Krewkie heroiny i makowe panienki (1): Czego o byciu kobietą nauczyła mnie Monica Vitti?

| Opublikowano w: Felietony

Śmierć Moniki Vitti mnie poruszyła. Serio. To, że dożyła szacownego wieku 90 lat, że istotne filmy, w których grała, nakręcono kilka dekad temu i że nie znałam jej osobiście, niczego nie zmienia. 2 lutego 2022 roku poczułam taki sam skurcz w żołądku, jak na wieść o śmierci przyjaciółki czy członka rodziny, a wszystkie wspomnienia z nią związane momentalnie przemknęły mi przed oczami. Vitti, bardziej niż moja matka czy babka, nauczyła mnie bycia kobietą. Kiedy w wieku 17 czy 18 lat obrałam ją na swoją idolkę, wszystkie wzory kobiecości, jakie znałam, mnie odstręczały. Nie chodzi tylko o ich jakość (wątpliwą i opartą na nudnych stereotypach), ale przede wszystkim o monumentalną stałość. Jeśli jesteś taka, to nie możesz być owaka. Koniec kropka. Nawet bon moty w stylu „kobieta zmienną jest” nie ratowały mi dupy – przedstawicielka mojej płci może być zmienna, ale jedynie w zakresie przyjętych norm, w których nie ma miejsca na egzystencjalny smutek, alienację czy rozleniwienie. I wtedy nastąpił gamechanger. Na przeglądzie filmów Antonioniego poznałam dziewczynę w moim wieku (jak później się okazało jednak 30-letnią), trochę w depresji, a trochę w anarchii, która w Nocy (1961) leży na ogromnej szachownicy i znudzona wciąga Mastroianniego w dziwną grę. Pierwszy raz zobaczyłam na ekranie kogoś tak zdołowanego i odosobnionego jak ja – a wiadomo, w nastoletniości jest się przekonanym o wyjątkowości swoich odczuć – i to tej samej płci! Kolejne części tetralogii związały mnie z Vitti jeszcze mocniej – szczególnie Czerwona pustynia (1964), którą nałogowo oglądałam jako najsmutniejsza dziewiętnastolatka na świecie. Ale, ale. Jak już wspomniałam kobieta jest zmienna i nie może być tą samą osobą przez całe życie. Gdy minęły mi smutki dorastania, a świat zainteresowań z egzystencjalnych zwrócił się w stronę jowialnych, odechciało mi się oglądania smutnych ludzi i rozgrzebywania neuroz. Pomyślałam, że pora przekroczyć próg pożegnania i rozstać się z dotychczasową idolką. Na zakończenie sięgnęłam po Monikę Vitti (1977) Marii Kornatowskiej, gdzie czekała na mnie największa niespodzianka – role u Antonioniego to nie jedyna twarz włoskiej aktorki, która doskonale radziła sobie w komedii i miała bardzo pogodne i prostolinijne usposobienie. I właśnie o tym chcę napisać w tym okraszonym przydługim wstępem felietonie – że kobiecość nie polega na przyspawaniu się do jednej maski, co genialnie pokazują filmowe kreacje Moniki Vitti.

1. Kobieta może nie czuć więzi z otoczeniem

Wspomniana już rola Vitti w Nocy była dla mnie przełomowa pod względem zobaczenia w kinie kobiety, która, podobnie jak męscy bohaterowie (z którymi się utożsamiałam), nie czuje zbyt dużej więzi ze światem i z dystansu przygląda się ludziom. W swoich rolach Włoszka często jest obserwatorką, wolącą kontemplację od gorączkowego poddawania się życiowym aktywnościom. Nawet kiedy żyje pełnią doznań, robi to introwertycznie – nie ulegając światu i jego naciskom. Bohaterki Antonioniego, ale też postaci kreowane przez aktorkę w Qui comincia l’avventura (1975) czy Dramacie zazdrości (1970) są wewnątrzsterowne, niezależne, odklejone od społeczeństwa, ale rozumiejące i widzące więcej niż inni. To niezwykle odżywczy przykład dla młodej dziewczyny wychowanej w przekonaniu, że kobiety są z natury towarzyskie, a tym, co definiuje je najmocniej, są relacje. Dlatego dziękuję Vitti za danie odwagi do bycia czasami introwertycznym dziwakiem.

