PROZA – Kalcyfikacja

Patrick Leftwich | Opublikowano w: #9, literatura

DZIAŁA, echo rozchodziło się w głowie Laury i zamierało niczym w architekturze wapiennych jaskiń. Z rzednących oparów wyłoniły się ciężkie wrota, znikające wysoko poza zasięgiem jej wzroku. Bez cienia wątpliwości patrzyła na portal, przez który przejdzie i być może już nigdy nie wróci. Odsunęła się od dymiącego balneum siccum. Znaki w nieznanym alfabecie pięły się po skrzydłach drzwi z opalizującego metalu, ułożone w ledwo dostrzegalne sylwetki przypominały wątłe i zatarte trzepotanie meszku.

Echo zastąpiła cisza, ciszę rozrzedzał przeciąg…

[ ]        [ ]        Kalcynacja I  [ ]        [ ]

Czerwone róże spokojnie kołysały się w popołudniowym słońcu, biel wbitego w trawnik drewnianego płotka odbija światło pierwszych dni jesieni. Tam, gdzie kończył się płotek, zaczynało się niebo, otoczone ramą okna kuchennego. Śmieszne, pomyślała, bo okno samo otoczone jest przez niebo cienką, niewidzialną folią, rozpościera się wokół mieszkania z tym oknem i ogrodem w podmiejskim szeregowcu, niebo dalej pokrywa całe miasto, aż w końcu zasklepia się po przeciwległej stronie globu.

Laura trwała zastygnięta, dopóki woda nie zaczęła lać się z blatu na podłogę. W szybkim odruchu zakręciła kurek rozpędzając bańkę nieobecnych myśli. Starła kałużę, rzuciła okiem na stylizowany na lata 50. zegar ścienny, ma jeszcze parę godzin, zanim mąż wróci z dziećmi, dzisiaj na obiad będzie spaghetti bolognese.

Rano wstaje pół godziny wcześniej niż reszta, otwiera okna, sypie kotom suchą karmę, przygotowuje śniadanie, ściąga dzieci z łóżka, czasem dobudza męża, włącza radio lub telewizor, robi kawę, wszyscy schodzą, siadają przy stole z naturalnego, niemalowanego drewna, do salonu z otwartą kuchnią przepływa czyste powietrze, koty kręcą się przy tornistrach, czyste pocałunki na do widzenia, wraca do stołu, przegląda socjale, dopija kawę, publikuje zdjęcie ciszy po śniadaniu z podpisem: „Niech nawet rozgardiasz każdego dnia świadczy o tym, że życie biegnie po najlepszym z możliwych torów”.

[ ]        [ ]        Dyssolucja II [ ]        [ ]

„Skarbie, wszystko gra?” „Co? Ah nic, zamyśliłam się”. „Mówiłem, że to spotkanie było marnowaniem czasu. Ci ludzie są zupełnie niekompetentni, zobaczysz, że ich zgłoszenie do przetargu zostanie odrzucone z powodów formalnych”. Syn w tym czasie rozdmuchiwał dookoła dmuchawce. Puch wirował nad płomieniem świeczki jak zaklęcie.

„Jestem taka szczęśliwa, w naszym domu, z tobą i małymi, z tym, co udało się nam zbudować, na naszych zasadach, poza tym całym szumem”. Niech ten moment trwa wiecznie.

Tętno błogości rozchodziło się po najgłębsze zakamarki domu, spokojny oddech wylatywał przez okno i wypełnił całą pustkę pod niebieskim sklepieniem, aż dom, tętno, oddech i niebo splotły się w wiklinową sferę, w której Laura co dzień będzie przynosiła zerwane warzywa i zioła. Obrazy każdej chwili, jaką tu przeżyli i przeżyją, zbiegły się ze wszystkich kierunków, układając się w supernową aksamitnego zachwytu. Stożki…

[ ]        [ ]        Separacja III [ ]        [ ]

Odkąd kupiła zegar ścienny czystość jej stanu ducha coraz częściej nawiedzały ciemne myśli. Obezwładniała ją świadomość nieuchronnego starzenia się ciała, utraty niewinności przez dzieci, rozpadu relacji prawdziwej wspólnoty, którą jeszcze pamiętała z lat własnego dzieciństwa. Nie mogła wyrwać się z tego odrętwienia, jakby rytm wskazówek powstrzymywał ją przed oderwaniem się z wszechobecnego rozkładu. Jakby możliwy był tylko jeden ruch, albo jej własny albo obcego przeznaczenia. Laura czuła odrazę do upływu czasu.

