciałem bez opuszczania ciała. Penetracja światów bez opuszczania świata. Śmiertelny grzech poczciwego eskapizmu. Stoner jest praktyką praktyczną i społeczną, nie jedynie mistyczną. Wcielenie. Zbieramy powszechną zdolność marzenia sennego i wlewamy ją w formę transu. Mówimy skwapliwie o unicestwieniu dotychczasowej postaci adepta.
Idę po drewno i pewną cierpką mądrość. Kosmogonię się z własnym odbiciem. Obwąchuję kłody z haluniastą precyzją. Nie żuj kory, na której udziwniasz. Sceduj na siebie wyrób mannopodobny. Oddychaj, jeśli chcesz.
Coś o rozczłonkowaniu podczas inicjacji. Każdy mięsień, każda kość, chrząstka, zostają odłączone, prześwietlone, opisane, i z powrotem złożone do kupy. Kleisz? Zamieszkał gdzieś między nami kaktus, na którego polujemy jak gdyby był jeleniem. Oni nie wiedzą o naszych kontaktach z roślinami. Oni nie wiedzą o nas.
Drogeria Jawa to chrzczone ścierwo! Śmiertelna pułapka praktycznej celowości. Śmiesz żartować, Johnie Hashbery. Twój szpik przed sekundą obrócił się w Drogę Mleczną. Imponują ci grube drzewa, dołuje cię zjełopienie kory.
Dary z wczasów krzyżowych na kweście: sześćset sześćdziesiąt sześć mini ciepłych lodów, odłamek sedesu i szczapka wrzodów, ta pięść, co drugą pięść pieści. To nie bobas, to boboid! Zabierz mu ten ruszt!
Dryf w symbolicznym czółnie przybiera formę powrotu do matczynego łona. Wyprowadzamy białą ekstazę z ciemiączka. Powtarzamy zaklęcia, jakie znamy, bo – jak Inuici – wierzymy, że wypowiedzenie jakiejś nazwy lub imienia wpływa na rzeczywistość. Do świata górnego dobrać się można przez maleńki otwór w niebie. Podpowiedź: drylownica. Kaktus, na którego patrzę nie jest wcale jeleniem. Niezłe zioło. Obrzęd jest skuteczny tylko wtedy, kiedy zmienia sposób, w jaki postrzegamy świat. Święta zwała. Oni już wiedzą o naszych kontaktach z roślinami. Śmigus-Boczniak. Oni wiedzą o nas.
Prawdziwek dziwaczny, dziwacznik prawdziwy, bo tripowe jest polityczne, polityczne – tripowe i czasem chodzi o surowość tripu. Psychodeliczną prostotę. Żywiczność jazdy. No drewno, ale nie zawsze przecież.