2. Kobieta może być „Piotrusiem Panem” i nie mieć instynktu macierzyńskiego

Kornatowska w swojej książce przytacza wiele wypowiedzi aktorki, w których ta przyznaje, że nie ma potrzeby posiadania dzieci, nie lubi być tajemnicza i kokietująca, a w relacjach damsko-męskich woli szczerość i swobodę od uwodzicielskich gierek. Takie są też role gwiazdy – to kobieta-dziecko, kumpela, z którą można z gwinta pić wino na wysypisku śmieci (Dramat zazdrości [1970]) i która uwielbia bawić się i przebierać (Noc [1961], Zaćmienie [1962]). Emploi Vitti funkcjonuje poza stereotypową kobiecością, ale też dorosłością, o czym najlepiej świadczą jej role komediowe, w których nie boi się pastiszu i karykaturowania samej siebie. Bohaterki uosabiane przez nią mają świadomość swojej zabawności (a nawet śmieszności), która wcale im nie przeszkadza – psoty są ważniejsze od opinii otoczenia. Ta myśl wsparła moją chęć życia na własnych zasadach i dała poczucie przyjemnego rozkokoszenia się w rzeczywistości.

3. Kobieta może być Bondem

Kobieta Bondem? Wszyscy wiemy, jakie zgorszenie w mediach społecznościowych sieje ten pomysł. A jednak już w latach 60. ta odklejona, zabawna, obdarzona – według trafnego ujęcia Karoliny Graczyk – leniwym seksapilem aktorka w filmie Modesty Blaise (1966) wcieliła się w damską odpowiedź na agenta 007. Choć Vitti sprawia wrażenie, jakby miała wyjebane na wszystko, to jednak kwestia walki o równouprawnienie potrafi zmotywować ją do działania. Kornatowska przytacza anegdotę z życia artystki, której na początku kariery proponowano dubbing, ze względu na jej niski, ochrypnięty głos. Vitti wolała jednak – dosłownie i w przenośni – mówić własnym głosem, nawet za cenę kolejnych ról. Pewnie ze względu na tę odwagę role aktorki są tak obyczajowo przełomowe: tajna agentka w pop-artowym filmie szpiegowskim, easy riderka w samotnej podróży w Qui comincia l’avventura (1975), czy posiadająca dwóch (a nawet trzech) kochanków kwiaciarka w Dramacie zazdrości. Szczególnie interesująca jest rola Vitti w Dziewczynie z pistoletem (1968), gdzie z tradycyjnej i cnotliwej dziewczyny jej postać przeistacza się w niezależną, świadomą własnych potrzeb i seksualności kobietę. Tymi krokami aktorka wydeptała mi drogę do emancypacji.

4. Przeciwieństwa się nie wykluczają

Bohaterki Vitti (i ona sama) udowadniają, że kobieta nie musi ograniczać się do kilku spójnych cech i pozostawać w jednej emocji dłużej niż chwilę. Jej temperamentne postaci w ciągu sekundy potrafią przejść ze smutku do euforii, z poczucia winy do eksplozji szczęścia. Włoska żywiołowość nie wyklucza ociężałości ruchów, smutek i nostalgia – dowcipu i uwielbienia zabawy, a kochliwość refleksji i przyjemności, jaką daje przebywanie samej ze sobą. Role gwiazdy Przygody pokazały mi, że zmienność wcale nie jest równoznaczna z niekonsekwencją, a osobowość nie jest skostniałym tworem, tylko materią w ciągłym ruchu.