Napisała na platformie społecznościowej: „Chwilo trwaj, jesteś taka piękna”.

Mrok nie przestawał wschodzić ponad jej sercem. Parę minut później zapostowała: „Moje życie jest perfekcyjne. Każda sekunda bezpowrotnie odejmuje szczęście, które pozostało naszej rodzinie do przeżycia”.

„Co zrobić, by przestało mijać?”

Wyszła do ogrodu się przewietrzyć. Miała dzisiaj jeszcze nakręcić rolkę ze zrywania świeżego rozmarynu i pieczenia foccaci, z przebitkami na dzieci, jednoroczna córka śpi w koszyku, a pięcioletni syn pomaga jej w całej procedurze, bose stopy na trawie, wypieki w ceramicznych foremkach, falujące firanki, ciepło piekarnika, głos męża z kanapy. Wszystko to ulegnie zapomnieniu.

Przed zaśnięciem Laura spojrzała na telefon, serduszka i odpowiedzi typu „carpe diem” „Pan jest wiecznością”, „tak się cieszę, że ci się udało”. Dostała też prywatną wiadomość z konta, które śledziła, ale nie znała jego właścicielki. „Wejdź na ten kanał. Znajdziesz tam odpowiedź na swoje pytanie”. Kanał nazywał się Różokrzyż & Arkana Tresmegistosa.

[ ]        [ ]        Putrefakcja IV         [ ]        [ ]

Na onlinową społeczność tzw. tradycyjnych żon natrafiła przypadkiem. Szukając inspiracji dekoracyjnych na urodziny męża kliknęła w jeden z hasztagów pod opisem zdjęć ręcznie wykonanych koszyków na owoce. Weszła do ekscytującego i cudownego świata, każda jego linia biegła we właściwym kierunku.

Każdego dnia podążając po nitkach algorytmicznych rekomendacji znajdywała nowe konta na interesujące ją tematy ogrodnictwa, macierzyństwa, wychowania dzieci i zdrowia psychicznego. Zaczęła sama tworzyć własny kontent, gromadząc na różnych platformach całkiem sporą masę śledzących, która inspirowała ją i dawała poczucie komfortu. Mogła zrezygnować z kariery zawodowej i poświęcić się tworzeniu domu nieporuszonego przez manie współczesności. Bez poczucia wstydu, że odgrywa anachroniczny skansen, sama o sobie decydowała tak jak inne nowoczesne kobiety. Chciała być ideałem żony, matki i gospodyni domowej.

Pierwsza gwałtowna fala entuzjazmu z odnalezienia własnej tożsamości zaczęła stopniowo rozwiewać się po paru tygodniach. Tak jak każda świadoma osoba miała wątpliwości co do niektórych powszechnie przyjętych prawd, jak szczepionki dla dzieci, skład chemiczny żywności sklepowej i zbierania danych cyfrowych. Zdawała sobie sprawę z tego, że w internecie każde słowo bije w dzwony ideologii, przed których grzmotami nikt nie może się ukryć, ale ewidentnie w czaszkach wielu z tych kobiet rozbrzmiewały one zbyt ogłuszająco.

Laura przewijała, czytała i oglądała jak zahipnotyzowana coraz to nowsze ekstrema opinii obiegających tę społeczność. Szczepionki to jedno, ale konspiracje o kontroli umysłów za pomocą mody i mediów, przede wszystkim młodzieży, o prawach kobiet, depresji, histerii klimatycznej wzlatywały ponad skalę dopuszczalnej dla niej spekulacji. Konspiracje jak kable w torebce splatały się ze sobą w coraz grubsze supły, konstelacje spisków na każdej dostępnej płaszczyźnie, hiperkonspiracje. Musiała sobie powtarzać, że te wymysły jej nie obchodziły, były pułapkami na jej szczęście, jakby otwierały się poprzez ekran telefonu i zaciskały wokół ich czystego domu. Jakby jedyny sposób na wydostanie się z jednej konspiracji przebiegał przez następną konspirację.

