Dwa dramaty – Historie potencjalne

Wojciech Gmuzdek | Opublikowano w: #5, literatura

Pamela w pociągu

– och co za wspaniała podróż, jadę, mknę po szynach, czy raczej to pociąg mknie, a ja w nim, do mojej kochanej rodziny, na święta, ach świąteczny nastrój, życie jest piękne

– mówi pani do mnie?

– mówię to sama do siebie, ale też do wszystkich, no więc w sumie także do pana, haha! Wesołych świąt!

– zaraz, a ja?

– no co?

– a mi pani nie życzy wesołych świąt?

– ależ oczywiście że i pani życzę wesołych świąt!

– no, to wcinam bułę

– co, zaraz, jaką bułę?

– ach, pani nie widziała moich buł. Proszę, zaraz ją wyjmę z mej torebki kobiecej. Oto i ona, buła

– to naprawdę spora buła, będzie ją pani jadła?

– tak

– no dobra, no to smacznego

– mhm [zaczyna wpierdalać bułę]

– świat nadal jest piękny pomimo smrodu sera, którego ogromne ilości muszą, wnosząc po zapachu, znajdować się w bule

– ejże, ja cię cały czas słyszę! Co masz do sera, młoda damo?

– no śmierdzi okropnie, kurde!

– to se nos zatkaj hehe, co mi tu będziesz małolato się wpierdalać między mnie i moją bułę. Pilnuj swego nosa

– no kiedy właśnie próbuję go pilnować, kurde, utrzymać przy życiu!

– PRYCH! [odwraca głowę ku ścianie i tkwi tak przez resztę podróży]

– a niech i przez resztę życia tak tkwi! [proszę się nie wcinać narratorowi w jego robotę] Przepraszam

– ja tam nie mam nic do tej buły, dobrze pachnie. Mmm, serek i mięsko, hoho!

– o jezu, faktycznie, mięso, bleee!

– mięso dobre jest i trzeba je jeść, młoda damo, ażebyś wyrosła na piękną i dobrze wykształconą hehehe dużą damę. Ja tam lubię jak kobita ma trochę tu i tam gdzie trzeba hehe, żeby było za co złapać haha nie jak te wieszaki na wybiegach, co to wyglądają jakby się miały zaraz przewrócić. Jak chcesz se chłopa znaleźć, to musisz mieć co pokazać, trochę mięska musisz mieć hehe, cholera!

– …

– ależ się nagadałem, ale przyda ci się to, dziewczyno. Ale się okropnie zgrzałem, zresztą bez tego było już tutaj dość gorąco, zdejmę buty

– co

– och, jak dobrze, od razu lepiej i lżej, bo to ciężkie buciory, hehe. Dać stopom pooddychać.

– o jezu, zaraz umrę od tego smrodu

– jesteś bezczelna, młoda damo! Żałuj, że uparłam się tkwić spojrzeniem w tej oto ścianie, bo mój wzrok by cię uświadomił w mojej wściekłości, aż cała się trzęsę! [trzęsie się]

– no właśnie, bezczelna jest!

– ta dzisiejsza młodzież, nikogo nie szanuje

– i niczego, na przykład tej pani buły

– hmm

– no, to zajebista buła, moja stara kiedyś takie robiła, ale już jej nie ma

– może chciałby pan gryza?

– a może ty byś słonko chciała gryza mojej buły?

– co ma pan ma myśli?

– no kurde, zrób mi loda

– nawet jeśli jestem pod wrażeniem twojej surowej męskiej siły, to niestety nie mogę, gdyż uparłam się tkwić we wspomnianej wcześniej pozycji i twarz ma tkwi centymetry tylko od ściany. No chyba, że masz naprawdę jakiegoś mikrofiutka, to jakoś by się może udało.

– jaja sobie robisz, mam największą parówę, jaką widziałaś

– parówę!

– tak czasami nazywam swojego pisiora

– wpadłam na doskonały pomysł. Wsadź swoją parówę w moją bułę hihi.

– że co?

– no kurwa, wyruchaj moją bułę

– no tyle to zrozumiałem, ale, kurde

– i ty niby jesteś facetem prawdziwym? Chciałbyś babę ruchać pewnie, ale nie poradzisz sobie ze zwykłą bułą?

– ja sobie nie poradzę z bułą?

