Dom, który zbudował Lars

Anna Dwojnych | Opublikowano w: #2, publicystyka

Mistrz wprawiania widzów w konsternację (a nierzadko i irytację), szyderca wzbudzający moralny niepokój, burzyciel dobrego samopoczucia dotrzymał obietnicy – długo zapowiadany film Larsa von Triera o seryjnym mordercy trafił niedawno do kin.

            Jeśli komuś wydawało się, że kocha tego kontrowersyjnego artystę bezwarunkowo (jak autorce powyższych słów), prawdopodobnie czeka go miłosny zawód. Podstawowy problem z Domem, który zbudował Jack jest taki, że Trier chciał w nim umieścić wszystko, czyli po prostu za dużo. Otrzymujemy tu więc teorie z zakresu muzyki klasycznej, architektury, lotnictwa wojskowego, botrytis cinerea (szlachetnej pleśni winogron wykorzystywanej w produkcji ekskluzywnych win), przegląd malarstwa europejskiego, pytania o rolę artysty w świecie i granice sztuki, rozważania o Bogu, refleksje nad naturą zła, trochę psychologii ewolucyjnej a trochę psychoanalizy, eschatologię, krytykę amerykańskiej kultury popularnej, czarną komedię, thriller, pastisz thrillera, „artystyczne” zabiegi ocierające się o banał godny Paula Coelho (np. metafora negatywu), a nawet… zdjęcia z wyzwolenia obozów koncentracyjnych. Po godzinie seansu nawet bardzo wymagający widz może być zmęczony wędrówką przez popis erudycji Triera, błądzeniem wśród kolejnych tropów, odniesień historycznych i symboli. Ten kolaż z dziedzictwa kultury skojarzył mi się trochę z jednym z moich pierwszych (i nienajlepszych) wierszy, gdzie pojawiły się jednocześnie nawiązania do poezji Zbigniewa Herberta, wiersza Rafała Wojaczka, książek Danielle Steel, Don Kichota, McDonald’sa i baśni Grimm. Brzmi kiczowato i pretensjonalnie? Zmęczyliście się od samego czytania tylko tego zdania? To samo czeka was przy Domu, który zbudował Jack.

Widz, który zna trzy ostatnie filmy Triera (Antychryst [2009], Melancholia [2011], Nimfomanka [2013]) nie dostanie tu niczego nowego. No, może poza brutalnymi scenami tortur i morderstw, podczas których wielu widzów odwracało z obrzydzeniem głowę (prawdopodobnie nie byli to fani Gaspara Noe ani publiczność znająca dużo bardziej szokujące obrazy, jak Martyrs [2008], Srpski film [2010], czy Ludzka stonoga [2009], z którą nieśmiało może się kojarzyć tytułowy „dom” zbudowany przez Jacka). W Domu który zbudował Jack powraca analizowana w Nimfomance twórczość J.S. Bacha, analogie między zachowaniem ludzi i zwierząt (już tradycyjnie dla Triera musiał pojawić się dziki kot, jagnię i motyw polowania, tak, jak w Nimfomance), przegląd dzieł malarskich uprawiany już w Melancholii (Dom… trzeba byłoby oglądać w zwolnionym tempie by wychwycić wszystkie pojawiające się obrazy, są wśród nich m.in. prace Piccassa, Klimta, Blake’a). W filmie nie zabrakło również: poruszonego po trierowsku konfliktu płci (racjonalny i rozważny, bliski „kulturze” mężczyzna vs emocjonalna i naiwna, reprezentująca „naturę”, kobieta), plansz z tytułami rozdziałów (niemal identycznych jak w Antychryście), wstawek z zapowiedziami rozdziałów (które wyglądają jak nakręcone w tym samym ciemnym zaułku, w którym Seligman w Nimfomance znajduje Joe), malarskie obrazy przyrody doskonale znane z Melancholii i Nimfomanki (inspirowane zresztą twórczością Andrieja Tarkowskiego, jednego z ulubionych twórców Triera). Jedyne, czego (a raczej kogo) tu nie ma, to Charlotte Gainsbourg, odtwórczyni głównej roli we wszystkich trzech wymienionych filmach. Właściwie jest więc wszystko, co w Trierze intrygowało, fascynowało, zachwycało. Jednak czy oczekując na najnowszy film twórcy Dogmy, spodziewałam się „powtórki z rozrywki”? Na pewno nie.

            Jackowi szukającemu spełnienia poprzez makabryczną sztukę („sztukę”), zdaje się przyświecać zasada exegi monumentum. Niezbyt subtelnie zza tych słów wyłania się sam Trier, dając argument tym, którzy od dawna uważali go za narcyza i egocentryka. W jednej scenie pojawiają się kadry z najstarszych filmów Triera (Element zbrodni [1984], Królestwo [1994], Przełamując fale [1996], Dogville [2003]). Obrazom tym towarzyszą słowa Jacka, który stwierdza, że w dziełach sztuki artysta może czynić to, na co nie może sobie pozwolić poza fikcją. Słowa o dawaniu upustu swoim fantazjom (zwłaszcza tym nieakceptowanym społecznie), zobrazowane brutalnymi scenami z filmów Triera, nadają całości wydźwięku autotematycznego. Czyżby Trier nakręcił Dom, który zbudował Jack przede wszystkim dla siebie i o sobie jako twórcy?