[ ]        [ ]        Maturacja V [ ]        [ ]

Wtedy otrzymała link z zaproszeniem do tajemniczego kanału Różokrzyż & Arkana Tresmegistosa, który rozgałęział się na liczne mniejsze, podzielone tematycznie strumienie. Każdy z nich składał się z wirów wciągających Laurę w coraz sekretniejszą wiedzę o mechanizmach natury i uruchamiających je symbolach. W zasadzie, jak prędko się przekonała, natrafiła na nieformalną gildię medyków, zielarzy, egzegetów, archeologów, geologów, gemmologów, krystalografów, symbolistów, spirytystów, szperaczy, poszukiwaczy przygód, nekromantów i alchemików, która wyruszyła na poszukiwanie tzw. kamienia filozoficznego.

Laura dowiedziała się, że jedyną szansą na uchwycenie swojego szczęścia jest wypreparowanie specjalnej substancji nazywanej xerion, tynkturą, lub po prostu lapis philosophorum, czylikamieniem filozoficznym. Już w dawnych pracowniach starożytnego Egiptu twierdzono, że kamień filozoficzny może transmutować formy nieszlachetne w formy szlachetne. A zgodnie z hermetyczną wykładnią ostatecznym sensem transmutacji była nieśmiertelna dusza, eliksir życia. W gildii R&AT spierano się, czy oznacza to również panowanie nad czasem, o czym nie pomyślano, dopóki młoda adeptka Laura nie postawiła tego problemu w tak jasnych słowach. Liczne manuskrypty oraz legendy przekazywane z ust do ust potwierdzały, że w przeszłości niejednokrotnie wykonywano kamień filozoficzny, ale nikomu z obecnych na kanale się to nie powiodło.

Laura odrzucała możliwość zaledwie symbolicznego przekształcenia duszy. Transsubstancjacja jest realna i wraz z jej duszą zabierze także męża i dzieci, albo nie ma jej wcale. Tylko profani wyznają fikcję, słabi wzdrygają się przed cnotą i zwracają innych z drogi, aby usprawiedliwić własną słabość. Po tym, gdy powiedziano jej, że właśnie droga, nieskończona Droga, jest prawdziwym kamieniem filozoficznym, zorientowała się, że również Gildię opanowali tchórze. Nie mogła uwierzyć w to, że po raz kolejny znalazła się w środowisku zepsutym przez apologetów symboliki. Czuła się jednocześnie oszukana i natchniona.

Tak jak w przypadku bańki społecznościowej tradycyjnych gospodyń była zdeterminowana by wyciągnąć maksimum wiedzy technicznej i rozpocząć własną praktykę alchemiczną.

[ ]        [ ]       Cybacja VI    [ ]        [ ]

Zamówiła z dostawą do domu parę alembików, retort i flakonów różnej wielkości, jeden aludel, łaźnię piaskową, łaźnię rtęciową, lampę spirytusową, kryształową kulę, ovum philosophicum, czyli jajo filozoficzne, moździerze, lejki, tygiel heski, kupele. Paczki przyszły w godzinach pracy męża, więc kurier musiał pomóc wnieść je do kuchni. Teraz w tych kartonach leżą zapakowane przyrządy do wypalenia dziury w jej losie.

Dla opanowania aparatury alchemicznej zaleca się adeptkom starożytnej sztuki rozpocząć naukę od prostych receptur, jak ekstrakcja olejku esencjalnego z lawendy lub wody różanej. Laura wybrała z ogrodu najpiękniejszą różę, ostrożnie, z napięciem zerwała płatki i umieściła w alembiku, gdzie poddane zostaną procesowi fermentacji. Przypomniała sobie wiosenny dzień, w którym zasadziła tę różę, pokazywała synkowi rozwierające się pączki, niepohamowana i bezwzględna determinacja natury do powrotu do życia po zimie wzbudziła w niej anemologiczne dreszcze. Gdy płatki róży osiągnęły odpowiedni stan fermentacji, Laura umieściła alembik nad palnikiem. Lotna esencja stopniowo wyzwalana podczas podgrzewania płatków unosiła się w formie pary przez szyjkę alembiku do komory chłodzącej. Tam opary skraplały się i skapywały do flakonu, na dnie którego na oczach Laury zbierała się jej inicjacyjna alchemiczna kwintesencja.