– no to pokaż

– a żebyś wiedziała. Przy okazji ta buła przypomina bułę mojej starej, więc to prawie jakbym ją ruchał jeszcze raz, jak wtedy kiedy jeszcze żyła. Do dzieła

– o jezu, nie róbcie tego, tak nie wolno, to jest kurde pociąg, publiczna przestrzeń, JA TU JESTEM!

– wchodzę

– o chryste pan naprawdę rozpiął rozpora i wsadził pisiora do tej buły śmierdzącej!

– YYYCH

– o nie o nie o nie patrzcie moje oczy, tak nie można, na pomoc, ratunku, KONDUKTORZE!

– jestem, kto krzyczał

– ja krzyczałam, pan patrzy co się tutaj wyprawia

– no właśnie widzę, halo halo! Proszę państwa, co się tutaj wyprawia?

– to jest czysty seks, jak mnie mamusia uczyła, parówa do buły

– proszę natychmiast zaprzestać tych bezeceństw i stąd wyjść

– jak to wyjść

– no normalnie proszę wyjść

– ale my jedziemy, to znaczy pociąg jedzie

– poza tym ja się kurde UPARŁAM że będę tak tkwić wpatrzona w ścianę już na zawsze

– zabieraj pani tę ścianę ze sobą, mamy cały magazyn takich ścian

– PRYCH! To jest skandaliczna obsługa, wystawię ZERO gwiazdek

– wystaw lepiej kobieto swoją osobę poza ten piękny pociąg

– WYCHODZIMY, MĘŻCZYZNO MÓJ

– idę słonko, tylko schowam parówę

– tam są drzwi

– już idziemy

– stoimy przed drzwiami

– pociąg zapierdala wciąż bardzo szybko

– no przecież nic nam się nie stanie

– czyli skaczemy?

– skaczemy, ku przygodzie

[Otwierają drzwi, wyskakują z pociągu i giną na miejscu]

– dziękuję panie konduktorze, aczkolwiek moje oczy wciąż krwawią po tym, co właśnie zobaczyłam

– to nic, moja babinka nauczyła mnie pięknego przepisu na tak zwane mleko zapomnienia. Odpowiednia proporcja mleka, miodu oraz kardamonu i zapomni pani o wszystkim, co właśnie pani tutaj zobaczyła

– och, to wspaniałe, jest pan aniołem panie konduktorze. A czy to wegańskie mleko?

– nie

Ręczniki

– to był znakomity pomysł

– wiem

– żeby wysuszyć ręczniki tutaj, na słońcu!

– po co mamy je taszczyć ze sobą do pensjonatu

– no właśnie!

– widzisz jaką masz mądrą żonę

– i piękną!

– tylko tyle masz w głowie, ładne obrazki?

– no nie, daj spokój, tylko tak mówię, zresztą..

– zresztą co?

– no kurde, człowiek mówi ci, że jesteś ładna, a ty to obracasz ogonem

– nie pogarszaj swojej sytuacji

– no dobrze, przepraszam. W każdym razie, ręczniki – super sprawa.

– zobacz jak schną

– patrzę

– ONE SCHNĄ NA NASZYCH OCZACH

– to niesamowite, kocham nasze słońce

– słońce jest wspaniałe, to moja ulubiona gwiazda

– ty jesteś moją ulubioną gwiazdą

– ja nie jestem gwiazdą, ja jestem kobietą

– piękną kobietą

– …

– no dobrze, już już

– ale mężu mój

– tak?

– MĘŻU MÓJ!

– kotku?

– te piłki!

– piłki?

– no nie widzisz?

– no piłki

– co one robią?

– latają wte i nazad

– no właśnie!

– no i co w tym złego?

– no kurde, jak one mogą tak latać sobie samopas wokół naszych ręczników?

– no ale co ma piernik do wiatraka?

– no kurde, przecież to dramat, czysty kryzys, kurde mężu!

– kotku, co, o co chodzi, jaki kryzys?

– no raz, że nam się piasek zgromadzi na ręcznikach naszych, zsypany z tych piłek przelatujących trajektorią takową, a dwa, że przelatując trajektorią takową i w pobliżu takowym zasłaniają one drogocenne promienie naszego kochanego słońca, przez to suszenie naszych ręczników kochanych ulega zatrzymaniu!

– nie sądzisz, że troszeczkę przesadzasz?

– ja przesadzam?!