            Być może miała to być kpina i zagranie na nosie jego krytykom. Podobną interpretację nasuwa scena, w której bohater po zamordowaniu kolejnej kobiety żali się, że mężczyźni zawsze są postrzegani jako przestępcy, a kobiety jako ofiary. W świetle niedawnych oskarżeń stawianych przez Björk (odtwórczynię głównej roli w Tańcząc w ciemnościach [2000])[i] o molestowanie przez reżysera, trudno stwierdzić, czy Duńczyk chciał wywołać kolejny skandal, czy też odpowiedzieć na niesłuszne (?) zarzuty i zabrać głos w dyskusji o #metoo.

            Nie można jednak przedstawić najnowszego dzieła Triera w samych ciemnych barwach (swoją drogą, niedoświetlenie kadrów i półmrok przypominające klimat znany z Harry’ego Angel Alana Parkera, będą towarzyszyły nam podczas całego dwuipółgodzinnego seansu). Jest kilka smaczków ratujących ten film.

            Przewodnikiem Jacka w wędrówce po piekle okazuje się Wergiliusz, zaś plakat reklamujący film jest odtworzeniem obrazu Barka Dantego (Dante i Wergiliusz w Piekle). W postać Wergiliusza wcielił się z kolei Bruno Ganz, odtwórca roli Hitlera w Upadku (2004). Obsadzenie w takiej roli akurat tego aktora jest wyjątkowo przewrotne, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę skandal z festiwalu w Cannes, podczas którego Trier nieroztropnie rzucił, że „rozumie Hitlera”[ii].

            Oprócz Partity Nr 2 J. S. Bacha (ilustrowanej czarno-białym nagraniem z wykonania utworu przez Glenna Goulda) motywem muzycznym przewijającym się przez cały film jest Fame uwielbianego przez Triera Davida Bowiego[iii]. Powtarzane w refrenie Remember my name fam/I’m gonna live forever nie tylko nawiązuje do unieśmiertelnienia się poprzez swoje dzieła, ale jest też drwiną z kultu antybohaterów i czynienia seryjnych morderców ikonami popkultury (krytyka USA to kolejny z ulubionych motywów reżysera, obecny w Dogville czy Maderalay [2005]).

            I w końcu to, co moim zdaniem w Domu, który zbudował Jack jest najbardziej godne uwagi – piekło. Sekwencja w piekle jest wizualnym majstersztykiem: obrazem dobrze przemyślanym, sugestywnym, malarskim i oczywiście nawiązującym do jednego z  najważniejszych tekstów kultury, Boskiej komedii Dantego. Na długo zapada w pamięć i choćby dla Trierowskiego wyobrażenia piekła warto obejrzeć całość.

            Niewątpliwie jest to jeden z najodważniejszych filmów Larsa von Triera. Bynajmniej nie ze względu na drastyczne sceny, które słabo wypadłyby w kinie z gatunku gore. Jednak umieszczenie w obrazie o seryjnym mordercy pracującym nad „dziełem życia” ofiar Auschwitz-Birkenau i pytania, czy zbrodnie totalitaryzmu nie były rodzajem ekstrawaganckiej sztuki, jest na granicy dobrego smaku. W kontekście wymowy całości filmu, sceny zapożyczone z Ciemności skryją ziemię (2014)[iv] przywodzą na myśl sugestywne słowa Richarda Crossmana: „Martwe kobiety wyglądały jak marmurowe rzeźby rzucone w błoto”[v]. Czy sięganie przez Triera do takich tropów nie jest nadużyciem? Trier, podobnie jak tytułowy Jack, zdaje się po raz kolejny manifestować pogląd, że artyście wolno wszystko.

            Lars von Trier konsekwentnie tworzy swoją legendę jako twórcy kontrowersyjnego i bezkompromisowego. Dom, który zbudował Jack wydaje się podsumowaniem jego twórczości – kpiącej z poprawności politycznej, eklektycznej, w której geniusz miesza się z pretensjonalnością, a wzniosłość z groteską. Jest to dzieło totalne, zbierające wszystkie obsesje, fobie, fascynacje i inspiracje reżysera. „Wybudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu” – Trier wydaje się przemawiać do nas wersem Horacego. Kogo z was tym razem nabierze ten ironiczny zgrywus? Przekonajcie się sami.

[i] http://wyborcza.pl/7,101707,22520429,bjork-oskarza-larsa-von-triera-o-molestowanie-seksualne-ja.html
[ii] https://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/370340,Skandal-w-Cannes-Lars-von-Trier-jestem-nazista-rozumiem-Adolfa-Hitlera
[iii] Szczepański, Tadeusz. 2002. Dreyer i von Trier: perwersyjne dziedzictwo [w:] M. Przylipiak i K. Kornacki (red.) Poszukiwanie i degradowanie. Sacrum w kinie, Gdańsk: Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, s. 211.
[iv] Film dokumentalny André Singera przedstawiający historię wyzwolenia nazistowskich obozów koncentracyjnych.
[v] https://www.newsweek.pl/wiedza/historia/film-o-auschwitz-bergen-belsen-ciemnosci-skryja-ziemie/ysldflw


Anna Dwojnych (1988 r.) – absolwentka socjologii i filozofii, naukowo i pozanaukowo interesuje się ciałem i cielesnością. Pisze poezję, prozę i teksty o filmach (najwięcej o twórczości Larsa von Triera). Wyróżniona kilka razy na kilku konkursach poetyckich. Publikowała na łamach „Odry”, „Gazety Wyborczej”, „Lampy”, „Blizy”, „Wyspy”, „Fabulariów”, „Wakatu”, „Helikoptera”, „Kontentu”, „Cegły”, „Śląskiej Strefy Gender”, „Fragile”, „Cinerama”. Autorka tomiku „gadu gadu”. Mieszka w Toruniu na Bydgoskim Przedmieściu.