Nie zaniedbywała swoich obowiązków domowych. Z tą samą co zawsze pilnością i satysfakcją wymyślała dania, preparowała przetwory na zimę, bawiła się z dziećmi, sprzątała, rozmawiała i sypiała z mężem. Publikowała treści na mediach społecznościowych z jeszcze większą częstotliwością. Czuła, że znajduje się w oku cyklonu, w samym jądrze gwiezdnej ciszy, wokół której szalały podmuchy powietrza.

[ ]        [ ]       Sublimacja VII         [ ]        [ ]

DZIAŁA, echo rozchodziło się w głowie Laury i zamierało niczym w architekturze wapiennych jaskiń. Z rzednących oparów wyłoniły się ciężkie wrota, znikające wysoko poza zasięgiem jej wzroku. Bez cienia wątpliwości patrzyła na portal, przez który przejdzie i być może już nigdy nie wróci. Odsunęła się od dymiącego balneum siccum. Znaki w nieznanym alfabecie pięły się po skrzydłach drzwi z opalizującego metalu, ułożone w ledwo dostrzegalne sylwetki przypominały wątłe i zatarte trzepotanie meszku.

Echo zastąpiła cisza, ciszę rozrzedzał przeciąg…

Laura załomotała antabą wrót. Otworzył jej starzec w pięknej, zdobionej pelerynie. Zeszli po krótkich spiralnych schodach do pracowni w piwnicy. Starzec wskazał jej ławę, w jego zmęczonych oczach jeszcze zrywały się odpryski dawnych cyklonów.

„Pamiętam twarze z Zachodu i twarze ze Wschodu. Twojej nie pamiętam. Kim jesteś, czego ode mnie chcesz?”

„Moje imię nie ma znaczenia” – odrzekła. „Dni rozwarstwiają się w rytmie wahadełka na mojej szyi, próbuję cię znaleźć od tak dawna, że straciłam już ich rachubę.

Naucz mnie sporządzać kamień filozoficzny”.

Starzec stanął za jej plecami, by zapalić lampę. Gdy się odwrócił, spostrzegł, że nieznajoma w lewej ręce trzyma różę. Róża zaniepokoiła go.

Pochylił się i powiedział:

„Mniemasz, że potrafię wytworzyć kamień, który przemienia wszystkie elementy w złoto. Jeżeli pragniesz złota, nigdy nie będziesz moją uczennicą”.

„Nie obchodzi mnie złoto. Mój mąż zarabia tyle, że wystarcza nam na wszystko. Naucz mnie panować nad czasem, naucz mnie zatrzymać jego strumień. Chcę przebyć u twojego boku drogę, która prowadzi do Kamienia”.

Stary alchemik odrzekł powoli:

„Droga jest Kamieniem. Początek jest Kamieniem. Jeżeli nie pojmujesz tych słów, jeszcze nie zaczęłaś pojmować. Każdy krok, który uczynisz, jest celem”.

Laura spojrzała na niego z niedowierzaniem. Zapytała drżącym głosem:

„Ale cel istnieje?”

Mistrz uśmiechnął się.

„Oszczercy, którzy są nie mniej liczni od głupców, twierdzą, że go nie ma, i nazywają mnie szalbierzem. Nie przyznaję im racji, chociaż niewykluczone, że cel jest tylko ułudą. Wiem, że Droga istnieje”.

Zapadło milczenie, wreszcie Laura rzekła:

„Gotowa jestem przemierzyć ją za tobą, nawet jeżeli musielibyśmy wędrować wiele lat. Pozwól mi przebyć pustynię. Pozwól mi dojrzeć, choć z oddali, ziemię obiecaną, nawet gdy gwiazdy nie pozwolą mi po niej stąpać”.

Mag westchnął i powiedział:

„Nie nauczę cię jednak władzy nad czasem. Nie mogę, bo jestem człowiekiem, nawet z kamieniem filozoficznym nie mogę. Ale nauczę cię wstępować do wymiaru tych, których żywiołem jest sam czas. W zamian jednak oddasz mi resztę swojego czasu, tego, który pozostałby ci, gdybyś nigdy nie wyruszyła w Drogę. Zgadzasz się poświęcić życie doczesne w zamian za ledwie cień szansy na życie wieczne?”