– tak, ty przesadzasz i dramatyzujesz

– jak śmiesz ty do mnie tak właśnie mówić i to w tym momencie?!

– w jakim momencie?

– w momencie w którym jestem poddenerwowana cała i roztrzęsiona. Czy ty nie widzisz, co się dzieje?

– kotku, widzę, i to naprawdę nic wielkiego. Ot, piłka czasem przeleci sobie w pobliżu naszych ręczników, to naprawdę nic wielkiego.

– nic wielkiego.[PRYCH!]

– ależ paskudny prych, skarbie. Nie denerwuj się. Zobacz, widzisz? Piłka leci tutaj. O, widzisz? Kolejna piłka i jak daleko od naszych ręczników O, o!

– o! Otóż to, kurwa!

– kurwa! Wpadła prosto na nasz ręcznik

– AAAA

– Jadwigo, proszę, uspokój się!

– Aaaa

– już już, luli luli

– aaa… ach… [traci przytomność, mdleje, pada na piach mięciutki, łagodnie i pięknie]

– żono moja, zaległaś w piachu. Niech Ci anioły do snu et cetera et cetera. Ej ty tam!

– tak?!

– to twoja piłka?

– och, nie!

– to co się tak boisz?

– bo pan tak krzyczy…

– krzyczę, bo masz twarz człowieka, który coś przeskrobał i dobrze o tym wie!

– o matko!

– przyznaj się od razu, no co!

– TAK!

– no. Czekaj, co?

– co?

– no, do czego się przyznajesz?

– no, nie wiem, do wszystkiego, rety, ale pan mnie przeraża

– ja cię przerażam?

– ychh… tak.

– dlaczego?

– pan ma coś takiego w sobie, głos, posturę, nawet te slipy

– co slipy? Co z nimi?

– no takie slipy mogą mieć na sobie tylko kompletni frajerzy albo ludzie, którym już na niczym nie zależy, a takich to ja się boję, bo oni nie mają nic do stracenia i potrafią być piekielnie niebezpieczni

– a żebyś wiedział. Gadaj bratku, co z tą piłką

– och, ja naprawdę nie chciałem, tak się kurde złożyło. Widzę piłka leci do mnie i nagle czuję w sobie takie coś, sam nie wiem co, ale to coś mnie rozpierało, taka energia, wie pan?

– nie wiem, kontynuuj

– taka energia, która domaga się dopełnienia i uwolnienia

– a to już brzmi znajomo. Kontynuuj, synu

– ? No więc ta energia się domaga, no a kimże jestem by jej odmawiać, no więc odbiłem się od podłoża, co nie było łatwe, sam pan widzi, tutaj sam piach

– ach

– no ale udało mi się, odbiłem się od piachu i wzniosłem w powietrze, zupełnie jak gdybym frunął. Prułem powietrze, płynąc jak przez wody płodowe

– że co?

– no w tym sensie, że to było takie swojskie, w pełni moje, wiesz? To znaczy wie pan?

– nie mam kurde pojęcia, no ale niech ci będzie. Mów dalej

– co dalej? Lecę i piłka wzywa mnie, moje ciało odpowiada jak gdyby kierowane swoim własnym rozeznaniem, które jest silniejsze ode mnie, więc mu się poddaję, i ostatecznie docieram do piłki, tak jak penis dociera do cipki i to jest jak spełnienie, uderzenie totalne. Proszę pana?

– … co? Ach! Tak, słucham cię

– to już koniec. Skoczyłem, kopnąłem piłkę

– rozumiem. Prosto na nasz ręcznik!

– to zupełnie niechcący, przepraszam

– wybaczam ci, młody człowieku

– dziękuję.

– no to co teraz będzie?

– nie wiem, proszę pana, ale mam ochotę zapalić papierosa. Ma pan może papierosa?

– mam, lubisz Chesterfieldy?

– nie znoszę.

– szkoda, tylko takie mam

– no trudno, poproszę

– proszę

– proszę pana?

– tak?

– czy ma pan ogień?

– mam, nachyl się tutaj, Piotrze

– skąd pan…?

– cii… pal

– buch buch

– buch buch

Redakcja i korekta: Paulina Żebrowska i Mateusz Górniak
Ilustracja: Paweł Harlender


Wojciech Gmuzdek – rocznik 90, filozof i gawędziarz, publikował w Kwartalniku Filozoficznym. W wolnym czasie siedzi i myśli, a czasem tylko siedzi.