5. Seksualność jest spoko

W przywołanej Dziewczynie z pistoletem postać Vitti jest charakteryzowana zarówno przez nadmierną cnotliwość, powodowaną katolickim wychowaniem i chęcią sprostania wymogom sycylijskiej rodziny, jak i nadpobudliwą chuć. Assunta zostaje zgwałcona przez mężczyznę, który wedle zwyczaju powinien pojąć ją za żonę, jednak ze względu na to, że pomylił ją z jej kuzynką, stanowczo odmawia i ucieka do Wielkiej Brytanii. W rodzinie kobiety nie zostali już żadni mężczyźni, więc ona sama musi wymierzyć sprawiedliwość. Assunta udaje się w pogoń nie tylko z chęci zemsty, ale też dlatego, że ma ochotę na kolejne zespolenie z kochankiem. Wyzwolony Londyn uczy bohaterkę realizowania swoich potrzeb z daleka od anachronicznego poczucia moralności. Inne bohaterki Vitti – szczególnie ubrana w obcisły skórzany strój Miele w Qui comincia l’avventura i Modesty Blaise, z radością oddają się cielesnym przyjemnościom. Erotyzm, którym naznaczone są role Vitti, jest bardzo swobodny, lekki, często zabawny i daleki od wulgarności. Nawet gdy gra kobietę, przed którą mężczyźni uciekają, jej powab nie jest odpierany przez publiczność. Vitti pokazała mi nie tylko, że seksualność jest spoko, ale że jest to raczej vibe, samopoczucie, a nie kreacja złożona z mocnego makijażu, seksownego stroju i dopracowanych ruchów.

6. Powolność może być emanacją feminizmu i wyrazem sprzeciwu wobec kapitalizmu

Powolność na granicy lenistwa szczególnie wybrzmiewa w rolach Vitti. Wpatrzona w okno, przyglądająca się ludziom i światu jak zdziwiony kot, nie rozumie pogoni za pieniędzmi (Zaćmienie) czy innymi dobrami współczesnego świata. Charakterystyczna dla postaci aktorki flegma może być odczytywana w duchu feministycznym jako sprzeciw wobec patriarchatu. Współczesny feminizm w kapitalizmie widzi najsilniejszą realizację patriarchalnych ideałów (patrz: Silvia Federici, Kaliban i Czarownica), podkreślając, że powstanie jednego i drugiego zbiegło się w czasie z polowaniem na czarownice (przypadek wykluczony). Patriarchat i kapitalizm promują styl życia oparty na rywalizacji, gdzie więcej i szybciej stanowi główny cel. Jenny Odell w publikacji Jak robić nic: Manifest przeciw kultowi produktywności (2020) opisuje bliski Vitti model odłączenia się od społecznych wymogów i nieróbstwa oraz zatopienia we własnym świecie, które zdają się najmocniejszym obecnie wyrazem buntu. Moja idolka nie jest chomikiem w kołowrotku, tylko leniwie przeciągającym się kotem poszukującym przyjemności zamiast efektywnych sposobów realizacji zadań.

I tak właśnie baronessa aktorstwa uczyniła ze mnie buntowniczkę. Zamyśloną i uczuciową, której ciemne okulary zasnuwają widok możliwych sukcesów, więc nie zaprząta sobie nimi głowy. Nieokiełznaną i zbyt dramatyczną w relacjach, próbującą odnaleźć harmonię pomiędzy sprawiającą przyjemność dozą smutku i zbyt długą wedle wytycznych kapitalizmu zabawą. Rebeliantkę lenistwa, która zrozumiała, że najlepszą dla niej formą aktywizmu jest leżenie i oglądanie filmów. Z Vitti w głównej roli.

Ilustracja: Aleksandra Pisiewicz


Sara Nowicka – urodzona w dwudziestą ósmą rocznicę powstania grupy OuLiPo w Świętochłowicach. Współzałożycielka „Final Girls – magazynu o kinie” i autorka bloga „Kino w zwolnionym tempie”. Publikowała lub publikuje w „Kinie”, „artPapierze”, „Sztuce”, „Czasie Kultury”, „Niewinnych Czarodziejach”, „Masce” oraz „Kinomisji”. Jedna z autorek w zbiorowym tomie 1000 filmów, które tworzą historię kina pod red. naukową dr hab. Piotra Kletowskiego. W wolnych chwilach joginka i flâneuse, ostatnio częściej niż na macie fika na siłowni.

Aleksandra Pisiewicz – ilustratorka, konserwatorka, soon tatuatorka, interesuje się folklorem i hardcorem, robi ziny, wlepki non iron sailor racoon

Final Girls – filmoznawczy kolektyw założony w 2020 roku. Mówimy o kinie własnym głosem, a naszą matronką jest figura królowej krzyku. Niektórzy patrzą na nią jak na bezsilną ofiarę. W naszym odczuciu radzi sobie całkiem nieźle.