„Nie chcę wieczności, chcę tylko teraz…. Naucz mnie.”

„Słyszałaś o alchemii wiatru?”

[ ]        [ ]        Ascencja VIII            [ ]        [ ]

Najpierw odróżniono cztery żywioły: wodę, ogień, powietrze i ziemię, wynurzone z bezgranicznego chaosu. Następnie w Renesansie odkryto trzy zasady łączenia żywiołów: siarkę, rtęć, sól. Lecz dopiero dzięki idei wiatru, tego, co porusza, i idei ciszy, tego, co bezwładne, alchemia poznała sekretne prawa transmutacji. Wiatr w alchemii, jako nauce hermetycznej i symbolicznej, jest czymś więcej niż tylko szelestem liści czy efektem różnicy ciśnień między masami powietrza. Rozchodzi się w wyładowaniach nuklearnych oraz w przewodach przecinających substancje ziemskie i niebieskie, pędzi kanalikami drzew, kanałami miast, dmie w nerwach, żyłach, chłonkach i skałach, prowadzi planety po orbitach. Wiatr to pęd, wektor czasu, a cisza określa jego miarę.

Mag oznajmił Laurze, że jedynym sposobem otrzymania kamienia filozoficznego jest transmutacja siebie w tenże. Na kardynalnym etapie procesu sporządzania alchemicznego opus magnum będzie musiała poddać kalcyfikacji własną tkankę mózgową, dzięki czemu zmianie ulegną prędkości, kąty i kursy przemieszczania się wiatrów w mózgu. Jeśli procedura się powiedzie, Laura wywoła w sobie widzenie poklatkowe na podobieństwo stanów psychotycznych. Bez tego widzenia nigdy nie ujrzy portalu do Sylfurii, ani nie będzie gotowa do percepcji lotnych sylfid. Po udanej transmutacji musi zdążyć je odnaleźć, zanim postępująca kalcyfikacja zmineralizuje grobowiec w jej głowie.

Żywiołem sylfid jako duchów wiatru był sam czas, w którym to, jak podają arabscy alchemicy, podróżują na skrzydłach olbrzymich ciem. Ich bezszelestny łopot rozcina okamgnienie.

Kiedy Laura przechodziła kolejne etapy kalcyfikacji, stary mag codziennie sporządzał proszek z garści jej włosów, który następnie pił rozcieńczony w nieznanym jej eliksirze.

Mijały nieokreślone odpryski czasu. Laura traciła zdolność odróżniania następujących po sobie chwil, nie pamiętała kiedy jadła, spała, pracowała. Tak jakby stawała się piachem. Jakby zamykała oczy i znajdowała się gdzieś zupełnie indziej po ich otwarciu.

Starzec i Laura stanęli na linii, którą przekroczą w dwóch przeciwnych kierunkach. Patrząc po raz ostatni na jego twarz, dostrzegła swoje rysy. Staje się mną.

Czuła w sobie doskonały kamień.

[ ]        [ ]        Kalcyfikacja IX         [ ]        [ ]

Prądy strukturyzowanego powietrza zbiegały się w stożki, przechodziły regresje, wpadały w arterie, łączyły w torsje i paralaksy zgodnie z diagramem rozpostartym na powierzchniach pracowni.

Fizycznie Laura nie zauważyła żadnej zmiany, lecz wiedziała, że skład chemiczny jej mózgu właśnie konfiguruje się w portal prowadzący na płaszczyznę sylfid. Pustynia wokół niej zaczęła się rozrastać. Jej percepcja przybrała nowy rytm, jakby świadomość składała się z żaluzji.

Nad jej głową gwiazdy, księżyc i słońce następowały sobie pod wpływem bezdźwięcznego naporu powietrza. Puściła z garści płatki róż i ruszyła za nimi z kierunkiem wiatru.

[ ]        [ ]        Multiplikacja X                   [ ]        [ ]

Podróż w czasie sprawiła, że straciła jego poczucie. Spotykała inne tułaczki, przekazywały sobie wiedzę o orientacjach podmuchów, rozkładach fatamorgan i cyklach trąb powietrznych. Ruchy piasków wydawały przeciągłe i wysokie pomruki. Coraz częściej widziała na niebie odległe, ciemne kształty. Ćmy prowadziły ją do oka temporalnego cyklonu.

