Pamiętam dzień, w którym to wszystko się zaczęło. Jeszcze nie byłem spóźniony na uczelnię, ale niewiele brakowało. Musiałem się spieszyć. Wsiadłem do auta, wrzuciłem jedynkę, ruszyłem – cinkuś uniósł się odrobinę jakbym najechał na kamień i coś chrupnęło – pod lewą nogą i lewym kołem. Zobaczyłem cień znikający w krzakach przy bramie. I tyle. Pojechałem […]