Nie było już kuchni ani ogrodu, nie było ulic, przedmieść, samochodów, ani wzgórz. Nawet pracownia starego maga zapadła się pod piaskiem. Była tylko pustynia i wiatr. Wydmy. Wędrowne formy czasu.

[ ]        [ ]        Egzaltacja XI            [ ]        [ ]

Na horyzoncie majaczył bezbrzeżny, niewyraźny kształt, który zdawał się Laurze nisko położoną formacją chmur. Z każdą klatką wyczerpującego marszu po wydmach była bliżej o nieokreślony odcinek i coraz wyraźniej widziała rozprzestrzeniające się przed nią miasto wiatru, Sylfurię. Rozpędzone pyły, wiry proszku, korytarze pomiędzy pasmami korposkuł tworzyły rytmicznie obrotową, mrugającą, oscylującą architekturę. Okręgi i przeciągi gęstszej materii owiewało puszyste halo. Furkot wież, syk wielowymiarowych oranżerii, dronowe powierzchnie. I majestatyczny trzepot ćmy pod wysokim słońcem.

W okamgnieniu Laura stanęła jeszcze oszołomiona naprzeciw narady sylfid. Fantomowy szum ich ciał całkowicie zagłuszał jej własne myśli.

Kiedy sylfy mówiły, jak za kliknięciem, ruch zamierał, słyszała tylko falującą ścianę ich szeleszczącej mowy. W zupełnej ciszy, zewnętrznej i wewnętrznej, Laura odpowiedziała:

„Wyruszyłam tak dawno temu. Przyczynę mojej wyprawy zakrywa cień rzucany przez góry wyrosłe w mojej czaszce. Czasem już z tego cienia wybiegają tylko czyste iglice”.

„Lecz pamiętam jej cel i powód, dla którego poświęciłam wszystko, co miałam. Chcę poznać czas”.

„Moja forma już zanika”.

„Jestem gotowa”.

[ ]        [ ]        Projekcja XII            [ ]        [ ]

Ćma nazywała się Mofka i wpadała w najgęstsze stożki wiatru i materii, wpędzając Laurę w bezgraniczny, nieznany dotąd zachwyt. Furkocząc w przestworzach mijały razem strzępki czasu jak obłoki. Ćma zostawiała za sobą linie paradoksalnego jedwabiu, który otwierał przejścia w obłokach, zmieniał ich sylwetki i tkał nowe zjawiska atmosferyczne. Na jej skrzydłach rozwijała się alchemia wiatru.

Sylfy początkowo odmawiały Laurze wiedzy o najwyższej istocie alchemii. Otworzyłaby nieświadomie wrota dla armii salamandrów, undyn i gnomów, które w wskutek pradawnej wojny o czas zostały związane z linearnym biegiem ludzkiego życia. Sylfuria spłonęłaby z tchnieniem pierwszej wyzwolonej salamandry, udusiłaby się w kaskadach undyn tryskających z otworów w ciele człowieka. A jeśli sylfy zginą, czas również ulegnie rozpuszczeniu. Dlatego ludzie nigdy nie będą mogli opanować czasu. W przeciągu jednego pokolenia nadciąga następne tchnące nowego ducha w stare popioły.

Laura ofiarowała swoją formę ludzką, wyrzekła się innych elementów, oczyściła z domieszek ognia, ziemi i wody, by przybrać formę sylfidy, pozostając na wieczność powiewem w czasie.

Ilustracja: Magdalena Skrolecka


Patrick Leftwich – pisarz, badacz technologii i semiotyki, tłumacz Nicka Landa, Marka Fishera i Luciany Parisi, eks-HOMAR. Autor debiutu poetyckim 0°dll, który ukazał się w 2023 roku nakładem Convivo.

Magdalena Skrolecka – artystka wizualna, graficzka. Absolwentka komparatystyki literackiej na UJ oraz grafiki na krakowskiej ASP. Jej prace prezentowane były na licznych wystawach krajowych i międzynarodowych, z których najfajniejsza miała miejsce w Rumunii. Uwielbia czytać i projektować książki. Mieszka i rysuje w Paryżu. 

ig: https://www.instagram.com/m.skrolecka/